PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
- pull
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2364
- Od: 13 kwie 2012, o 20:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
W ostatni długi weekend ruszyłem w Polskę, stąd pewne opóźnienie w prezentacji safari.
Postanowiłem zwiedzić Roztocze.
Taki piękny kontrast dla krajobrazów afrykańskich.
Kilka zdjęć (bez komentarza) z wycieczki.
Niezapomnianych wrażeń dostarczyły nam też: Zamość, Sandomierz, Zwierzyniec, Szczebrzeszyn i kilka innych.
Postanowiłem zwiedzić Roztocze.
Taki piękny kontrast dla krajobrazów afrykańskich.
Kilka zdjęć (bez komentarza) z wycieczki.
Niezapomnianych wrażeń dostarczyły nam też: Zamość, Sandomierz, Zwierzyniec, Szczebrzeszyn i kilka innych.
-
- 30p - Uzależniam się...
- Posty: 40
- Od: 30 sty 2016, o 10:38
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpackie
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Dziękuję za to, że poświęciłeś czas, aby nam pokazać Afrykę, zdjęcia - CUDO.
- pull
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2364
- Od: 13 kwie 2012, o 20:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
AgataPW
Czegoś mi brakowało na tym safari.
Czegoś, co w czasie innych wyjazdów, było stałym punktem programu.
Czegoś, a właściwie kogoś.
Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, kogo.
Drugiego wieczoru, podczas kolacji, w lodżii w Serengeti, patrzymy są ...
Grupa japońskich turystów.
Przedział jakieś +70. Wykończeni, ale szczęśliwi. Ledwie człapiąc, wszystkim kłaniali się naokoło z ledwie widocznym uśmiechem na ustach.
Wcześnie rano opuszczamy Serengeti.
Plan na dzień dzisiejszy to wizyta w wiosce masajskiej i zwiedzanie PN Ngorongoro.
Krajobraz zmienia się na bardziej urozmaicony. Na horyzoncie pojawiają się wzniesienia.
Dojeżdżamy do wioski. Okolica przyjemna.
Przed nami grupa z Niemiec kończy zwiedzanie wioski.
Masajowie ? autochtoni afrykańskiej półkoczowniczej grupy etnicznej. Zamieszkują Kenię oraz północną Tanzanię. Dzięki swoim charakterystycznym zwyczajom oraz zamieszkaniu w dostępnym terenie są jedną z najlepiej rozpoznawalnych afrykańskich grup etnicznych.
Masajowie porozumiewają się w języku Maa. Uczą się także języków urzędowych Kenii i Tanzanii: suahili i angielskiego.
Całkowita populacja tej grupy etnicznej jest szacowana na ok. 1 mln.
Społeczeństwo Masajów jest silnie patriarchalne. Większość ważnych dla grupy decyzji jest podejmowana przez starszych mężczyzn.
Masaja czy Masajkę łatwo poznać po charakterystycznych kolorowych strojach oraz dużej ilości ozdób.
Mężczyźni noszą czerwone lub purpurowe tuniki w kratę lub rzadziej w pasy. Jako że jest to plemię wojownicze, nie może zabraknąć czego, czym można wojować. Masajski nóż czy też miecz ma długość około 50 cm i noszony jest w skórzanej pochwie przyczepionej do pasa.
Kobiety noszą się równie kolorowo, choć te upodobały sobie kolor niebieski. Zarówno u kobiet, jak i mężczyzn zobaczymy ogromną liczbę ozdób, naszyjniki, bransoletki, kolczyki? ci z terenów Tanzanii noszą biżuterię w kolorze białym, symbolizującym krowie mleko, natomiast ci z Kenii w kolorze czerwonym symbolizującym bydlęcą krew.
Masajowie żyją głównie z uprawy ziemi oraz hodowli bydła, prowadzą półkoczowniczy tryb życia. Podział ról i obowiązków jest na pierwszy rzut oka dość standardowy. Mężczyźni zajmują się stadami, zaś kobiety dbają o gospodarstwo, gotują, opiekują się dziećmi czy też wytwarzają biżuterię z koralików. Jednak to nie wszystko. One także budują domy! Nie są to jakieś mocne i trwałe konstrukcje, ale i takich nie potrzebują. Często się przemieszczają w poszukiwaniu lepszych pastwisk dla swych krów, więc mieszkają w domach, które szybko można postawić.
Najpierw z wioski wychodzą kobiety, tańcząc rytmicznie i podśpiewując.
