Mam działkę, a właściwie pole zamienione na działkę rekraacyjną (1,6ha). W koło same pola a więc i rolników kręci się sporo.
Po rozmowie z wieloma z nich doszedłem do wniosku, że na wsi najlepszym panaceum na wszelakie problemy na polu jest ... ROUNDUP!!!!!! Stosują go wszyscy!!! Nawet dostałem propozycję, że mój ugór (a było to niedawno po zakupie) też potraktują cudownym środkiem i zaraz będzie pięknie! Oczywiście nie zgodziłem się, wynająłem człowieka z talerzami, później orka, bronowanie.
Ekonomia: czy wyszło taniej - chyba nie, ale przynajmniej mam satysfakcje, że od kilku lat pole odpoczywa (nie licząc przeciekania chemii i oprysków z wiatrem z sąsiednich pól), roślin przybywa a każdą wojnę nawet z perzem można wygrać.
Stosuję geowłókniny, korę, zrębki drzewne,żwir i kruszywo ozdobne, kompozycje z odpowiednimi roślinami zadarniającymi, sieje odpowiednie mieszanki traw a w części uprawnej pod krzewami i drzewkami owocowymi po prostu koszony trawnik. I perzu oraz nieproszonych chwastów w dużych ilościach nie ma. A te co się pojawią usuwa się na bieżąco bo to nie problem przecież popracować na świeżym powietrzu. Między innym po to mamy przecież swoje ogrody!
Bardzo spodobała mi się jedna z wcześniejszych wypowiedzi (autorstwa Permakult) m.in. o bioróżnorodnych uprawach. Rozumiem, że w uprawach wielkopowierzchniowych może byłby to problem (szczególnie ze zbiorem owoców) ale co przeszkadza amatorom rolnictwa korzystać właśnie z takich rozwiązań? Ja sam właśnie planując część sadowniczą działki zdecydowałem się nie wprowadzać monokultur - pomimo nie aż tak dużej powierzchni mam tych drzewek trochę - ale nigdy nie sadziłem jednej odmiany a nawet gatunku obok siebie - jabłoń, śliwa, grusza, jabłoń innej odmiany i tak dalej .. na razie nie ma grzybów (z wyjątkiem tej wiosny i lata, były ekstremalne warunki dla roślin i trochę mączniak poszalał) ani szkodników owadzich. W następnym roku mam zamiar poeksperymentować ze złotookami - zawsze dobrze je mieć w ogrodzie.
Gryzoni też mało bo posadziłem kocimiętkę - wabi koty sąsiadów. Wiadomo jak to kot, nawet jak najedzony to choćby dla zabawy nornika pościga
a i roślina miododajna to pszczółki maja co do roboty
Wracając do ROUNDUPU - podczas rozmowy ze znajomym (rolnikiem) trochę ponarzekałem na tą chemizację - a znajomy się uśmiechnął i odparł -
przecież roundup rozkłada się dając nawozy. Jako, że nie jestem rolnikiem nie odważyłem się parsknąć śmiechem ale na wszelki wypadek aby już w 100% (teraz 99,9%) być pewnym, że to po prostu bujda
chciałem poznać zdanie innych ogrodników.
Chciałbym się dowiedzieć, może ktoś ma taka wiedzę jakie są losy tego preparatu na powierzchni gleby. Z różnych źródeł dowiedziałem się (m. in. przytaczała Hanka55) informacje na temat czasu rozkładu, techniki wchłaniania, blokowaniu cyklów chemicznych w roślinie, ale nigdzie nie ma na co ten związek (preparat) się rozpada? Co z nim się dzieje w roślinie po spełnieniu swojej funkcji. I najważniejsze - jeśli są jakieś badania to czy tylko części czynnej preparatu - GLIFOSATu, czy też całego preparatu
Aha - właśnie mi się przypomniało - dodam jeszcze może mało odkrywcze, ale może się komuś przyda - lata temu moja babcia na swoim kawałku poletka aby pozbyć (ograniczyć) rozrost perzu siała jako poplon (robione albo kupne) specjalne mieszanki ziaren - były tam - gorczyca, gryka, wyka i inne.
Pamięć zawodzi więc musiałem posiłkować się innymi źródłami:
http://www.lodr.pl/poplony/poplony-scierniskowe-i-ozime