To bardzo dyskusyjna kwestia. I zależy o jakichś zagrożeniach mówimy.jolifleur pisze:Zwierzaki wiedzą co dobreKicia szczęśliwa
Ja też jestem zdania, że zwierzęta powinny się cieszyć wolnością ile się da, nawet jeśli ta wolność stwarza zagrożenia.
Osobiście dość często słyszę " żył krótko ale dobrze" w przypadku kotów wychodzących w mieście które zginęły np pod kołami i coś mi się tam buntuje choć staram się podchodzić do tego bez filozofii.
Miasto się rządzi swoimi prawami, mamy masę jezdni, mamy trutki, psy itd. Można wypuścić tu kota pod warunkiem że się go chce pozbyć, bo szanse na to że nie wróci są za duże.
Co innego na wsi, bo przyznam się że na wsi moje stare koty wypuszczam luzem do ogrodu. Młody jest lekkim szaleńcem zbyt brawurowym i jest pod kontrolą, ale staram się mu dać to czego potrzebuje i mam nadzieję że choć trochę mi to wychodzi.
Ten kot to pierwszy tak uparty i wymagający kot jakiego mam.
A miałam ich na tymczase sporo i wiele razy to były koty zabrane z wolności i zamknięte w domu.
Tamte nie miały z tym problemu, swoje przeżyły i na tą wspaniałą wolność wracać nie chciały.
Ten kot jest żądny przygód i nie ma za dużo rozumku, wszędzie pójdzie, do każdego podejdzie, wszystkiego chce spróbować.
Jak do mnie trafił to miał ogromną zastrupiałą ranę, jakby miał rozszarpane udo, więc sądzę że coś mu się przydarzyło.
Zastanawiam się skąd się wziął. To nie był kot z krzaków, bo był mega proludzki, znał mieszkanie, ludzi, kuwetę...
I znał też okna. Od początku wie, że wychodzi się drzwiami, albo oknem. Zastanawiam się czy on komuś nie nawiał, a noga to nie był efekt właśnie jakiegoś przeciśnięcia się gdzieś.
I nadal próbuje tymi drzwiami i oknami wychodzić. Jest świadom świata poza domem od samego początku, więc musiał kiedyś tam być przed trafieniem do mnie.
lemonka pisze:Bardzo lubię czytać Twoje posty. Mam wrażenie, że żyjesz na rollercoasterze. Myślałam, ze ja tak żyję a jednak nie aż tak jak Ty. Działka i wieś chyba Cię bardzo cieszą. Przyroda potrafi być kojąca. Co do kota to ja się nie znam bo nigdy nie miałam. A jak się odnajduje pies przy kocie świrusie?
Pozdrawiam serdecznie
Bo żyję. Żyję bardzo szybko i na wariackich papierach. W ostatnim czasie coraz bardziej.
Wieś uwielbiam. Ogólnie uwielbiam moje obydwie działki.
Psu zaskakująco dobrze wyszło pojawienie się kota. Byłam pewna że on nie zaakceptuje kota za nic w świecie, a tu są zaprzyjaźnieni. Razem śpią, razem jedzą, razem się bawią. Ma też towarzystwo jak siedzi sam w domu.
A i szaleństwo tego kota wyszło na plus, bo rozkręcił trochę staruszka i nieraz naprawdę go potrafi podkręcić do zabawy.
Gorzej że pies bawi się z nim jak z drugim psem i to swojego pokroku

Ale kot ma tupet i impet i daje radę.
Oj u nas jest okropny lament.FikuMiku pisze:Nasz kot płacze każdorazowo, gdy wyprowadzamy psa. Nie jest też zadowolony, gdy pies hasa luzem po ogródku bez niego. Cóż poradzić, gdy kot Karol pierdoła usiłuje popełnić samobójstwo, uciekają poza granice działki. A naokoło chodniki osiedlowe i ruchliwe ulice. To siedzi na smyczy, pod kapciem pańciostwa lub w środku za szybą.
Roślinek aż tak nie masakruje, ale ustawioną wczoraj na parapecie w salonie wężownicę postanowił zjeść - długie pędy tak kusily, że sukulent musiał się wyprowadzić w mniej ciekawe miejsce.
Radzio ma drugiego koteła do towarzystwa? Czy tylko do człowieków tak rozpaczliwie się klei?
Ten kot ogólnie się trafił taki "wokalny", drze się o wszystko. Rozmawia do sufitu, do much, światełek na ścianie, promieni słońca, patyków itd itd. A jak coś chce to 2h śmiało potrafi miauczeć i wymuszać. Ciężko znieść w niektórych postanowieniach. Można by go ogłosić na wynajem do torturowania groźnych przestępców w ramach pokuty, bo jak on zacznie się drzeć to mózg wysiada.
Kota drugiego nie ma. Pies musi mu wystarczyć.
Prócz niego mam jeszcze 2 koty u rodziców - Inkę i Emkę, ale one mają już po 15 lat i są obrzydzone tą radosną pluskwą.
Widują się średnio co 2 tyg podczas wyjazdów na wieś i tolerują się.
Ale odkąd go mamy to jeszcze nie było między nimi fizycznego kontaktu, jakiegoś dotknięcia noskami czy czymkolwiek innym. Stare kocice trzymają go na dystans i syczą i burczą jak on się do nich przybliża.
Jemu to jednak nie przeszkadza,lata do nich na pięterko co chwila i siedzi z nimi wpatrzony w nie z zachwytem.

Do ludzi się klei i kleił od początku. Określono go jako kota z brakami z dzieciństwa, chorobą sierocą. Wygląda jakby był za wcześnie odstawiony od matki, być może przez to jest taki szalony właśnie. Wymaga dużo uwagi. Nie interesuje go rzucona piłka, nie będzie jej gonił jak nikt nie będzie jej rzucał, lubi jak są przy nim ludzie i się z nim bawią. Jest szczęśliwy jak zajęć jest dużo i różnorodnie. Takie spacerki chłonie całym sobą. Miło się na niego patrzy, bo z niego bije mega szczęście. Cieszy się z każdego promyczka słońca, każdej muszki, trawki, gałązki do złapania. Jest upierdliwy , ale mega słodki.
