No i właśnie stało się to, czego się obawiałam. Sphagnum

. Zrobiłam tak, jak radziłaś. Wyjęłam połowę tego szitu, bo upchane w doniczce było niemożebnie. Powycinałam kółeczka w doniczce i nie moczyłam zbyt intensywnie, żeby nie zalać. Dziś zerknęłam do doniczki, a tam...? Pleśń. Korzenie na pół: trochę zielone, trochę czarne. Masakra. Poobcinałam to, co zdechłe, zasypałam cynamonem. Po pracy włożę roślinę do drobnej kory, bo widocznie zabawa ze sphagnum jest nie dla mnie. Nie wiem, jakoś to podłoże mnie nie przekonało. Bo zrobiłam wszsytko, jak należy, a mimo to....
W korze wszystkie falki mają się dobrze, kwitną, są śliczne, a tu od razu w tym mchu takie cuda. Czemu producenci wkładają miniatury do mchu. Nie mogą do normalnej kory?