Dziękuję za odwiedziny i oczywiście, że się nie gniewam.

I już odpowiadam na pytania...
- kicia od wtorku już nie cierpi.

Niestety miała najbardziej złośliwą formę nowotworu. Guzy szybko narosły na nowo. Była coraz słabsza i widać było, że zaczyna cierpieć. Wolałam jej tego oszczędzić. Odeszła spokojnie tam, gdzie zawsze czuła się bezpieczna - na moich rękach. Młodsza kotka wpadła w depresję, ale myślę, że za kilka tygodni się pozbiera.
- Pocięta dracena współpracować nie chciała. Został jeden kawałek. Czekam aż coś wypuści. Jak nie będzie chciał współpracować to trudno. Brakuje mi cierpliwości ostatnio.
- poturbowany aloes okazał się strasznie smakować kotom, więc niestety, ratunek był niemożliwy.
- Krotona przędziorki zjadły. Ale przynajmniej nie rozlazły się na inne zieloności. Tyle dobrego.
- Róża... Zastanawiam się, czy ta mała zołza nie przyniosła przędziorków, które wszamały krotona...
- Nolinki siać muszę ponownie. Bo dwie zgodnie z obietnicą powędrowały do mamy i do teściowej a trzecią wybłagała ode mnie przyjaciółka. Mam za miękkie serce chyba...
- łodyga haworcji robi się coraz dłuższa i bardziej rozgałęziona, ale wciąż żaden kwiatek się nie rozwinął.
- tak, to ten sam falbaniasty cyklamen. Odpoczywał, łobuz, dość długo, ale skoro już zaczął rosnąć, to już się o niego nie martwię. Od razu też zaznaczam, ze nie robiłam mu spoczynku. Sam zgubił większość liści i tak sobie stał z trzema przez kilka miesięcy, by teraz radośnie ruszyć.
- powoje mi wykiełkowały i tyle mogę o nich powiedzieć. Mają jakieś 15 cm i rosną sobie powolutku. Mam nadzieję, że będą miały tak obłędnie niebieski kolor.
Mój M i kwiaty... To jest skomplikowana kwestia, bo w jego rodzinnym domu były trzy zdychające badyle na krzyż. Ostatnio stwierdził jednak, że w sumie skoro to moja pasja, to należy to choć trochę wspierać, tym bardziej, że grzebanie w ziemi mnie uspokaja. No i usłyszał ostatnio od mojego brata "Za dużo kwiatów w domu? Nie ma czegoś takiego. No chyba, że już kompletnie nie masz gdzie nogi postawić...."
Pozdrawiam!