Pierwsze koty za płoty V
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7108
- Od: 20 sty 2013, o 10:54
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kujawsko - pomorskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Niezłe skarby przytuliłaś Nie dojrzałam wszystkich nasionek, ale będzie kolorowo. Ja zrobiłam się monotematyczna w temacie jednorocznych. Musi być kobea, cynie, astry, aksamitki, lobelia. Bo tyle jestem w stanie jeszcze ogarnąć I już o tej porze moja domowa szklarenka zapełniona wysiewami
Uważaj na siebie Iwonko. Nie daj się chorobom
Uważaj na siebie Iwonko. Nie daj się chorobom
- ewelkacha88
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7990
- Od: 22 maja 2013, o 17:54
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: PODKARPACIE
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witaj Iwonko . Piękną masz już wiosnę . Cudnie kwitną cebulowe i nie tylko a zakupy szalone . Sama przytulilabym lilie . Jednak na razie jestem konsekwentna i trzymam się. Najpierw żywopłoty , drzewa , krzewy i trzy najważniejsze rabaty a reszta w kolejnych latach . Przecież muszę mieć zajęcie w kolejnych latach . Pozdrawiam .
- marta64
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2927
- Od: 8 kwie 2018, o 19:35
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, mimo paskudnej pogody masz pięknie kwitnącą działeczkę Twoje rewelacyjne zdjęcia emanują ciepłem i radością Dla mnie ta magia jest nieosiągalna
Śliczne ciemierniki kupiłaś, a i zadomowione na działce piękne No i dlaczego nie kupiłaś białego Można Ci pozazdrościć postawy eMa, mój by powiedział "przecież takie już masz"
Zakupy do sadzenia poważne i nasionek moc, będzie mnóstwo zdjęć latem
To tam na Mazurach można zostawić kosmos czekoladowy na zimę w ogrodzie? To ja gochowam na zimę, oczywiście zbyt szybko wypuszcza nowe przyrosty, dlatego wysadzam go dopiero po 15 maja i zanim się ogarnie i zakwitnie to już jesień W sumie jest mało zachwycający, a może zostawiony w gruncie będzie ładniejszy, no i mniej kłopotliwy!
Słonecznej i ciepłej pogody, żebyś mogła wejść w rabatki
Śliczne ciemierniki kupiłaś, a i zadomowione na działce piękne No i dlaczego nie kupiłaś białego Można Ci pozazdrościć postawy eMa, mój by powiedział "przecież takie już masz"
Zakupy do sadzenia poważne i nasionek moc, będzie mnóstwo zdjęć latem
To tam na Mazurach można zostawić kosmos czekoladowy na zimę w ogrodzie? To ja gochowam na zimę, oczywiście zbyt szybko wypuszcza nowe przyrosty, dlatego wysadzam go dopiero po 15 maja i zanim się ogarnie i zakwitnie to już jesień W sumie jest mało zachwycający, a może zostawiony w gruncie będzie ładniejszy, no i mniej kłopotliwy!
Słonecznej i ciepłej pogody, żebyś mogła wejść w rabatki
Pozdrawiam! Marta
Ogród pod wierzbą 3
Ogród pod wierzbą 3
Re: Pierwsze koty za płoty V
Sama nie wiem po co pędzę?Poprzedni dzień chcę dogonić.?Niby jestem na emeryturze,a czasu brak.Rano idę po zakupy (codziennie,czemu wszyscy się dziwią)(nie liczę teraz tylko w tamtym roku i wcześniej) o 10-tej jadę na działkę ,a o 14 -ej autobus do domu bo trzeba ugotować obiad,ale od tego roku zmieniam zasady.Kupuję na parę dni,jadę o 9-ej i wracam o 16 lub 18.Tak lepiej prawda?Jak to napisałam od razu mi się humor poprawił,tylko jeszcze tego wirusa przeżyć. .Fotki robisz wspaniałe,może faktycznie dlatego,że na spokojnie podziwiasz swoje kwiatki ,nie tak ja ja wszystko na szybko.
Miłej niedzieli.
Miłej niedzieli.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Lodziu, liliowe cebule są dość duże, to z nimi na pewno nie będę miała problemów. Wysiane nasionka z czasem mężnieją, a poza tym, to ja nawet lubię je pikować. Część nasion wysieję prosto do gruntu, a w domu nie będę siać bardzo dużo, chociaż z takiej ilości, to i tak na pewno miejsca na regaliku mi zabraknie
Nie wiem, czy właśnie czasami rower "nie wychodzi mi bokiem", bo chyba coś mnie bierze. Albo nie rower, a raczej wczorajszy wyjazd na działkę, byliśmy krótko, ale było tak przeraźliwie zimno, że widać wystarczyło. Jednak wieczorem rower zostawiłam w domu i do pracy zawiózł mnie eM
I ja lubię podglądać jaszczurki i wszelkie inne skaczące bądź latające zwierzaki.
Jadziu i mi wreszcie trafiło się troszkę słonka, ale teraz widzę, że było go, tyle co nic. Zaledwie jeden dzień, to stanowczo za mało, żeby się nim w pełni cieszyć. Teraz zrobiło się znowu zimno, z przenikliwym wiatrem, który wciska się pod każdą warstwę ubrania. Wczoraj pojechaliśmy na krótko na działkę i zastaliśmy zupełnie odmienny widok. Mimo iż krokusów pokazało się więcej niż ostatnim razem, to są ledwo widoczne, tak się skuliły z zimna.
