Witajcie!
I znów minął miesiąc od mojego ostatniego wpisu...Zmęczona jestem ja, zmęczony jest ogród, a róże jakby tego nie zauważały i nadal niezmordowanie kwitną. To wszystko za sprawą wyjątkowo ciepłego października. Taka pogoda powinna cieszyć..., a jednak wcale tak nie jest. Martwi mnie, że róże zamiast szykować się do snu są w pełnej gotowości. Co prawda nie wszystkie, ale sporo z nich nie ma nawet zamiaru udać się na zasłużony odpoczynek.
Poprzedni weekend sprzyjał ogrodowym pracom. Przemogłam lenia i ruszyłam na rabaty. Trochę posprzątałam opadnięte liście, przesadziłam dwie róże z donic do gruntu. Pożegnałam definitywnie Eden Rose, Souvenir du Dr Jamain, Tuscany i Great North Eastern Rose. Szykuję się też do wyeksmitowania Elmshorna, ale zostawię go do wiosny, bo ogrodowy zapał uleciał wraz z pogorszeniem pogody.
Zdjęcia są w miarę aktualne, bo z października.

Jagi!
Sezon był rzeczywiście koszmarnie suchy, długi i jakiś taki ogólnie męczący. Sama się dziwię, że róże zechciały obdarzać mnie kwiatami, bo w tym roku poświęciłam im znacznie mniej czasu niż zwykle. Na dodatek ostatni raz dostały jeść z końcem czerwca, a i z podlewaniem też bywało różnie...
Bravo ma swoje prawa i potrzebuje sporo naszej uwagi, więc ogród nie był w tym sezonie priorytetem. A co do wystaw... Te, już przerabialiśmy z moim ukochanym Mangiem

Wszystko można zorganizować tak, żeby nie sterczeć na wystawie godzinami i wtedy pies się nie będzie nudził. Zresztą sprawa jeszcze jest otwarta, bo na razie Bravo jest zbyt młody. Za kilka miesięcy zdecydujemy, czy się w to angażować. Chociaż muszę przyznać, że to super przygoda i spore emocje. Niektóre psy podchodzą do tego z niezwykłym spokojem, inne widać, że stresują się nie mniej od właścicieli. Ale jest to również okazja do nawiązania ciekawych znajomości w obrębie rasy, wymiany doświadczeń, często wręcz bezcennych, bo wielu ludzi to często pasjonaci, myśliwi, którzy (chociaż nie wszyscy) chętnie dzielą się swoją wiedzą w dziedzinie prowadzenia i wychowania dość upartych i czasem trudnych posokowców. To psy z charakterem i często potrzebują naprawdę doświadczonej ręki i dużej konsekwencji w wychowaniu, bo inaczej gotowe wejść na głowę właścicielowi.
Werka, tak, rozłożenie linii kroplujących to był jeden z lepszych pomysłów

Mazowsze od kilku lat boryka się z suszami i między innymi to spowodowało, że postanowiliśmy się wspomóc przy podlewaniu właśnie tym systemem. Co prawda nic nie zapewni lepszego podlania niż opady z nieba, ale nawadnianie kropelkowe bardzo pomaga, zwłaszcza gdy brakuje czasu aby stanąć pod każdym z 200 krzaków i obficie, sprawiedliwie podlać.
A tulipany...owszem posadziłam...Po czym Bravo wszystkie cebule wykopał

Część zapewne zeżarł, bo znalazłam tylko jedną, a posadziłam cztery opakowania. Zresztą nie poprzestał tylko na tulipanach. Dobrał się także do lilii - niestety i kolejne cebule uległy unicestwieniu. Dopóki nie wyrośnie z kopania i wygrzebywania wszystkiego, nie będę sadziła nic nowego, bo szkoda kasy i nerwów. Poczekam aż dorośnie. Może kiedyś zmądrzeje i nie będzie tak psocił?
Werbenę muszę i ja posiać. Może zanim pies ją zniszczy, to zdąży zakwitnąć?
Igala, piesek czuje na pewno krety, bo ogród przekopany wzdłuż i wszerz, ale cebulki to już wykopuje celowo. Przyłapałam go na zabawie w podrzucanie, toczenie, rozgryzanie pyskiem na drobne kawałki i rozwłóczenie po całym ogrodzie

Podejrzewam go również o zeżarcie niejednej, bo szczątków jakoś mało, a pozostałości z łupinami są ponad wszelką wątpliwość jego dziełem.
Daysy, jak sadzimy maleńkie sadzonki, na dodatek z gołym korzeniem, to nam się wydaje, że przecież mają mnóstwo miejsca...Potem, po dwóch, trzech sezonach okazuje się, że robi się ciasno, a z tych maleństw wyrastają potężne krzaczory i trzeba przesadzać, albo godzić się z panującą ciasnotą. Ja niektórych róż nawet nie zamierzać ruszać, bo nie dałabym rady, a i ryzyko powikłań po takiej 'operacji' wydaje mi się zbyt duże. Będę wiosną cięła mocniej, a po pierwszym kwitnieniu też nie pożałuję sekatora. Może to coś da i powstrzyma zapędy niektórych potworków
Kania, dzielenie się z Wami obserwacjami dotyczącymi róż, to dla mnie czysta przyjemność
Czy jednak mój ogród jest dla nich miejscem idealnym? Trudno powiedzieć, bo ziemia u mnie uboga, piaszczysta, mocno przepuszczalna. I na dodatek te susze...A jednak królowe jakoś dają sobie radę. Myślę, że wzbogacanie gleby kompostem oraz nawożenie gnojówką końską, to klucz do sukcesu
adka321, kupiłaś bardzo ciekawe odmiany

