vYVYv pisze: ↑9 wrz 2024, o 17:24na skórkę chleba, lekko omiecioną zapalniczką żeby nie śmierdziała człowiekiem."
Cały dom też opalałeś zapalniczką? Gdyby myszy bały się zapachu człowieka, to nie wchodziłyby do ludzkich siedzib. U mnie kiedyś obgryzły skórzane paski od wszystkich butów, no ale ja nie jestem człowiekiem, to i orzechy normalnie palcami na druciki pułapek nawlekam i myszy na to idą
Masaho pisze: ↑9 wrz 2024, o 11:08Nie wiem jak się to sprawdzi w śmierciołapkach, ale w żywołapkach sprawdziło się idealnie.
Na tym właśnie problem polega - w śmierciołapkach miękka przynęta jest zbyt łatwa do pobrania bez uruchomienia mechanizmu śmiercionośnego ;) Zanim przeszłam do działań bezwzględnych przez dobry rok bawiłam się żywołapkami - najpierw były plastikowe, myszy się łapały, a ja wypuszczałam je w lesie. Potem było tak, że któraś z myszy bardzo się w nocy w tej żywołapce nudziła i wygryzła element zapadki. W ten sposób po jakimś czasie sześć plastikowych pułapek poszło do śmieci. Kupiłam metalowe, działały doskonale, dopóki myszy nie wykryły pewnego triku, który pozwalał im z tych pułapek wychodzić. Przynęta znikała, w środku mysie bobki, a z kąta za ścianą mysi chichot. Kupa kasy poszła w błoto. Smierciołapki po 3,50 zł za sztukę działają do dziś, a zemsta za kilka par butów i parę innych przedmiotów jest słodsza od tej czekolady w żywołapce
(żarcik taki. Tak naprawdę obrzydzenie mnie już brało, bo znajdowałam mysie bobki nawet w kubkach i szklankach stojących w szafce na naczynia, a jak sie lekko tylko nie domknęło szafki z mąką, kaszą i makaronem, to wszystkie worki poprzegryzane - to była istna inwazja i nie mam wyrzutów sumienia).