Natalko, ja już mam dość tej dynamiki. Marzy mi się słoneczna monotonia, ciepełko- ot taka wioenna nuda U mnie do tego wszystkiego, jeszcze padał śnieg i wiało, jak w przysłowiowym kieleckim
Dorotko, murarki dopiero wczoraj zawieźliśmy na działkę i zamieszkały już w swoim domku. One jeszcze mają ciutkę czasu, jeszcze niech się nie spieszą. Znowu zrobiło się zimno, nie miałyby co zapylać. Lilie jakoś tak niechcący wpadały mi do koszyka, sama byłam zdziwiona ich ilością, jak otworzyłam pudełko Miałam tylko kupić kilka.....Rozmnożyły się czy co? Nasion wszystkich chyba nie wysieję, nawet ja widzę, że przesadziłam. Ale to było tak samo, jak z liliami.....Torebaczka za torebeczką i zrobił się z tego ogromny stos. Ale jakby przeliczyć to na gramy, to wcale nie mam ich tak dużo, raptem 35 gramów Spróbuj zjeść czegoś zaledwie trzy deko, to sama się przekonasz, że to tyle co nic
Ewuniu, może gdybym mogła każdego słonecznego dnia pojechać na działkę, to miałabym już całkiem sporo porobione. Ale tak się jakoś dziwnie składa, że zazwyczaj słońce świeci jak jestem w pracy A weź wtedy i jedź na działkę, to dopiero by było
Jeszcze czekam na jedną przesyłkę, z kolejnej zrezygnowałam i roślin będzie mniej. Ale i z tymi będę miała kłopot, gdzie je wsadzić. Eeeee .....już nic nie powiem, bo znowu Marysia będzie się ze mnie śmiała Dalii nie kupowałam wcale, pozostanę przy tych co miałam do tej pory plus dwie, ale te będę siała z nasion od Lucynki
Pomaleńku sobie wszystko zrobisz, byleby tylko pogoda na to pozwoliła. Życzenia zdrówka odwzajemniam
Gosiu, w sobotę byliśmy w Leroyu i jeszcze kilka ciemierników było, tak więc może jeszcze zdążysz coś sobie kupić. I znowu eM mnie namawiał na białego, bo jeszcze jeden się ostał, ale się nie ugięłam. Brawo ja Lilii miałam kupić tylko kilka, a niespodziewanie zrobiło się z tego kilkanaście. Będę miała niezłą zagwozdkę jak przyjdzie pora na sadzenie ich na rabatach. Niby lilie wszędzie się wcisną, ale już mam coraz mniej pomysłów, gdzie to "wszędzie" znaleźć.
Koperek jak najbardziej może być ostróżką, bo tam rosły w ubiegłym roku, ale jakoś wybiegł przed szereg. Jeszcze nigdzie się nie pokazały, a tutaj taka już wypasiona siewka
Soniu, Majesty zawsze sieję do pięciu-sześciu doniczek, ale w tym roku wzięłam większe doniczki, żeby ładnie się rozrosła. Może i nasion będzie miała dzięki temu więcej, bo tak to zawsze jest z nimi cieniutko, a jeszcze ptaki mi je podbierają. Jakoś w parku się na nią nie rzucały, a na działce muszę nasiona zabezpieczać, żeby chociaż odrobina mi została
Pszczoła kręciła się zaledwie jedna, ale wyraźnie miała parcie na szkło, bo nie tyko nie uciekała, ale specjalnie mi pozowała i większość zdjęć wyszła doskonała.
Ostatnich kilka dni znowu było bardzo zimnych, chociaż dzisiaj nareszcie wiatr się uspokoił i dzięki temu jeden stopień na plusie, aż tak nie dawał się we znaki Cały dzień świeciło słonko, ale na działkę nie pojechałam, miałam na chwilę dość po wczorajszym przemarznięciu
Może wreszcie zrobi się odrobinę cieplej, dziękuję A przynajmniej synoptycy znowu mi to obiecali
Marysiu, a cóżeś Ty się zrobiła taka pamiętliwa? Tylko miejsce i miejsce.....Oj tam,gdzieś zawsze wcisnę.....No, chyba żeby nie, bo tak też może się zdarzyć Ciągle mam nadzieję, że pustynniki jeszcze się pokażą. W końcu nieźle dostały w kość, a przed sezonem muszą dojść do siebie. Miłkowi amurskiemu przyglądałam się uważnie i niestety żadnych pąków przy nim nie widzę, a wiosenny jeszcze w ogóle nie ma zamiaru wychodzić. Ale z tego co pamiętam, to on pokazuje się dużo później, tak więc się jeszcze o niego nie martwię. Na zdrowie w tej chwili wszyscy musimy szczególnie uważać, niby nigdy go zbyt dużo, ale teraz takie życzenia są na wagę złota Wam również życzę go najwięcej, żeby wszelkie zło nie miało do Was dostępu
Małgosiu, to tylko złudzenie, że tych nasion jest tak bardzo dużo W tej masie jest aż siedem cynii, bo kupowałam różne odmiany i kolory, Dwa razy lwie paszcze, jedna wysoka, a druga zwisająca na balkon. I po raz pierwszy kupiłam facelię, w zamyśle miała zapełnić puste miejsce po przekwitniętych pustynnikach, które jak na razie jeszcze nie wyszły. Nasiona kwiatów, to jednak pryszcz.....dużo więcej mam nasion pomidorów, a miejsca jedynie na góra szesnaście krzaków. No i na balkon wepchnę może ze sześć, a odmian mam grubo ponad trzydzieści
W tym wypadku niewiele od nas zależy, ale to co można zrobić, to zrobić trzeba. Ręce mam już zdarte od ciągłej dezynfekcji, ale się nie poddaję. Już całą rodzinę nauczyłam jak prawidłowo myć i dezynfekować dłonie. Miałam obawy, jak w tym wszystkim zachowa się Filip, ale muszę przyznać, że podszedł do tematu na poważnie.
