Kochani, nie da się ukryć, zaniedbałam wątek
Powodem był początkowo zepsuty laptop i niechęć do systemu operacyjnego Windows 8 na nowym sprzęcie, a później wessała mnie pewna wyspa na Pacyfiku, gdzie przez ostatni miesiąc spędzałam każdą wolną chwilę wraz z rozbitkami samolotu. Obejrzałam cały serial 'Lost' i teraz powoli wracam do rzeczywistości.
Tym bardziej
dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny, pozwólcie że odpowiem ogólnie.
Pomidory rzeczywiście bardzo udane w tym roku, krzaczki wytrwały do końca września i to bez oprysku. Miałam wprawdzie w zanadrzu preparat do ochrony, ale nie użyłam. Kiedy na liściach pojawiły się pierwsze objawy zarazy, uznałam że i tak już koniec sezonu i pozrywałam resztę owoców a rośliny zlikwidowałam. Właśnie dojadamy ostatnie dojrzewające pomidory, a w zamrażalniku mam całą szufladę różnej wielkości pojemników z obranymi ze skórek i pokrojonymi surowymi pomidorami (metoda mniej pracochłonna niż robienie przecieru).
W ogrodzie panoszy się jesień, liście lecą do nas ze wszystkich okolicznych drzew i zasypują trawnik i rabaty. Przymrozku nie było, więc kwitną jeszcze niedobitki kwiatów, głównie jednorocznych, ale są tak zmasakrowane ciągłymi deszczami, że bardziej szpecą niż zdobią. Czekam na przerwę w opadach żeby skosić trawę, powycinać sucholce i cyknąć aktualne fotki. Większość zdjęć z września przepadła w czeluściach starego laptopa, ostało się kilka
