Jak się pozbyć zaskrońca ???
- bishop
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5152
- Od: 4 cze 2008, o 22:54
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ze wsi/prawie środek Polski
- Kontakt:
Jak już jesteśmy przy węgorzach, jak wytłumaczyć następującą rzecz: w miasteczku w którym mieszkałem w dzieciństwie jest jeziorko. Jeziorko wybitnie śródlądowe, niezbyt duże, do najbliższej rzeki kilka kilometrów. I w tym jeziorku do czasów zimy, która wydusiła mnóstwo ryb żyły sobie: szczupaki, płocie, ukleje, karpie, sumy, leszcze, karasie, liny, cierniki, itp. i właśnie węgorze. PZW nawet swego czasu amury tam wpuścił. I co najdziwniejsze - były tam małe węgorze, choć nikt od lat nie zarybiał węgorzami. Skąd się wzięły, skoro podobno jedynie morze Sargassowe pomaga węgorzom w tarle?
I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
Pozdrawiam - Krzysiek
Mój czasopożeracz
Mój czasopożeracz
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 1550
- Od: 24 sty 2007, o 11:59
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Cudów nie ma, musiał je tam ktoś wpuścić, może jakiś wędkarz po załapaniu kilku "sznurówek", dał im wolność co by podrosły. Tak jak do oczka chłopaki z podwórka wpuszczali mi złapane w okolicznych stawach karaski.bishop pisze: I co najdziwniejsze - były tam małe węgorze, choć nikt od lat nie zarybiał węgorzami. Skąd się wzięły, skoro podobno jedynie morze Sargassowe pomaga węgorzom w tarle?
Rybacy i wędkarze nie stosują dekapitacji, bo nie ma za co powiesić węgorza w wędzarni. Zabijam węgorza odcinając mu 2 cm odcinek "ogona", przecinając w ten sposób rdzeń kręgowy. Lub używam TAKI przyrządzik. A że się wije po zabiciu, to jedynie odruchy mięśni.I z tego co pamiętam to nie ma humanitarnych metod zabicia węgorza. Dekapitowany, wypatroszony, bez skóry a jeszcze się wije...
Pozdrawiam, Paweł Woynowski
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
Z pewną taką nieśmiałością….Pawel Woynowski pisze: Fakt, opowieść świetnie napisana, a szczególnie te wstawki z Kaszubsciej godki
Przede wszystkim korekta. Nie było żadnych wstawek z „Kaszubsciej Godki”, ino prawda.
Po drugie, staruszek, imieniem Ortwin, bardzo by się obraził, gdyby go nazwać Kaszubą. On był Danzigerem, nie Polakiem, nie Niemcem, nie Kaszubą, tylko Gdańszczaninem. Znałem wielu takich, pomiędzy nimi się wychowałem.
Po trzecie, w opisanej przez Ciebie teorii, iż węgorzom zdarza się opuszczać „głodne” wody, bez dostępu do rzeki i morza brak wyjaśnienia, skąd one w tych wodach bez dostępu się znalazły;
Po czwarte, dziękuję, żadne z twoich stwierdzeń dotyczących przebywania węgorzy w wilgotnej, zroszonej trawie, nie zaprzecza mojemu doświadczeniu. Przypuszczam, że „głodną wodą” była Martwa Wisła, żerowiskiem był system kanałów, a po drodze była podmokła łączka. Ciekawe też jest to, co piszesz o popiele. Popiół wysypany w przeddzień, przez noc zdążył pokryć się rosą, a jak go zagrabiłem, to wybierałem węgorze, jak ulęgałki. Tu również nie ma sprzeczności – zacierały się.
A po piąte, przez dziesiąte, jak będziecie poddawać w nieuzasadnioną wątpliwość moje doniesienia, to się zapętlę w sobie, i nie podam wam innego patentu Ortwina, jak bez kopania wydobywać z ziemi rosówki. Same wychodzą! Gwarantowane! I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
- Nalewka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 6509
- Od: 30 paź 2006, o 12:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Działka na Warmii
I bateria A jeszcze lepiej akumulator Pozdrawiam górnikówMozi pisze:(...) I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."
- judyta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4060
- Od: 10 lut 2008, o 14:08
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie
Jak wydobyć te rosówki trzema patykami?
A rymowanka i opowieść świetna! Więcej..więcej...lubię ten tajemniczy wątek zaskrońcowy
A rymowanka i opowieść świetna! Więcej..więcej...lubię ten tajemniczy wątek zaskrońcowy
serdecznie pozdrawiam, judyta.