Jedynie nigdy nie miałam Johann Wolfgang von Goethe. Reszta w większości nadal rośnie w moim ogrodzie. Róże wielkokwiatowe lubię, ale ona mają specjalne wymagania tj. nie kwitną aż tak obficie jak Austinki, powtarzają skąpo i u mnie marzną. W większości musiałam z nich zrezygnować, chociaż kwiaty rzeczywiście mają zabójczo piękne. Pozostało mi może kilka sztuk i raczej nie pokuszę się o polecenie żadnej z nich.
A odnośnie Eden Rose, to swojej się już pozbyłam, ale mam nadzieję, że moje doświadczenie z tą odmianą Cię nie zniechęciło. Widocznie u mnie nie każda róża czuje się dobrze, nie każda chce rosnąć i kwitnąć, dlatego eliminuję te, które się nie sprawdziły.
Jadziu, och, gdyby nie ten przeklęty przędziorek to jakież mogłoby być kwitnienie?

A i róże o wiele silniejsze i zdrowsze! Niestety dużo mojej w tym winy, bo gdybym nie zlekceważyła pierwszych objawów, to może w tej walce nie stałabym na straconej pozycji? Cóż, mam nauczkę i może w przyszłym sezonie uda mi się w porę zareagować...
Z suszą borykamy się w tym roku wszystkie, ale czy mamy wpływ na pogodę? Niestety, nie mamy, więc nie pozostaje nam nic innego jak wziąć wąż w ręce i podlewać. Może listopad przyniesie nam trochę opadów i nasze róże nieco zasili w wodę przed zimą?
A psotnik ostatnio pogryzł w drobiazgi swoją plastikową miskę do wody i poduszkę z gąbki, na której siedziałam latem na ogrodowym fotelu. Jak weszłam do domu, to w pierwszej chwili pomyślałam, że to nasz narożnik tak rozpracował i aż mi się słabo zrobiło na ten widok, tak było naszatkowane. Wszędzie kawałki gąbki a pokrowiec cały w strzępach...
Ewa - Pashmina, minął czas róż, chociaż u mnie nadal pojedyncze egzemplarze nie dają za wygraną i kwitną, ale hortensje w większości już poschły. I znów nam przyjdzie z niecierpliwością czekać kolejnego sezonu
Irenko, róże kwitną, a niektóre mają jeszcze nawet sporo pąków, ale pewnie nie zdążą ich rozwinąć, bo coraz chłodniej. Kilka Austinek ma ochotę na chyba już piąte podejście, np. Darcey Bussel, Port Sunlight czy Winchester Cathedral, która właściwie to kwitnie prawie bez przerwy przez cały sezon. Podobnie rzecz ma się z Abrahamem Darby i Crocus Rose

A propos Crocus Rose... mam tę odmianę od 2014 roku. Wiosną przycięłam go praktycznie o połowę i na niewiele się to zdało, bo odrósł jeszcze szybciej. Wiosną znów będę mocno ciąć i po pierwszym kwitnieniu również spróbuję z mocnym cięciem, bo muszę jakoś okiełznać jego zapędy. Pewnie przez to letnie, mocniejsze cięcie dłużej poczekam na kwiaty, ale muszę tak zrobić, bo inaczej gotów zarosnąć całkiem Wisley 2008 i Sharifa Asma.
Teresko, wyobraź sobie, że do tej pory nie zamówiłam żadnej róży

Jestem zmęczona tym sezonem, poza tym młody pies jakoś zniechęca do nowych nasadzeń...I chociaż kilka miejsc mam, to wybór jest trudny i chyba odłożę ten temat do wiosny.
Gosiu, przeczytaj, co powyżej napisałam do Irenki o Crocus Rose. Nie chcę Cię załamywać, ale ta róża potrafi wyrosnąć na prawdziwego giganta. Jeśli sadzonka silna, miejsce jej podpasuje, to rozmiary może osiągnąć znacznie przekraczające wszelkie opisy
Eden Rose, to już zamknięty rozdział. Zawsze podziwiam Twoją, bo pięknie rośnie aż miło patrzeć. Widocznie trafiłaś na dobrą jakość sadzonki, ma też optymalne w tym miejscu dla siebie warunki, więc nie pozostaje jej nic innego jak wdzięcznie zdobić ogród i cieszyć oczy właścicielki
Krótka przerwa spowodowana brakiem uśmieszków.