Zdarza się, że jak jest miłość to rozum mówi dobranoc.

Zamiast poczekać na wiosnę, zabrałam się za swoje
ulubione zajęcie przy całkiem niesprzyjającej pogodzie. Wprawdzie jest posprzątane i niemal wszystkie roślinki nakarmione,
a nawet kosz chwastów uzbierany, ale ja się rozchorowałam.

Tyle mojej przyjemności, że Ewa - wiecie o kim mowa -, która
zrobiła inspekcję - podglądałam przez okno, jak wącha wawrzynek i głaszcze oprowadzającego Ją kotka, wystawiła
pozytywna ocenę.

Przed kilkoma dniami zdążyłam "złapać" trochę wiosny na rabacie.Nie wszystkie się zmieściły.
Gosiu, Ewa mówi, że teraz jest jeszcze ładniejszy. Ma dobre miejsce. Z daru mojej ulubionej forumowiczki, (kilku)
który załatwiła ubiegłoroczna zima, jeden coś wypuszcza
. Mam nadzieję, że coś z niego będzie. Widocznie są rzeczywiscie
późniejsze. Nie mam z nimi doświadczenia.
Yoasiu, a czy doniczka była porządnie zabezpieczona? Chyba żadna roślina bez tego nie przeżyje w doniczce.
Lawendo,miło mi.
Co do kotków - jednak w psychice coś zostaje. Potomstwo - z konieczności - tylko przez ludzi
jest niepożądane. Biedactwa.Nie mogą mieć samej przyjemności.
Mufko,
witaj nowy gościu.
Jagodo[/b], nigdy nic nie wiadomo, jak znam życie. Trochę znam.

Ale chyba będę się powtarzać? Ta część
ogrodu najmniej się zmienia. Ja się też w wielu roślinach kocham bez wzajemności.
Halinko,
Daffodil, mam nadzieję, że Ty czekasz trochę inaczej w tym roku?