U judyty na prowincji ; jud-linki
nadwyżki ogrodowe i parapetowe;
U judyty na prowincji ; jud-linki
nadwyżki ogrodowe i parapetowe;
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 1550
- Od: 24 sty 2007, o 11:59
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Mozi nikt nie "podaje w nieuzasadnioną wątpliwość Twoich doniesień", tyle tylko, a myślę że żyję nie wiele krócej niż Ortwin, i z wędką nad wodą spędziłem może 1/5 tego czasu, to o masowej migracji po lądzie, w ciągu jednej nocy całej populacji węgorzy nie słyszałem, i żadne opracowanie dotyczące węgorzy o tym nie wspomina. Owszem spotkałem się z opowieściami o sporadycznej wędrówce pojedynczych sztuk, z czego niektóre pewnie były zaskrońcami. Dlatego zakwalifikowałem ten tekst jako wędkarską opowieść. Bo jak zapewne wiesz w większości przypadków, ilość i wielkość złapanych ryb przez wędkarza, nie wiadomo jak, ale rośnie w miarę upływu czasu i jest wprost proporcjonalna do ilości osób z którymi ten wędkarz rozmawia. To taka moja teoriaMozi pisze: A po piąte, przez dziesiąte, jak będziecie poddawać w nieuzasadnioną wątpliwość moje doniesienia, to się zapętlę w sobie, i nie podam wam innego patentu Ortwina, jak bez kopania wydobywać z ziemi rosówki. Same wychodzą! Gwarantowane! I nie trzeba do tego żadnej czarodziejskiej różdżki. Potrzebne są tylko trzy patyki.
Pozdrawiam niedowiarków.
Nie"zapętlaj się w sobie" tylko podrzucaj ten patent patykowy na rosówki. Znam ich kilka, lecz o trzech patykach nie słyszałem. Mam cichą nadzieję, że nie trzeba będzie między nimi latać, tak jak z tymi grabiami, bo wiekowy facet jestem i z lataniem u mnie krucho, preferuję raczej patenty dla leniwców
Pozdrawiam, Paweł Woynowski
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
"MIKRO JEZIORO"- Projektowanie i budowa założeń wodnych w ogrodach, konserwacja i doradztwo.
"PORADNIK" - Oczko Wodne
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7870
- Od: 17 kwie 2008, o 11:49
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Dębicy
No, nie, nie ma letko. Najpierw dokończę temat węgorzy. Ostatecznie jakaś kara być musi.Pawel Woynowski pisze: Nie"zapętlaj się w sobie" tylko podrzucaj ten patent patykowy na rosówki. Znam ich kilka, lecz o trzech patykach nie słyszałem. Mam cichą nadzieję, że nie trzeba będzie między nimi latać, tak jak z tymi grabiami, bo wiekowy facet jestem i z lataniem u mnie krucho, preferuję raczej patenty dla leniwców
Po napisaniu ostatniej wiadomości uświadomiłem sobie, jak trudna jest komunikacja pomiędzy ludźmi, i wtedy przypomniałem sobie jeszcze jeden wątek z pierwszej rozmowy z Ortwinem, który wymagał bliższego wyjaśnienia.
Kiedy wymieniał, co jest potrzebne do łapania riba, powiedział także: „musisz miec korba”. Tu już pomyślałem, że dziadzio robie sobie ze mnie jaja. Że co? Że te riby niby takie duże, że je korbą trzeba wywlekać?
Pytam tedy: ale po co mam mieć korbę?
A on, że ta riba to tyle nie będzie. Na to ja, że nieważne ile będzie, tylko do czego ta korba i tu wykonałem gest kręcenia korbą.
Ortwin na to: ty to jestes ale gupi! Do krecenie to jest kurbel , a korba to ty musisz miec, żeby do niego riba wsadzac.
Wreszcie olśnienie: po niemiecku korba to kurbel, der korb to kosz, a wiele koszy to die korbe. Czyli jak ja go pytam, po co mam mieć korbe, to on myśli, że ja go pytam po co mi wiele koszy. Ortwinowi chodziło o to, że trzeba mieć korba, czyli kosza, żeby do niego riba wsadzać.
Później dopiero odkryłem, że Ortwin uważał się za specjalistę od języka polskiego, posiadł bowiem pewną, szczególną umiejętność polskiej deklinacji niemieckich słów, nie zawsze zresztą poprawnie. Nie używał biernika. To było dla niego za trudne, tak jak dla współczesnej, polskiej młodzieży.
A teraz, żeby was pognębić, opowiem, jak belgijscy chłopi stawiali płoty wzdłuż rzeki , żeby im węgorze nie uciekały do rzeki.