Dziękuję i Wy również na siebie uważajcie, zdróweczka
Ewelinko, komu jak komu, ale Tobie na pewno zajęcia wystarczy jeszcze na kilka lat Mi już chyba pozostanie tylko zamiana miejsc, żeby zanadto mi się nie nudziło
Marto, od jutra może wreszcie zobaczę światełko w tunelu, bo prognozy są troszkę bardziej optymistyczne. Może temperatury nie będą zbytnio oszałamiające, ale przynajmniej świat stanie się mniej ponury Bardzo już mi za tym tęskno, słońce jest dla mnie niezbędne do życia
Powiem Ci więcej: w sobotę zajechaliśmy do Leroya po rozpałkę do kominka i jeszcze jeden biały, pełny ciemiernik stał sobie wśród doniczek, ale i tym razem oparłam się namowom eMa. Był niepocieszony
Kosmos czekoladowy zaskoczył mnie zupełnie Byłam pewna, że jest na straconej pozycji, a ten tymczasem nic sobie z zimy nie zrobił. Tylko co to była za zima Hmmm....a mnie się moja czekoladka podoba, tak sobie przyjemnie powiewa na wietrze. Może z daleka nie jest bardzo widoczna, ale ja uwielbiam swoje rośliny oglądać z bliska, wtedy widać nawet najbardziej ukryte piękno
Na to słoneczko bardzo już już liczę, już mi się chce pomarudzić na bolące członki, dziękuję
Danusiu, czasami naprawdę warto zwolnić Czy Ty wierzysz w bajki i myślisz, że robota jak zając, weźmie i Ci ucieknie? A nawet jakby, to chyba tylko się z tego trzeba cieszyć. Była robota i raptem jej nie ma Niestety nigdy mnie to nie spotkało
Wczoraj pojechaliśmy na chwilę na działkę. Byliśmy tam naprawdę bardzo krótko, wszystko co sobie zaplanowaliśmy udało nam się zamknąć w półtorej godziny. Musicie uwierzyć mi na słowo, że wiem, iż w przypadku godziny, nie pisze się "półtora", niestety komputer z uporem maniaka zamienia mi właśnie na nieprawidłową formę Ja zajęłam się paleniem wcześniej przygotowanych suchotek, a eM podjął się bardzo ważnego zadania, czyli narąbania mi drewienek na rozpałkę. Ja naprawdę dużo potrafię, chociaż oczywiście nie wszystko, ale rozpalanie ognia jest poza moim zasięgiem. Co ja się zawsze nadmucham, nałykam dymu, a efekt jak zwykle jest marmiutki Mam nadzieję, że teraz już się to zmieni, bo wreszcie mam brykiety do podpalania i drobne drewka i od jutra palenie w kominku będzie tylko łatwe i przyjemne W domku, przy ogniu było oczywiście w miarę przyjemnie, ale musiałam na koniec oczywiście polecieć zdjęcia zrobić, no bo jakżeby inaczej? No i oczywiście zmarzłam tak, że trzęsłam się jak barani ogień.
Za to dzisiaj przez pól dnia siałam nasiona. Myślałam, że sobie oczy do cna wypatrzę, tyle tych nasionek było. Za pikowanie się nie zabrałam, już mi sił nie starczyło. Nie myślcie sobie, że ze mnie taki słabeusz, co to to nie. Ale jak zawsze rano wróciłam z nocnego dyżuru i zamiast pójść spać, wzięłam się za robotę Nie miałam czasu na odpoczynek, ale chociaż obiad ugotował Filip
Czasami niestety nawet i ja muszę odpocząć, właśnie nastąpiło zmęczenie materiału. Dobranoc
Nie wiem, czy właśnie czasami rower "nie wychodzi mi bokiem", bo chyba coś mnie bierze. Albo nie rower, a raczej wczorajszy wyjazd na działkę, byliśmy krótko, ale było tak przeraźliwie zimno, że widać wystarczyło. Jednak wieczorem rower zostawiłam w domu i do pracy zawiózł mnie eM
I ja lubię podglądać jaszczurki i wszelkie inne skaczące bądź latające zwierzaki.
Jadziu i mi wreszcie trafiło się troszkę słonka, ale teraz widzę, że było go, tyle co nic. Zaledwie jeden dzień, to stanowczo za mało, żeby się nim w pełni cieszyć. Teraz zrobiło się znowu zimno, z przenikliwym wiatrem, który wciska się pod każdą warstwę ubrania. Wczoraj pojechaliśmy na krótko na działkę i zastaliśmy zupełnie odmienny widok. Mimo iż krokusów pokazało się więcej niż ostatnim razem, to są ledwo widoczne, tak się skuliły z zimna.
Natalko, ja już mam dość tej dynamiki. Marzy mi się słoneczna monotonia, ciepełko- ot taka wioenna nuda U mnie do tego wszystkiego, jeszcze padał śnieg i wiało, jak w przysłowiowym kieleckim
Dorotko, murarki dopiero wczoraj zawieźliśmy na działkę i zamieszkały już w swoim domku. One jeszcze mają ciutkę czasu, jeszcze niech się nie spieszą. Znowu zrobiło się zimno, nie miałyby co zapylać. Lilie jakoś tak niechcący wpadały mi do koszyka, sama byłam zdziwiona ich ilością, jak otworzyłam pudełko Miałam tylko kupić kilka.....Rozmnożyły się czy co? Nasion wszystkich chyba nie wysieję, nawet ja widzę, że przesadziłam. Ale to było tak samo, jak z liliami.....Torebaczka za torebeczką i zrobił się z tego ogromny stos. Ale jakby przeliczyć to na gramy, to wcale nie mam ich tak dużo, raptem 35 gramów Spróbuj zjeść czegoś zaledwie trzy deko, to sama się przekonasz, że to tyle co nic
Ewuniu, może gdybym mogła każdego słonecznego dnia pojechać na działkę, to miałabym już całkiem sporo porobione. Ale tak się jakoś dziwnie składa, że zazwyczaj słońce świeci jak jestem w pracy A weź wtedy i jedź na działkę, to dopiero by było
Jeszcze czekam na jedną przesyłkę, z kolejnej zrezygnowałam i roślin będzie mniej. Ale i z tymi będę miała kłopot, gdzie je wsadzić. Eeeee .....już nic nie powiem, bo znowu Marysia będzie się ze mnie śmiała Dalii nie kupowałam wcale, pozostanę przy tych co miałam do tej pory plus dwie, ale te będę siała z nasion od Lucynki
Pomaleńku sobie wszystko zrobisz, byleby tylko pogoda na to pozwoliła. Życzenia zdrówka odwzajemniam
Gosiu, w sobotę byliśmy w Leroyu i jeszcze kilka ciemierników było, tak więc może jeszcze zdążysz coś sobie kupić. I znowu eM mnie namawiał na białego, bo jeszcze jeden się ostał, ale się nie ugięłam. Brawo ja Lilii miałam kupić tylko kilka, a niespodziewanie zrobiło się z tego kilkanaście. Będę miała niezłą zagwozdkę jak przyjdzie pora na sadzenie ich na rabatach. Niby lilie wszędzie się wcisną, ale już mam coraz mniej pomysłów, gdzie to "wszędzie" znaleźć.
