Najpierw jeździł zapomniany w bagażniku (lato) przez trzy tygodnie - ledwie przeżył. Z kolei trafił, dość pechowo, w wąski pas ziemi między oczko a alejkę. Stąd musiał być rutynowo cięty dwa razy w roku, by nie zasłonił oczka i nie zatarasował przejścia.
Obecnie unosi się radośnie na wysokość 160 cm.
Może nie byłoby w tym nic dziwnego, ale to jałowiec płożący (Juniperus horizontalis).

Jałowiec całkowicie zaspakaja roczne zapotrzebowanie na stroisz.