Ula fantastycznie, że zrobiłaś! Możesz pokazać zdjęcia?
Morwy Ci zazdroszczę, spróbowałabym.
Porzeczkę którą robiłaś - czerwoną czy czarną? Próbowałaś już? Jak wrażenia?
Ja robiłam z czarnej i nie stała się moją ulubioną, ale mogę ją pić. Ma lekki zapach goryczy,ale smak dobry. Za to zauważyłam że po obrywaniu liści moje czarne porzeczki się mega pobudziły
W rękach zrobić herbatę to trochę mozolnie. Ja próbowałam z aronią i wyszła ciekawiej wizualnie, ale nie jest aż tak pięknie czarna jak maszynkowa. Jeszcze kiedyś spróbuję, na razie nie mam czasu, bo siedzę albo w pracy albo na działce.
Dziś poszłam rano i wreszcie się udało posiedzieć. Ostatnio zaczęłam i nie skończyłam, bo przegonił mnie deszcz. Tym razem wyszalałam się do upadłego.
A NIC NIE WIDAĆ prócz brudu na mnie.
Najpierw zajęłam się plewieniem ścieżki przed działką. Mam tam artystę co mi układa flaszki i puszki pod płotem i skorzystał, że chaszcze są wyższe i zrobił sobie składowisko. Żeby było śmieszniej to jest facet, którego mój ojciec wynajmował do prac i wypożyczał od niego agregat i gość sobie u nas zawsze zarobił, więc powinien być trochę "przyjaźniejszy" do naszej działki. Tym czasem kiedyś go przyłapałam na tym jak pod bramkę mi wkłada butelki, a dzisiaj akuratnie wyszłam za bramkę plewić jak zbliżał się na rowerze do mojej działki z puszką piwa, więc na mój widok szybko wyhamował i ...położył puszkę działkę wcześniej czyli pod sąsiadką.
" Oj chyba pan chce mieć wstydu, a pana ludzie znają" - powiedziałam do niego a on z bordowym pąsem zaczął pedałować jak szaleniec i znikł.
Wyplewiłam więc pięknie przed bramką, a potem poszłam szaleć z sekatorem. Wycięłam wszystko co odstawało, krzaki bardzo wybijają takimi długimi pędami, strasznie zarosło. Bardzo dużą ilość roślin musiałam podwiązać więc żarty żartami ale stargałam praktycznie 2 prześcieradła do tego, bo tak w tym roku wiążę.
Aronia omal nie leży pod cięzarem owoców. Ona też wybiła długimi pędami i na tym ostro zaowocowała.
Chyba już mam dżunglę, a sądzę to po ilości zwierząt jakie tam mam. Dzisiaj nawet spotkałam kilka żabek, a to rzadkość w Krakowie.
W ramach przerwy poleżałam pod parasolem a potem w związku z coraz większym słońcem poszłam na tyły działki i WRESZCIE zrobiłam porządek z blaszakiem na narzędzia. Jezu słodki co się tam działo!!!!

. Nie ma kota to myszy harcują. I to dosłownie. Zszatkowały mi doszczętnie wszystko - worki, ubrania, pojemniki na owoce, nasiona... Wziełam więc wielki wór, wrzuciłam wszystko, omiotłam, poukładałam od nowa i jestem całkiem z siebie zadowolona. Nie jest to nic na kształt altany, ale już tak inaczej, czyściej i przede wszystkim nie wszystko ubabrane odchodami mysimi i zszatkowanymi elementami. No i już byłam mądrzejsza i wszystko pozamykałam w pojemnikach. Niestety mi mysz rozgryzła worek obornika, tak więc na prędko podsypałam sobie warzywa i kwiaty, których praktycznie już nie mam.
Podwiążałam też jeszcze pomidory i ...cukinię.
Tak, podwiązałam cukinię. Zauważyłam rzecz straszną, że jak liście leżą na ziemi to siedzi pod tym stado ślimaków i żre. Wyżerają całe zawiązki owoców i nic z tego nie ma. Ostatnio podniosłam je więc z ziemi żeby nie leżały i już są efekty - biedactwa ruszyły z nowymi pędami....
Przy okazji cięcia i ogarniania chaszczy znalazłam też TO :

Nawet nie wiecie jak bardzo się ucieszyłam! Patrzę w krzaki a tam mała Trombeczka sobie wisi
Fantastycznie! BArdzo mi się zawsze Tromby podobały i chciałam je mieć. Miła niespodzianka, ona sobie tak szła i szła i szła i zastanawiałam się kiedy i czy ujrzę jakiś owoc, a tu bam!
A tu akcent ozdobny - srebrniki.

Zbieram po trochu nasiona i wnet będę to ścinać, ale jeszzcze się muszę napatrzeć. W ostrym słońcu te suszki lśnią przepięknie. Uwielbiam je.
A w tle wdzięczy się mój miskant. Dorodna już kępa. Kto by pomyślał, że niedawno walczyłam o jego życie.
No i budleja, bo jak mogłoby jej nie być
Wróciłam do domu wypracowana i zmęczona i z przyjemnością zjadłam obiadek z dodatkami ze swojej działki. Zrobiłam mięsko ze swoimi paprykami i zagryzłam je swoimi pomidorkami. Te zeberki, które mam w tym roku mega mi smakują, takie są w moim guście, nie za słodkie nie za kwaśne.
Paprykami też się delektuję, choć są ostre jak diabeł, ale przepyszne. Na razie spróbowałam tylko serrano i czegoś długiego co mi się już na początku pokręciło i nie mogę dojść co to więc póki co się trzymam tego że to Justynka. A jeszcze przede mną próby nowości, bo 2 z 3 papryk ostrych które miałam na próbę odbiły po ślimakach i są owoce - Cyklon i Lemon Drop. Tylko Bhut Yolokia chyba nie odbije, a jak odbije z takiego zjedzenia i jeszcze zaowocuje to będzie cud cudów.