Koperek jak najbardziej może być ostróżką, bo tam rosły w ubiegłym roku, ale jakoś wybiegł przed szereg. Jeszcze nigdzie się nie pokazały, a tutaj taka już wypasiona siewka
Soniu, Majesty zawsze sieję do pięciu-sześciu doniczek, ale w tym roku wzięłam większe doniczki, żeby ładnie się rozrosła. Może i nasion będzie miała dzięki temu więcej, bo tak to zawsze jest z nimi cieniutko, a jeszcze ptaki mi je podbierają. Jakoś w parku się na nią nie rzucały, a na działce muszę nasiona zabezpieczać, żeby chociaż odrobina mi została
Pszczoła kręciła się zaledwie jedna, ale wyraźnie miała parcie na szkło, bo nie tyko nie uciekała, ale specjalnie mi pozowała i większość zdjęć wyszła doskonała.
Ostatnich kilka dni znowu było bardzo zimnych, chociaż dzisiaj nareszcie wiatr się uspokoił i dzięki temu jeden stopień na plusie, aż tak nie dawał się we znaki Cały dzień świeciło słonko, ale na działkę nie pojechałam, miałam na chwilę dość po wczorajszym przemarznięciu
Może wreszcie zrobi się odrobinę cieplej, dziękuję A przynajmniej synoptycy znowu mi to obiecali
Marysiu, a cóżeś Ty się zrobiła taka pamiętliwa? Tylko miejsce i miejsce.....Oj tam,gdzieś zawsze wcisnę.....No, chyba żeby nie, bo tak też może się zdarzyć Ciągle mam nadzieję, że pustynniki jeszcze się pokażą. W końcu nieźle dostały w kość, a przed sezonem muszą dojść do siebie. Miłkowi amurskiemu przyglądałam się uważnie i niestety żadnych pąków przy nim nie widzę, a wiosenny jeszcze w ogóle nie ma zamiaru wychodzić. Ale z tego co pamiętam, to on pokazuje się dużo później, tak więc się jeszcze o niego nie martwię. Na zdrowie w tej chwili wszyscy musimy szczególnie uważać, niby nigdy go zbyt dużo, ale teraz takie życzenia są na wagę złota Wam również życzę go najwięcej, żeby wszelkie zło nie miało do Was dostępu
Małgosiu, to tylko złudzenie, że tych nasion jest tak bardzo dużo W tej masie jest aż siedem cynii, bo kupowałam różne odmiany i kolory, Dwa razy lwie paszcze, jedna wysoka, a druga zwisająca na balkon. I po raz pierwszy kupiłam facelię, w zamyśle miała zapełnić puste miejsce po przekwitniętych pustynnikach, które jak na razie jeszcze nie wyszły. Nasiona kwiatów, to jednak pryszcz.....dużo więcej mam nasion pomidorów, a miejsca jedynie na góra szesnaście krzaków. No i na balkon wepchnę może ze sześć, a odmian mam grubo ponad trzydzieści
W tym wypadku niewiele od nas zależy, ale to co można zrobić, to zrobić trzeba. Ręce mam już zdarte od ciągłej dezynfekcji, ale się nie poddaję. Już całą rodzinę nauczyłam jak prawidłowo myć i dezynfekować dłonie. Miałam obawy, jak w tym wszystkim zachowa się Filip, ale muszę przyznać, że podszedł do tematu na poważnie.
Dziękuję i Wy również na siebie uważajcie, zdróweczka
Ewelinko, komu jak komu, ale Tobie na pewno zajęcia wystarczy jeszcze na kilka lat Mi już chyba pozostanie tylko zamiana miejsc, żeby zanadto mi się nie nudziło
Marto, od jutra może wreszcie zobaczę światełko w tunelu, bo prognozy są troszkę bardziej optymistyczne. Może temperatury nie będą zbytnio oszałamiające, ale przynajmniej świat stanie się mniej ponury Bardzo już mi za tym tęskno, słońce jest dla mnie niezbędne do życia
Powiem Ci więcej: w sobotę zajechaliśmy do Leroya po rozpałkę do kominka i jeszcze jeden biały, pełny ciemiernik stał sobie wśród doniczek, ale i tym razem oparłam się namowom eMa. Był niepocieszony
Kosmos czekoladowy zaskoczył mnie zupełnie Byłam pewna, że jest na straconej pozycji, a ten tymczasem nic sobie z zimy nie zrobił. Tylko co to była za zima Hmmm....a mnie się moja czekoladka podoba, tak sobie przyjemnie powiewa na wietrze. Może z daleka nie jest bardzo widoczna, ale ja uwielbiam swoje rośliny oglądać z bliska, wtedy widać nawet najbardziej ukryte piękno
Na to słoneczko bardzo już już liczę, już mi się chce pomarudzić na bolące członki, dziękuję
Danusiu, czasami naprawdę warto zwolnić Czy Ty wierzysz w bajki i myślisz, że robota jak zając, weźmie i Ci ucieknie? A nawet jakby, to chyba tylko się z tego trzeba cieszyć. Była robota i raptem jej nie ma Niestety nigdy mnie to nie spotkało
Wczoraj pojechaliśmy na chwilę na działkę. Byliśmy tam naprawdę bardzo krótko, wszystko co sobie zaplanowaliśmy udało nam się zamknąć w półtorej godziny. Musicie uwierzyć mi na słowo, że wiem, iż w przypadku godziny, nie pisze się "półtora", niestety komputer z uporem maniaka zamienia mi właśnie na nieprawidłową formę Ja zajęłam się paleniem wcześniej przygotowanych suchotek, a eM podjął się bardzo ważnego zadania, czyli narąbania mi drewienek na rozpałkę. Ja naprawdę dużo potrafię, chociaż oczywiście nie wszystko, ale rozpalanie ognia jest poza moim zasięgiem. Co ja się zawsze nadmucham, nałykam dymu, a efekt jak zwykle jest marmiutki Mam nadzieję, że teraz już się to zmieni, bo wreszcie mam brykiety do podpalania i drobne drewka i od jutra palenie w kominku będzie tylko łatwe i przyjemne W domku, przy ogniu było oczywiście w miarę przyjemnie, ale musiałam na koniec oczywiście polecieć zdjęcia zrobić, no bo jakżeby inaczej? No i oczywiście zmarzłam tak, że trzęsłam się jak barani ogień.
