Witajcie!
Dziękuję za odwiedziny i tyle miłych słów. Upały przyspieszyły przekwitanie róż i od wczoraj próbuję zabrać się za cięcie tego co przekwitło. Jakoś słabo mi to idzie i na razie staram się omijać wzrokiem te masy zaschniętych kwiatów. Ale jeśli chcę doczekać się szybko powtórki, to w końcu muszę przemóc lenia i wziąć sekator w rękę
Dla Was zdjęcie tego co obecnie kwitnie.
Ewa - Pashmina, nawet nie wiem kiedy te moje krzaczory tak porosły?

Dopiero jak im się zaczynam przyglądać z bliska i staję, żeby pościnać przekwitnięte kwiaty, to widzę, że niektóre wymknęły się spod kontroli. Przy cięciu Artemisa potrzebna już mała drabinka. Strach pomyśleć co będzie w przyszłym roku
Jadziu, te fotki są jak najbardziej aktualne.
Diamond Eyes przekwitła, ale wypuściła dwa nowe badylki i na nich ma już pączusie.
Irenko, nawet nie staram się wybrać tej najpiękniejszej, bo to niemożliwe.
W walce z mszycami mam małych pomocników

Całe stada mazurków przylatują. Siadają na różach i zjadają mszyce - chyba? A może jakieś inne paskudztwa? Tego nie wiem, bo są płochliwe, ale mszyc prawie już nie mam i na szczęście nie muszę robić oprysku.
Princess Anne mam dwa krzaczki, ale nie rosną obok siebie. To róże zakupione wiosną w 2015 roku.
Moja Summer Song jutro chyba rozwinie swój jedyny kwiat.
Po raz pierwszy jestem zachwycona Lions Rose. Mam tę różę chyba trzeci sezon, ale dopiero w tym pokazała całą swoją urodę. Kwiaty ma ogromne, piękne i bardzo trwałe. Nie straszne jej upały. Kilka dni temu pokazałam jej pierwsze kwiaty. Nadal są na krzaczku i na dodatek w bardzo dobrej kondycji.
Ed, dziękuję. To jak na razie niezły rok dla królowych
Leonardo da Vinci nr 1
Basiu, w tej chwili jest rzeczywiście bajecznie kolorowo

A jak tak bardzo lubię kolory, że patrząc na ukwiecony ogród, czuję się naprawdę szczęśliwa.
Pastella się u Ciebie nie sprawdziła? Moja w tym roku kwitnie zupełnie przyzwoicie. I rośnie, ale głównie wszerz

Dobrze, że ma miejsce na takie ekscesy.
Alutka, oj, tak. Warto nie tylko czekać, ale i pracować w ogrodzie nie bacząc na bolący kręgosłup. Serce rośnie na widok ukwieconych krzaków i gdyby nie ograniczona przestrzeń i brak czasu, to kto wie czy nie posadziłabym kolejnych dwustu sztuk
Ewelinko, czerwiec to dla mnie najpiękniejszy miesiąc w roku

Dlatego od kilku lat biorę urlop gdy kwitną róże, by móc napawać się pięknem ogrodu, wdychać zapachy, podziwiać bogactwo kolorów i spędzać w nim jak najwięcej czasu.
Tolinko, Royal Jubilee kupiłam w ogrodniczym nieopodal swojego domu. Oni co roku mają Austinki w donicach i ja zawsze coś u nich wyhaczę. W tym roku oprócz Royal kupiłam jeszcze Teasing Georgia. Mam zamiar jeszcze podjechać i zobaczyć, czy sprowadzili jakieś kolejne. A sama Royal zauroczyła mnie niesamowicie. Pięknie kwitła i już wypuszcza kolejne przyrosty

Jeszcze siedzi w donicy, ale miejsce już ma zapewnione. Mam nadzieję, że niepochlebne opinie o tej róży się nie sprawdzą. Czas pokaże...
Werka, te zaschnięte pędy na wierzchołkach to może być zwiot różany. Mam nadzieję, że tajemnicza choroba Twoich róż szybko minie. A co do plamistości, to odwieczny problem. Zawsze któraś choruje, a potem choroba przenosi się na kolejne. U mnie kilka brzydkich listków miała L.D. Braithwaite. Reszta na razie ok. Bardziej boję się mączniaka, bo u mnie od dwóch lat stanowi znacznie większy problem. Z tego powodu wywaliłam piękne fioletowe floksy, które rosły przed domem. Od nich zawsze się zaczynało. Teraz po zauważeniu pierwszych objawów od razu je wykopałam
Moniko, to miłe co piszesz. Aż się zarumieniłam na taki komplement

Kocham ten mój mały różany raj i już nie wyobrażam sobie życia bez ogrodu i róż.
Marlenko, ja też nie wiem...Róże wiedzą, że je kocham i podziwiam za olśniewającą urodę

A tak uwielbiane nie mają wyjścia i chcą za to uwielbienie pewnie się odwdzięczyć. A tak poważnie, to chyba odpowiada im sposób żywienia. Zresztą nie tylko im, ale pozostałe rośliny też widać, że rosną żwawo. Czasami aż za bardzo
Teresko, moja miłość do róż Austina jest bezwarunkowa. Uwielbiam je za cudne kwiaty, nieziemski zapach i całą gamę kolorów. A swoją drogą jak im się udaje wyhodować tak cudne połączenia kolorystyczne? Niektóre kwiaty wyglądają jak najpiękniejsza tęcza. Weźmy np. takiego Abrahama Darby, Lady of Shalott, czy Molineux. To połączenie żółci, moreli, brzoskwini, pomarańczy, różu. Ich kolory nie są jednoznaczne i w mistrzowski sposób wzajemnie się przenikają. To samo jest z zapachem i dlatego właśnie angielki tak mnie fascynują

Są niepowtarzalne i nawet nie przeszkadzają mi wiotkie pędy u niektórych odmian.
W tym roku kilka pędów Spirit of Freedom wreszcie na tyle zmężniało, że nie leżą na ziemi, ale stoją i nawet są w stanie utrzymać ciężkie kwiaty.
Jadziu, no popatrz, a mój Charles po jesiennym wysadzeniu z donicy jakoś podupadł. Wyraźnie coś mu dolega, bo kwiatów ma mało i jakieś poskręcane

Na dodatek liście, a w zasadzie ich końcówki podsychają. Dziwnie to wygląda i zaczyna mnie niepokoić. Chyba go ciachnę solidnie, prysnę na grzyba i niech się dzieje wola nieba...
Cieszę się, że Garden of Roses przypadła Ci do serca. To piękność i na dodatek piękność zupełnie bezproblemowa.
Ma w tym roku cudnie wybarwione kwiaty
Daysy, jak można nie kochać takich piękności? Moja miłość do Austinek zaczęła się niewinnie - od Abrahama Darby. Ale była to miłość od pierwszego wejrzenia

A potem były kolejne, kolejne, a uczucie rozkwitało i rosło coraz potężniej, wraz z każdym kolejnym kwiatem.
cdn.