Przeczytałam dopiero pierwsze 10 stron, ale muszę napisac... Dzięki temu wątkowi już wiem, jak nazywają się moje ukochane narcyzy - to narcissus poeticus - kojarzą mi się z dzieciństwem, z działką na której wujek miał ich całe łany. Poprzedniej wiosny odszukałam w trawie, głęboko w zielsku trochę ich liści i wówczas przesadziłam je do siebie (wiem, że to nie był dobry moment, ale tylko wówczas dało się je odnaleźc - zielsko do pasa, a miedzy zielskiem stare, zdziczałe machonie), przeżyły, co prawda żaden nie zakwitł, ale listki wypuściły, po sezonie je wykopałam, podsuszyłam i jesienią wsadziłam (tylko nie pamiętam, gdzie ;) ), mam nadzieję, że wyrosną, bo jak nie, to tej wiosny znów udam się ze szpadlem na poszukiwania. Jeny, jak one pięknie pachną, zawsze będą mi się z dzieciństwem i wujkiem kojarzyc
No ale wracając do tematu - jak duże powinny byc ich cebule? Bo ja się obawiam, że przez to zostawienie cebul w zielsku na dobre 10-15 lat, bo już tyle nikt na tej działce nic nie robi, cebule zmarniały - były takie cieniutkie, małe - jakieś 3-4cm wysokości i cienkie jak palec, rzadko która miała ponad 1cm średnicy. One powinny byc takie, czy to kwestia zabiedzenia? A jeśli to drugie i mi wyrosną, to powinnam np w pierwszym roku przebolec i ściąc im kwiaty, żeby cebule się wzmocniły?