Za to dzisiaj przez pól dnia siałam nasiona. Myślałam, że sobie oczy do cna wypatrzę, tyle tych nasionek było. Za pikowanie się nie zabrałam, już mi sił nie starczyło. Nie myślcie sobie, że ze mnie taki słabeusz, co to to nie. Ale jak zawsze rano wróciłam z nocnego dyżuru i zamiast pójść spać, wzięłam się za robotę Nie miałam czasu na odpoczynek, ale chociaż obiad ugotował Filip
Czasami niestety nawet i ja muszę odpocząć, właśnie nastąpiło zmęczenie materiału. Dobranoc
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42206
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Oooo....Marysiu kochana. Co to, to nie Z reguły nie odmawiam, jak ktoś mi coś proponuje. Chyba, że już to mam, albo jak na gabaryty mojej działki jest po prostu zbyt duże.I naprawdę nie pamiętam, żebym Ci czegoś odmówiła, ale skoro pamiętasz, to musiałam zaleźć Ci za skórę. Jeśli tak, to zupełnie nieświadomie i mam nadzieję, że już zostanie mi zapomniane Więcej, ja nawet pamiętam, że mam u Ciebie zamówioną żółtą rutewkę
Ten tydzień mam odrobinę lżejszy, to i wypocząć dam radę
Serdeczności
Ten tydzień mam odrobinę lżejszy, to i wypocząć dam radę
Serdeczności
- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Pierwsze koty za płoty V
Sobotni zapał w ogrodzie, zaowocował lekkim przeziębieniem.Dzisiaj nie wychodziłam nawet na taras.
Rozczulił mnie u Ciebie widok ogniska i stos porąbanego drwa.Wspomnienie dzieciństwa .W ROD-mamy zakaz palenia, ale dyskretny dymek od czasu ,do czasu puszczę
Rozczulił mnie u Ciebie widok ogniska i stos porąbanego drwa.Wspomnienie dzieciństwa .W ROD-mamy zakaz palenia, ale dyskretny dymek od czasu ,do czasu puszczę
- marta64
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2927
- Od: 8 kwie 2018, o 19:35
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, jak mogłaś nie kupić Ja to od tych flaków zaraz wróciłabym po tego ciemiernika, a już namawiana na miejscu nie opierałabym się ani przez sekundę
Lilie najfajniej sadzi się na pustym zagonku, niby to tylko cebulka, ale niektóre są spore i potrzebują solidnej dziury!
Cudnie pokazałaś przylaszczki
Zdrówka i niech przepowiednie synoptyków się spełnią
Lilie najfajniej sadzi się na pustym zagonku, niby to tylko cebulka, ale niektóre są spore i potrzebują solidnej dziury!
Cudnie pokazałaś przylaszczki
Zdrówka i niech przepowiednie synoptyków się spełnią
Pozdrawiam! Marta
Ogród pod wierzbą 3
Ogród pod wierzbą 3
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jak to gdzie posadzić lilie.Już raz pisałam.Zmniejszyć trawnik.Będzie miejsce na kwiatki i mąż będzie szczęśliwy,że ma mniej koszenia.
Ja tam całkiem zlikwidowałam trawnik i jestem szczęśliwa.
Ja tam całkiem zlikwidowałam trawnik i jestem szczęśliwa.
- kasia100780
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3148
- Od: 31 lip 2014, o 16:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
U Iwonki jak zwykle można nacieszyć oczy pięknymi zdjęciami
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 17213
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko
słoneczko mam wszystkim się marzy słoneczko non-stop i monotonia i spokój.
A jest jak jest.
ale twoje wiosenne kwitnienia takie radosne, takie perfekcyjne, takie optymistyczne?z przyjemnością je obejrzałam .
słoneczko mam wszystkim się marzy słoneczko non-stop i monotonia i spokój.
A jest jak jest.
ale twoje wiosenne kwitnienia takie radosne, takie perfekcyjne, takie optymistyczne?z przyjemnością je obejrzałam .
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Martusiu, EM namawiał i to muszę przyznać, dość usilnie, ale we mnie raptem obudził się maleńki głos rozsądku. Zbyt rzadko dopuszczam go do głosu, zamykam przed nim drzwi i nie słucham żadnych podszeptów A potem kończy się to jak zazwyczaj, czyli mam wszystkiego stanowczo zbyt dużo. I tak będzie i tym razem, bo na balkonie mam już zastawioną całą skrzynkę nowymi kwiatuszkami, a pokojowy foliaczek dosłownie pęka już w szwach od kuwetek z wysiewami. Widzisz więc, że nie mogłam postąpić inaczej. A działka zupełnie nie kuma o co kaman i ciągle tkwi w swoich ramach. W tym wszystkim, to właśnie chyba ona zachowuje największy umiar i całe szczęście, bo ja czasami gonię w piętkę, żeby że wszystkim zdążyć
O wolnym zagonku mogę sobie tylko pomarzyć, takie coś w moich warunkach przyrody, po prostu nie istnieje. To jest zwykła walka o byt i wielokrotnie muszę potem przesadzać, bo okazuje się, że tam gdzie posadziłam, absolutnie miejsca nie ma.
