Aniu, przecież dobrze wiemy, że cierpliwość jest cnotą ogrodnika

Jeszcze ze dwa sezony poczekasz i ostróżki dadzą czadu. Ja też jeszcze czekam na dwie fioletowe, żeby trochę nabrały ciałka. W tym roku i tak są już większe niż w ubiegłym ale to jeszcze nie to, czego się spodziewam

. Według mnie ostróżki wymagają tego samego co róże. Najlepiej rosną mi w gliniastej części działki i luuuuubią jeść. traktuję je tak samo jak róże, oprócz okrywania.
Bratki sadziłam pojedynczo. To są takie zwykłe z wielopaków sprzedawanych w marketach. Mnie też zaskoczyły niektóre kolory. Niektóre są bardzo bujne i nawet jeszcze teraz świeże a niektóre już zawiązały nasiona, powyciągały się i zestarzały. Coś jak ja

.
Dorotko, ja w ogóle nie pikuję lobelii. Jest to niepotrzebny zabieg, który prócz dodatkowej pracy i straty w roślinach nie daje nic. Lobelię zawsze sieję w lutym w wielodoniczkach, takich czarnych a w maju jadę z tymi tacami na działkę. Tam wysadzam po kolei bezpośrednio do ziemi. Polecam Ci ten sposób jako bardzo wygodne rozwiązanie. A moja Mama sieje lobelie wczesną wiosną bezpośrednio do skrzynki balkonowej, w której będą rosły całe lato.
Kasiu, Cardinal Hume to u mnie młody krzak i w dodatku przesadzony w ubiegłym roku podczas pełni kwitnienia. Bałam się czy mu nie zaszkodzę ale musiałam już uporządkować to miejsce, w którym rósł. Na przemian spuszczał i podnosił pędy, trzymał mnie w niepewności ale w końcu dał radę. W tym roku rozrósł się nieco i "ma mu się na życie"

. Tak, to zdecydowanie taka róża do lubienia. Szkoda tylko, że nie pachnie.
Pogoda jak z koszmaru ogrodnika, suchy wiatr, pełne słońce, szykuje się upał. Czy u mnie już nigdy nie spadnie deszcz?!
Przypomina mi się Barbara z ?Nocy i Dni?, która mieszkając w mieście wspominała wiejskie życie przepełnione troską o pogodę, bo to albo za mokro albo za sucho. Ja jestem taką Barbarą i chodzę i psioczę na tę suszę. Dni bez deszczu liczę już w miesiącach! Chyba jeszcze nigdy tak nie było, żeby nad morzem nie padało. Przeważnie sygnałem na natury był mój urlop i wtedy zaczynała się pora deszczowa, ale w tym roku nawet to nie działa.
Wczoraj odwiedziłam działkę i przed wakacyjnym wyjazdem podlewałam nieco rośliny, które tego najbardziej wymagają, głównie hortensje ale też młode świerki no i róże i ostróżki i tawułki i niektóre liliowce i krzewuszkę, która nie była podlewana nigdy i to co daje owoce, rabarbar i borówki, porzeczki, agrest. Podlewam wodą ze studni za pomocą konewki, co daje mi kontrolę nad ilością wody, którą dostaje każda roślina. Mała i średnia dostaje jedną konewkę, większa dwie lub trzy. Hortensja mała dostaje dwie konewki a większe cztery. Łączki lobeliowe - po dwie konewki na każdą łączkę. Taki mają przydział wodny moi mieszkańcy ogrodu. Zajmuje mi to kilka godzin, z uwzględnieniem czekania aż wodą wsiąknie, bo szkoda wody na podlewanie gołej ziemi. Jeżeli nie będzie deszczu, to życie spędzę na podlewaniu. A człowiek nie żyje tylko działką przecież. Powinnam jeszcze nawodnić piwonie, lilie i 30 tuj, które posadziliśmy wiosną. Może w piątek, się uda chociaż te tuje.
Obrazki wczoraj miałam jeszcze różane. Po przyjeździe róż pewnie już nie będzie.
Schloss Eutin
Leluja
Cardinal Hume (kolor przekłamany w stronę fioletu. Do tego koloru trzeba dodać jeszcze bordo)
Sommersonne