Często bywam w Belgii. Kilka lat temu znajomy zaprosił mnie do restauracji należącej do jego rodziców w małej miejscowości Temse, nad rzeką Skaldą (flam. Schelde),we wschodniej Flandrii. No, i fajnie. Dojechaliśmy, spoglądam na szyld, a tam Pailngs Huis, pytam co to znaczy, a znajomy, że to Dom Węgorza.
Żeby nie było, że zmyślam: http://www.palingshuis.be/start.htm
Wspaniała atmosfera, przemili gospodarze, i oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym nie opowiedział swojej historii o łapaniu węgorzy w popiele. Gospodarza, jak się później okazało, w trzecim pokoleniu specjalistę od węgorzy, historia ta wcale nie zdziwiła. Potraktował ją z pobłażliwością. – Po co popiół, zapytał. Po co się tak męczyć? Wystarczy postawić w kwietniu płot z gęstej siatki wzdłuż rzeki i one już nie mają jak wrócić do rzeki. Następnie, kiedy jest największy odpływ, w czerwcu, spuszcza się wodę z kanałów na przybrzeżnej łące i wybiera się węgorze. I po co biegać? A rzecz cała polega na tym, że są takie węgorze z szerokim łbem, które odżywiają się głównie żabami, i one wyłażą z rzeki na podmokłe łąki, a kiedy już wyżrą co się da, to wracają do rzeki.
A teraz bonus o patykach.
W Gdańsku, w dzielnicy Stogi jest podmokły lasek, a w lasku tym jeziorko zwane „Pustym Stawem”. Ten staw, chyba wbrew nazwie, nie jest pusty, bo pełno tam było wędkarzy (nie wiem, jak jest teraz), i ci wędkarze to była prawdziwa zmora. Jak stado dzików przekopywali podmokłą glebę w poszukiwaniu rosówek. Kiedyś szliśmy z Ortwinem przez ten las. On pokazał mi zrytą przez wędkarzy ziemię i powiedział, że tak to robi tylko „dziki bidel z las” a Weise Man potrzebuje tylko trzy patyki!
Ułamał gałąź, zrobił z niej trzy patyki. Rozgarnął lekko poszycie w promieniu ok. 2 metrów. Dwa patyki wetknął w ziemię, w odległości ok. 25 centymetrów, a trzecim zaczął stukać pomiędzy tymi dwoma, wetkniętymi w ziemię, w tempie, powiedziałbym „Pas de Trois”, z Jeziora Łabędziego. No, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rosówki same wypełzały na wierzch. Tylko zbierać. Sam tego próbowałem wiele razy z różnym skutkiem. Patent Ortwina słabo działa w suchym gruncie, widać suchy słabo przenosi drgania, natomiast w podmokłym, uwodnionym, doskonale.
Ty też byś wyszedł z domu, jak by ci ktoś w bok szafą przypierniczał. Nieprawdaż?
Trzeba tylko zgarnąć wierzchnią warstwę ściółki, żeby pod tym badziewiem rosówki się nie chowały.
No, to by było „na tyle” i życzę powodzenia.
Kpią z Moziego bywalcy, od kraja do kraja,gienia1230 pisze:Mozi, do tego patentu, jakbyś jeszcze jakiś wierszyk dorzucił.........
A Mozi, prawdomówca, robi sobie jaja.
Mozi mówi prawdę, tak kroczek, po kroczku,
A wychodzą jaja, jak zwykle, na boczku.
Można i w burakach odnaleźć spełnienia.
Jednak czy każy burak, to na pewno gienia?
Jest taka ustawa, po Łacinie to Lex:
Nie ufaj ochronie, co ci da Marloex.
Zaklinacz nie zmoże czystej prawdy sektor.
Po Łacinie brzmi to tak: Caveat Emptor.
Niech mnie jeszcze ino ktoś tutaj podbechta,
Wyrzucę Marloex. Kupię sobie Hechta
- Suppa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2017
- Od: 6 mar 2008, o 09:53
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Centrum
no to mój sposób na robale jest bardzo podobny, tylko trzeba albo stukać kijem w ziemię, albo wbić i nim kręcić - zależy od twardości podłoża. A kiedyś przypadkowo odkryłem jeszcze lepszy - podczas aeracji trawnika widłami ogrodniczymi. Wbijałem je i wykonywałem niewielki ruch do przodu i do tyłu - a rosówki uciekały w popłochu jak szalone
Pozdrawiam, Maciek.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7870
- Od: 17 kwie 2008, o 11:49
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Dębicy