Przylaszczek bardzo długo nie widziałam, myślałam że wcale nie zakwitną. A one tymczasem chyba po prostu nie zgubiły ubiegłorocznych liści i kwiatki sprytnie się pod nimi ukryły. Samą mnie te liście zaskoczyły, ale jakoś się nie domyśliłam, że to jeszcze są stare
Dziękuję
W poniedziałek w drodze do pracy
Danusiu, gdyby to mój EM kosił trawniki, to być może namawiałby mnie jeszcze usilniej ale on w tym zupełnie nie bierze udziału. Zazwyczaj do koszenia przyjeżdża Filip, a jak on nie może, to koszę ja. Gdybym je zlikwidowała, to chyba musiałabym zamieszkać na działce, żeby to wszystko obrobić. Dwie prace skutecznie pozbawiają mnie czasu, już i tak ostatnio mam wrażenie, że wpadam tam tylko do roboty, a gdzie w tym wszystkim czas na przyjemność? Na czytanie książki, na wsłuchanie się w otaczające mnie dźwięki, na kiwanie palcem w bucie? A ja tak to lubię Zresztą trawniki też już zmniejszyłam i tam powstały różanki. I czasami sama siebie się pytam po co mi to było?
Kasiu, bo to wiosna radosna i każda najmniejsza jej oznaka, cieszy mnie w dwójnasób Z przyjemnością przyglądam się tym maluchom i raduję się nimi. A jeśli i Wam sprawiają one przyjemność, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się cieszyć
Aniu, jesteś nareszcie Już się stęskniłam za Twoimi wpisami i za Twoim Dębowym. Wiosna jeszcze maleńka, jeszcze trzeba uważnie jej wypatrywać, ale każda jej najmniejsza oznaka ogromnie cieszy. Wśród dominujące w tej chwili szarości, niewielkie plamki koloru, niezwykle silnie przyciągają mnie wzrok. Wydają się mnie wołać, żebym tylko przy kucnęła i się nimi zachwyciła. Co robię oczywiście z ochotą
Cieszynianka będzie kwitła
W poniedziałek zajechałam po pracy na działkę na dosłowną chwileczkę. Podjechałam rowerkiem pod główną bramę i już zanim sięgnęłam do torby, wiedziałam że nie zabrałam klucza ani od bramy ani od furtki Jeszcze z główną bramą sobie poradziłam na luzaku, ale z furtką bezpośrednio na działkę nie poszło mi już tak łatwo. Przymierzałam się ze wszystkich stron jakby tutaj przeskoczyć na drugą stronę, nawet próbowałam stawać na rowerze, ale nijak mi to nie wychodziło. Na szczęście na sąsiedniej działce, wypatrzyłam sąsiada. Co prawda już od dłuższego czasu coś robił w szklarni, musiałam więc uzbroić się w cierpliwość, a jak z niej w końcu wyszedł, głośno krzyczeć , bo był dość daleko ode mnie. Nie mogłam do niego po prostu zajść, bo nasze działki nie stykają się nawet plecami, tylko są ze sobą po ukosie, a wejście do sąsiada znajduje się od strony lasu. Musiałbym do niego spory kawałek przejść i pewnie w końcu bym to zrobiła, ale na szczęście nie było to konieczne i moje rozpaczliwe krzyki zostały w końcu usłyszane. Sąsiad zachował się jak prawdziwy mężczyzna i pomógł kobiecie, wyciągnął drabinę i po drabinie przeszedł na moją działkę, wyciągnął zapasowy klucz ze schowka, i nareszcie furtka do mojego raju stała przede mną otworem
Dwie godziny to naprawdę bardzo niewiele czasu. Chwilkę się tylko rozejrzałam, zrobiłam kilka zdjęć i wzięłam się do roboty. Pozimowy bałagan mam ogromny. Z każdego kątka i zakątka sterczą w niebo, jak oskarżycielski palec, suche badyle. Tylko z jednej części działki wywiozłam na kompost, aż cztery taczki śmieci Jak tylko znajdę chwilkę czasu, to będę je palić, a jak nie, to zasilą kompostownik, z którym i tak nie mam co zrobić. Wiem, że za chwilę posypią się na moją głowę gromy, że to złoto ogrodnika, że nic lepszego na działce nie ma, ale ja naprawdę nie mam gdzie tego złota sypać. Jedynie wczesną wiosną mogłabym to zrobić, ale moje rabatki i tak już mi się wysypują na ścieżki. W końcu wszystkie zamieniłyby mi się w podwyższone rabaty, wystarczyłoby tylko otoczyć je deskami i miałabym skrzynie na warzywa. Tylko czy o to mi chodzi? Czasami część kompostu wykorzystuję, ale zazwyczaj eM wywozi, bynajmniej nie do lasu, tylko do punktu, który przyjmuje różnego rodzaju odpady, w tym również roślinne Nie zrobiłam nic więcej, bo czas minął jak z bicza strzelił i musiałam wracać do domu. A była to droga przez mękę. Już od jakiegoś czasu szwankował mi rower i właśnie tego dnia postanowił mi dokopać solidnie. Dojechałam na ostatnich pedałach, na koniec jeszcze zajechałam na stację benzynową napompować koła i padłam beż życia
W domu wyciągnęłam jedyną kobiecą broń, czyli zapowiedziałam eMowi, że jeśli zaraz mi tego nie naprawi, to się po prostu rozpłaczę Może i nie była to najlepsza taktyka, ale najważniejsze, że podziałała i teraz znowu mogę już pomykać rowerkiem jak na rączym rumaku
Dzisiaj zupełnie niespodziewanie miałam całkowicie wolny. Nie szłam ani do jednej, ani do drugiej pracy i nawet nie byłam po nocy. Takie wydarzenia są jak podarek od losu który postanowiłam wykorzystać na wyjazd na działkę. Tyle mam tam pracy, że czeka mnie jeszcze taki niejeden, a i tak nie będę mogła powiedzieć, że skończyłam. Zresztą nigdy nie osiągam takiego stanu. Zawsze się okazuje, że mogę zaczynać od początku, bo najwcześniej obrobiona rabatka w tym czasie znowu zdążyła zarosnąć.
