Podsumowanie roku 2020
Miniony rok był naprawdę dziwny z różnych powodów. Zimy w zasadzie nie było. Chociaż do tego chyba się już przyzwyczailiśmy przez ostatnie kilka lat. Wiosna przyszła bardzo wcześnie. A zaraz potem przyszedł, a może przyjechał albo przyleciał covid. Po prostu pojawił się i jeszcze bardziej dziwnie się zrobiło...Ogrody, ogródki i działki były wytchnieniem, wentylem bezpieczeństwa i namiastką normalności.

- tak wyglądała poprzednia zima

zdjęcie z 15.01.20r

- 31.01.20r
W
lutym już kwitły pierwsze kwiaty:
Przez epidemię moi panowie wykazali większe zainteresowanie działką. Miało to dobre strony. Doczekałam się nowego obrzeża ( z marmuru

) na rabacie przy stole. Postawili ściankę z palet przy altance i co najważniejsze zrobili nowy kompostownik. Stary miał już chyba ponad 10 lat i się rozpadał. Nowy jest większy i solidny. Były pewne problemy z jego umieszczeniem na miejscu starego, ale się udało i pasuje idealnie. W połowie
marca spadł pierwszy śnieg. Leżał prawie cały dzień

Sporo już wtedy kwitło. Śnieg jednak na roślinach nie zrobił wrażenia.

- 10.03.20r

- 14.03.20r

- ścianka stała się tłem dla roślin na nowotworzonej rabaty

- nowe obrzeże

- nawet powojniki ostro wystartowały i miały już pąki w marcu - 22.03.20r
Ograniczenia w poruszaniu się i przymusowe siedzenie w domu zmobilizowały mnie do siewu. Dawno tego nie robiłam
W zeszłym roku miałam sporo roślin jednorocznych - to też było dziwne

. Posiałam słoneczniki ozdobne, przypołudniki, nagietki, groszek pachnący i chabry. Dostałam siewki nasturcji.
W
kwietniu było już kolorowo i niestety sucho. Konieczne było podlewanie. Dobrze, że szybko wodę puścili.
W
maju niestety nie było festiwalu kolorów na rabacie kwaśnej. Nie dość,że rozjechały się terminy kwitnień rh i azalii to jeszcze kwitły niezbyt obficie.
Nie zawiodły jednak irysy i wczesne powojniki.

- 31.05.20r
W
czerwcu oczywiście szalały i królowały róże.
Chociaż latem większość ograniczeń została zniesiona to jednak żadnych targów ogrodniczych nie było. Bardzo mi tego brakowało. I spotkań z ludźmi - rodziną, przyjaciółmi, ogrodniczkami. To że nie było targów to wcale nie znaczy, że mniej roślin mi przybyło. Oczywiście, że nie

Były przecież wymiany forumowe i zakupy gdzie popadnie. Jeszcze przed covidem byłam na giełdzie w Gdańsku. Niesamowite wrażenie. Byłam wręcz oszołomiona ilością kwiatów, a także dodatków, dekoracji i innych dupereli

Pierwszy raz byłam w takim miejscu. Wróciłam z kolekcją prymulek

Gdy latem wszystko wracało do "normy" panowie stracili zainteresowanie działką. I dobrze, bo zaczęli za bardzo ingerować w moje działkowanie. Sporo jednak zrobili i to im się chwali. Miałam sporo pomysłów, które wprowadzili w życie. Dostałam też nową skrzynię na pomidory, w której rozgościła się też nasturcja.
Lipiec tradycyjnie należał do liliowców, więc był pstrokaty. Wciąż jeszcze kwitły róże. Na szczęście nie było takich upałów jak w poprzednich latach. Czasem nawet padało. Pod koniec miesiąca szalejąca burza zniszczyła pergolę przy siatce i wszystkie wielkie róże tam rosnące legły na ścieżkę przy działce. Potworny widok. Aż żal było patrzeć. Przez wiele dni miałam co robić. Musiałam wszystko ściąć, pociąć i wynieść. Zrobiliśmy nową podporę dla tych różanych potworów

- ja dostałam kwiatki, a kota pudełko
Miała też niebezpieczne spotkanie, ale zachowała stoicki spokój

Ja chyba bardziej byłam wystraszona:
Sierpień był piękny i leniwy. Niewiele mogłam robić, bo kręgosłup nie pozwalał. Na szczęście pogoda była w miarę łaskawa. Miniony rok był też nietypowy z powodu dalie, które zagościły u mnie po kilku latach przerwy. Te dalie to efekt wyprzedaży w Castoramie. Oczywiście okazały się inne niż na opakowaniu, ale i tak były piękne.

- hortensje kwitły bardzo słabo...
Wrzesień był krainą łagodności pod względem kolorów

Oczywiście mnóstwo roślin jeszcze kwitło, ale krzykliwe barwy skończyły się z liliowcami. Prym wiodły hortensje, zawilce, rozchodniki, wrzosy i zimowity. Część róż powtarzało kwitnienie. Czas jakby zwolnił, temperatury były niższe, kręgosłup ciut odpuścił i mogłam zabrać się za nową rabatę. Znalazły tam miejsce rośliny od Marty (

) i mój wymarzony oczar. Później oczywiście dopakowałam tam wiosennych cebulek
Październik od lat jest ciepły i kolorowy. Kończyłam wiele prac, sadziłam cebulki, przesadzałam, dopieszczałam nowe rabatki. Niestety owoców było niewiele mimo udanego kwitnienia. Czereśni dosłownie 2 garści zjadłam. Jabłek też nie było w nadmiarze. Taki rok...
Długo i ładnie kwitły chryzantemy. Nie zakwitła jednak nerina, której cebulki posadziłam wiosną. Ponoć to u niej normalne. Nie wiem jednak czy przeżyją tę zimę, która nas nawiedziła w tym roku
W
listopadzie było kilka zimnych nocy, a nawet dni. Mimo wszystko było ładnie i kwitnąco. Nic nie zapowiadało tej zimowej zimy. Niestety za bardzo przyzwyczaiłam się do "angielskich" zim i zupełnie nic nie zabezpieczyłam. Co z tego wyniknie okaże się za kilka miesięcy.
Grudzień był stosunkowo ciepły, ale ponury. Róże się nie poddawały i w większości były zielone. Nawet zawiązywały nowe pąki i próbowały kwitnąć.
Miniony rok przyniósł sporo zmian na działce. Powstały nowe rabaty, nowe obrzeża i kompostownik. Wycięliśmy winobluszcz, który tam był od dawna. Jak kupiłam działkę to on tam już rósł. Troszkę go ucywilizowałam, ale rósł i był symbolem tej działki

Teraz w tamtym miejscu powstała nowa rabata, której gwiazdą jest oczar. Oczar to spełnienie mojego kolejnego marzenia ogrodowego. Długo nie niego czekałam. Pierwszym takim wymarzeńcem była magnolia. Kolejnym jarząb, który kupiłam z okazji 10-lecia działki. Marzenia się spełniają. Czasem tylko trzeba dłużej poczekać

Rok 2020 na pewno będzie pamiętny. Brak targów rekompensowałam sobie wyjazdami do szkółek. W każdej coś kupiłam. Najdalszą i najciekawszą wyprawą był wypad do szkółki i Ogrodów Pokazowych we Franku. Cudowne wrażenia. Wszystkim polecam. Sporo roślin tam kupiłam. Ciekawe jak się zaaklimatyzują u mnie.
