Aniu, popadało uczciwie przez kilka godzin ale tylko raz. Znowu sucho i ciepło. Znowu latam z konewkami głównie do liliowców. A kocinka prześliczna i kochana ale urwis i psotnik
Fiku miku Dorotko, dużo radości dało mi urządzanie pierwszego ogrodu, tym bardziej, że byłam strasznie zielona. A tym bardziej byłam zadowolona z efektów, które udało się osiągnąć. Też miałam nadzieję, że nowi właścicele będą zadowoleni. Dlatego pobrałam tylko małe sadzonki do nowego ogrodu, żeby nie zostawić przerzedzonych roślin. Ale każdego cieszy co innego. Większość rabat z kwiatami została usunięta, żeby zrobić miejsce warzywom. Tam gdzie był kącik z hamakami (moje ulubione miejsce) drzewa zostały wycięte, forsycje usunięte i rośnie fasolka

Ogromne kępy liliowców też wyleciały. Trudno. Nawet o tym nie rozmyślam. W końcu każdy aranżuje swoje 4 kąty po swojemu. Jedynie żałuję, że więcej roślin nie uratowałam.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba cieszyć się tym co mam teraz
Upojona wielkimi opadami ruszyłam do sadzenia.
nowe miejsce ma zarosnąć macierzanką ( na ścieżce i zasłonić cegły, które utrzymują spadek) z boku będą goździki- duże białe i małe różowe, oba pięknie pachnące i oczywiście trawy- rozplenica, perłówka i niebieska kostrzewa w dwu rozmiarach. Powyżej hortensja i perukowiec.
A ponieważ woda po deszczu szybko wyparowała, za to powróciło wściekłe gorąco i słońce postanowiłam ratować moją ciężką pracę. Podlałam rośliny i zrobiłam im zacienienie z materiałów wyszperanych po kątach. Nie wyglądało to pięknie ale zadanie spełniało.
No i co się okazało?? Zrobiłam super plac zabaw dla mojej słodkiej kocinki

Jak tylko zobaczyła tą moją misterną konstrukcję, zaczęła takie wściekłe harce jakby szaleju się najadła. Wszelkie próby wydobycia jej z firanki doprowadzały tylko do szybszego biegania i chowania się z zwoje
Po upolowaniu kota, wzięłam szkodnika w inne miejsce. Piękne, wyrośnięte i miłe dla oka.
Ale kocinka się jeszcze nie wyżyła. Zrobiła sobie gniazdko w trawie. Pięknie ją udeptała. Nawet kilka wyjść awaryjnych z gniada zrobiła
no i jak już zaczęła szaleć w trawach, to przestać nie mogła. Chciała być grzeczna ale jakaś nieznana siła pchała małe łapki w coraz to nowe kępy. Teraz trawy wyglądają tak:
W końcu zmęczony słodziak zasnął, regenerował łapki a zmęczona pani zaległa w hamaku zregenerować zszargane nerwy