Dzisiejszy dzień w dalszym ciągu był pod znakiem wycinania suchych chabazi. Już wycięłam prawie wszystkie, przy okazji skróciłam kilka róż i uszczupliłam hortensję dębolistną. Obiecywałam jej to już od dawna, ale jakoś zawsze w końcu robiło mi się jej szkoda i odpuszczałam. Latem oczywiście żałowałam swojej decyzji, bo zajmuje bardzo dużo miejsca, a najgorsze jest to, że szczelinie zasłania światło aż trzem borówkom Dzisiaj wreszcie spełniłam swoje groźby i duża jej część wylądowała razem z innymi gałęziami do spalenia.Nie wiem kiedy ja to wszystko spalę, tyle tego się zrobiło, a przecież róże dopiero liznęłam. Całe szczęście, że nie dosłownie, bo jęzor w tej chwili miałabym chyba całkiem rozryty i kolczasty jak opuncja
W końcu miałam już dość wycinania badyli, zarówno tych kłujących, jak i tych bez kolców i wzięłam się za zgrabianie grubych dywanów liści Od razu na działce zrobiło się czyściej, oczywiście tylko wtedy, jeśli przymknęło się oko na odkryte niespodziewanie chwasty. Dopiero teraz tak na prawdę pokazały się w całej okazałości i widać, że taka zima jak ostania, to tylko mód na ich serca. Przez ten czas nabrały nie tylko ciałka, ale i ciała, zrobiły się dostojne i nie tak łatwo dadzą się wypędzić z należnego im miejsca
Na sam koniec spróbowałam wypielić chociaż część rabatki i powiem Wam, że nawet mi to wyszło. Mimo iż ziemia w dalszym ciągu jest bardzo mokra, to pieliło się całkiem fajnie. Już się cieszyłam, że w następnym tygodniu ruszę z pieleniem na całego, a tymczasem znowu zapowiadają deszcze Skąd się bierze tyle tej wody? Nie pada dosłownie od kilku dni i teraz ma się zacząć od początku? Miałam nadzieję, że wreszcie trochę się wszystko obsuszy, a tymczasem nic z tego.
Ciekawa jestem na ile uda mi się zrealizować swoje plany na następny tydzień. Nawet jeszcze nie wiem, czy w zaistniałej sytuacji w ogóle dostanę urlop, ale jak na razie nikt nie mówił, żeby nie.
Czosnek niedźwiedzi od Marysi ma już całkiem konkretne listki
Pozdrowionka
O wolnym zagonku mogę sobie tylko pomarzyć, takie coś w moich warunkach przyrody, po prostu nie istnieje. To jest zwykła walka o byt i wielokrotnie muszę potem przesadzać, bo okazuje się, że tam gdzie posadziłam, absolutnie miejsca nie ma.
Przylaszczek bardzo długo nie widziałam, myślałam że wcale nie zakwitną. A one tymczasem chyba po prostu nie zgubiły ubiegłorocznych liści i kwiatki sprytnie się pod nimi ukryły. Samą mnie te liście zaskoczyły, ale jakoś się nie domyśliłam, że to jeszcze są stare
Dziękuję
W poniedziałek w drodze do pracy
Danusiu, gdyby to mój EM kosił trawniki, to być może namawiałby mnie jeszcze usilniej ale on w tym zupełnie nie bierze udziału. Zazwyczaj do koszenia przyjeżdża Filip, a jak on nie może, to koszę ja. Gdybym je zlikwidowała, to chyba musiałabym zamieszkać na działce, żeby to wszystko obrobić. Dwie prace skutecznie pozbawiają mnie czasu, już i tak ostatnio mam wrażenie, że wpadam tam tylko do roboty, a gdzie w tym wszystkim czas na przyjemność? Na czytanie książki, na wsłuchanie się w otaczające mnie dźwięki, na kiwanie palcem w bucie? A ja tak to lubię Zresztą trawniki też już zmniejszyłam i tam powstały różanki. I czasami sama siebie się pytam po co mi to było?
