Mój bluszcz przegrał walkę z sezonem grzewczym. Tak samo jak skrzydłokwiat i pachira (jakim cudem? O.o).
Ale skupmy się na pozytywach!
To mój najświeższy nabytek. Prezent rocznicowy od męża. "Ja nie wiem, cięte kwiaty kompletnie do Ciebie nie pasują". Przyznaję, ze niegdy nie wiem, czy to miniaturka, czy po prostu bardzo młoda roślinka...

Ten kolega też jest nabytkiem dość świeżym. Dałam mu jednak szansę sprawdzenia, czy będzie mu u mnie dobrze. Rośnie i wypuszcza, więc chyba tak:

A to przywiozła mi niedawno mama. Wyrosło jej w doniczce i stwierdziła, że mi się spodoba. Nie mam pojęcia co to, ale rośnie.

A teraz to, co się radośnie rozrosło, część pierwsza.

Mój radosny filodendron rośnie niepowstrzymanie:

Przywieziony w zimnie od kuzynki eszynantus stwierdził, że mu u mnie dobrze i rośnie jak szalony:

A ta panienka postanowiła wypuścić odnóżkę. Czy nie powinna rosnąć w szerszej donicy jak się na boki rozrasta?

A na koniec wyjaśnienie mojego braku czasu, tego że mogę być nerwowa i w ogóle wszystkiego:

Ze stanem zdrowia tej szlachetnej kociej damy walczymy od stycznia i jakoś końca nie widać, bo znów coś wygląda nie tak jak powinno.