Kasiu, bo to wiosna radosna i każda najmniejsza jej oznaka, cieszy mnie w dwójnasób Z przyjemnością przyglądam się tym maluchom i raduję się nimi. A jeśli i Wam sprawiają one przyjemność, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się cieszyć
Aniu, jesteś nareszcie Już się stęskniłam za Twoimi wpisami i za Twoim Dębowym. Wiosna jeszcze maleńka, jeszcze trzeba uważnie jej wypatrywać, ale każda jej najmniejsza oznaka ogromnie cieszy. Wśród dominujące w tej chwili szarości, niewielkie plamki koloru, niezwykle silnie przyciągają mnie wzrok. Wydają się mnie wołać, żebym tylko przy kucnęła i się nimi zachwyciła. Co robię oczywiście z ochotą
Cieszynianka będzie kwitła
W poniedziałek zajechałam po pracy na działkę na dosłowną chwileczkę. Podjechałam rowerkiem pod główną bramę i już zanim sięgnęłam do torby, wiedziałam że nie zabrałam klucza ani od bramy ani od furtki Jeszcze z główną bramą sobie poradziłam na luzaku, ale z furtką bezpośrednio na działkę nie poszło mi już tak łatwo. Przymierzałam się ze wszystkich stron jakby tutaj przeskoczyć na drugą stronę, nawet próbowałam stawać na rowerze, ale nijak mi to nie wychodziło. Na szczęście na sąsiedniej działce, wypatrzyłam sąsiada. Co prawda już od dłuższego czasu coś robił w szklarni, musiałam więc uzbroić się w cierpliwość, a jak z niej w końcu wyszedł, głośno krzyczeć , bo był dość daleko ode mnie. Nie mogłam do niego po prostu zajść, bo nasze działki nie stykają się nawet plecami, tylko są ze sobą po ukosie, a wejście do sąsiada znajduje się od strony lasu. Musiałbym do niego spory kawałek przejść i pewnie w końcu bym to zrobiła, ale na szczęście nie było to konieczne i moje rozpaczliwe krzyki zostały w końcu usłyszane. Sąsiad zachował się jak prawdziwy mężczyzna i pomógł kobiecie, wyciągnął drabinę i po drabinie przeszedł na moją działkę, wyciągnął zapasowy klucz ze schowka, i nareszcie furtka do mojego raju stała przede mną otworem
Dwie godziny to naprawdę bardzo niewiele czasu. Chwilkę się tylko rozejrzałam, zrobiłam kilka zdjęć i wzięłam się do roboty. Pozimowy bałagan mam ogromny. Z każdego kątka i zakątka sterczą w niebo, jak oskarżycielski palec, suche badyle. Tylko z jednej części działki wywiozłam na kompost, aż cztery taczki śmieci Jak tylko znajdę chwilkę czasu, to będę je palić, a jak nie, to zasilą kompostownik, z którym i tak nie mam co zrobić. Wiem, że za chwilę posypią się na moją głowę gromy, że to złoto ogrodnika, że nic lepszego na działce nie ma, ale ja naprawdę nie mam gdzie tego złota sypać. Jedynie wczesną wiosną mogłabym to zrobić, ale moje rabatki i tak już mi się wysypują na ścieżki. W końcu wszystkie zamieniłyby mi się w podwyższone rabaty, wystarczyłoby tylko otoczyć je deskami i miałabym skrzynie na warzywa. Tylko czy o to mi chodzi? Czasami część kompostu wykorzystuję, ale zazwyczaj eM wywozi, bynajmniej nie do lasu, tylko do punktu, który przyjmuje różnego rodzaju odpady, w tym również roślinne Nie zrobiłam nic więcej, bo czas minął jak z bicza strzelił i musiałam wracać do domu. A była to droga przez mękę. Już od jakiegoś czasu szwankował mi rower i właśnie tego dnia postanowił mi dokopać solidnie. Dojechałam na ostatnich pedałach, na koniec jeszcze zajechałam na stację benzynową napompować koła i padłam beż życia
W domu wyciągnęłam jedyną kobiecą broń, czyli zapowiedziałam eMowi, że jeśli zaraz mi tego nie naprawi, to się po prostu rozpłaczę Może i nie była to najlepsza taktyka, ale najważniejsze, że podziałała i teraz znowu mogę już pomykać rowerkiem jak na rączym rumaku
Dzisiaj zupełnie niespodziewanie miałam całkowicie wolny. Nie szłam ani do jednej, ani do drugiej pracy i nawet nie byłam po nocy. Takie wydarzenia są jak podarek od losu który postanowiłam wykorzystać na wyjazd na działkę. Tyle mam tam pracy, że czeka mnie jeszcze taki niejeden, a i tak nie będę mogła powiedzieć, że skończyłam. Zresztą nigdy nie osiągam takiego stanu. Zawsze się okazuje, że mogę zaczynać od początku, bo najwcześniej obrobiona rabatka w tym czasie znowu zdążyła zarosnąć.
Dzisiejszy dzień w dalszym ciągu był pod znakiem wycinania suchych chabazi. Już wycięłam prawie wszystkie, przy okazji skróciłam kilka róż i uszczupliłam hortensję dębolistną. Obiecywałam jej to już od dawna, ale jakoś zawsze w końcu robiło mi się jej szkoda i odpuszczałam. Latem oczywiście żałowałam swojej decyzji, bo zajmuje bardzo dużo miejsca, a najgorsze jest to, że szczelinie zasłania światło aż trzem borówkom Dzisiaj wreszcie spełniłam swoje groźby i duża jej część wylądowała razem z innymi gałęziami do spalenia.Nie wiem kiedy ja to wszystko spalę, tyle tego się zrobiło, a przecież róże dopiero liznęłam. Całe szczęście, że nie dosłownie, bo jęzor w tej chwili miałabym chyba całkiem rozryty i kolczasty jak opuncja
W końcu miałam już dość wycinania badyli, zarówno tych kłujących, jak i tych bez kolców i wzięłam się za zgrabianie grubych dywanów liści Od razu na działce zrobiło się czyściej, oczywiście tylko wtedy, jeśli przymknęło się oko na odkryte niespodziewanie chwasty. Dopiero teraz tak na prawdę pokazały się w całej okazałości i widać, że taka zima jak ostania, to tylko mód na ich serca. Przez ten czas nabrały nie tylko ciałka, ale i ciała, zrobiły się dostojne i nie tak łatwo dadzą się wypędzić z należnego im miejsca
Na sam koniec spróbowałam wypielić chociaż część rabatki i powiem Wam, że nawet mi to wyszło. Mimo iż ziemia w dalszym ciągu jest bardzo mokra, to pieliło się całkiem fajnie. Już się cieszyłam, że w następnym tygodniu ruszę z pieleniem na całego, a tymczasem znowu zapowiadają deszcze Skąd się bierze tyle tej wody? Nie pada dosłownie od kilku dni i teraz ma się zacząć od początku? Miałam nadzieję, że wreszcie trochę się wszystko obsuszy, a tymczasem nic z tego.
Ciekawa jestem na ile uda mi się zrealizować swoje plany na następny tydzień. Nawet jeszcze nie wiem, czy w zaistniałej sytuacji w ogóle dostanę urlop, ale jak na razie nikt nie mówił, żeby nie.
Czosnek niedźwiedzi od Marysi ma już całkiem konkretne listki
Pozdrowionka