Kanonem urody masajskiej kobiety jest ogolona głowa i mnóstwo ozdób.
Kobiety powoli usuwają się w cień akacji w oczekiwaniu na występ mężczyzn.
Wojownicy masajscy demonstrują nam taniec adumu.
To właśnie podczas tego tańca pokazują siłę, wytrzymałość i zwinność. Stawką tego rytualnego tańca są kobiety.
Zadaniem każdego wojownika jest jak najwyżej podskoczyć, nie okazując przy tym absolutnie żadnego wysiłku ani zmęczenia. Skok musi być wykonany w miejscu bez uginania kolan, machania rękami i bez rozbiegu. Wojownicy kolejno wychodzą przed szereg i demonstrują niesamowitą zwinność ciała. Całości towarzyszą energiczne i rytmiczne przyśpiewki.
Do zabawy zawsze wciągani są turyści.
Nasz reprezentant radził sobie co najmniej dobrze.
Masajscy wojownicy.
To oni chronią wioskę i zwierzęta - największy skarb Masajów.
Po ciekawym i emocjonującym przedstawieniu pora zwiedzić wioskę od środka.
Moją uwagę jednak przykuwa dwóch chłopców i dziewczynka bawiących się poza obrębem wioski.
Masajowie jako lud koczowniczy, a później półkoczowniczy, budując domy, polegają na lokalnych, łatwo dostępnych materiałach i miejscowej technologii. Tradycyjny masajski dom jest skonstruowany dla ludzi, którzy ciągle się przemieszczają, więc jego trwałość jest bardzo mała. Chaty mają kształt owalu lub koła i są budowane przez kobiety. Szkielet domu jest budowany z drewnianych tyczek, wbitych bezpośrednio w ziemię i przeplecionych mniejszymi gałązkami. Taka konstrukcja jest następnie oblepiana mieszanką błota, trawy, krowiego łajna i popiołu. Chata zwana manyattą jest mała (3 × 5 m), a jej wysokość wynosi 1,5 m. Na tej niewielkiej przestrzeni rodzina gotuje, je, śpi, prowadzi życie towarzyskie i przechowuje żywność oraz wszystko, co posiada.
Mieliśmy okazję zajrzeć do jednej z chat. Mały otwór okienny zapewnia wystarczającą ilość światła. Po środku znajduje się miejsce na małe palenisko, a nad nim otwór w dachu odprowadzający dym. Trzeba przyznać, że żadnych nieprzyjemnych zapachów nie udało się poczuć.
Wioski są otoczone płotem, który jest budowany przez mężczyzn, zazwyczaj z ciernistej akacji. W nocy bydło domowe, kozy i owce są zamykane w ogrodzeniu w centrum wioski, z dala od dzikich zwierząt.
Taki stragan ciągnął się przez pół wioski.
Każdy z naszych kupił jakąś pamiątkę.
Szkoła.
W podwojach świątyni wiedzy wita nas sympatyczny smark ...
...jak się okazało synek nauczyciela.
W szkole odbywała się właśnie lekcja, lekcja angielskiego.
Dzieciaki ochoczo popisywały się znajomością liczebników.
Klasa wewnątrz wyglądała bardzo solidnie.
Dzieci to największy skarb każdej nacji.
Dzieci masajskie wywarły na mnie bardzo korzystne wrażenie.
Kiedy się do nich podchodzi zawsze się uśmiechają, lubią się fotografować, są pełne energii i entuzjazmu.
No i ta duma, duma przyszłych wojowników.
Dziewczynki.
Kończymy wizytę w wiosce masajskiej.
Wojownicy demonstrują jeszcze umiejętność rozpalania ognia.
Ku ich rozpaczy, kilka prób spełzło na niczym. Swą porażkę tłumaczyli zawilgoceniem wszystkich używanych akcesoriów. Faktycznie, w nocy padało.
Nad całością czuwał syn wodza (spogląda z góry na poczynania wojowników), który też oprowadzał nas po wiosce i udzielał ciekawych informacji.
Co czeka Masajów, symbol i ikonę rdzennej Afryki, w przyszłości?
Jak poradzą sobie z naporem cywilizacji, inwazją turystów?
Co myśli ta Masajka? Jak daleko spogląda w przyszłość?
Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi.
Jeszcze na koniec, najpiękniejsza w wiosce. Absolutna Miss z mamusią.
Zaraz po opuszczeniu wioski trafiamy na żyrafę skubiącą listki akacji. W takich sytuacjach zawsze zatrzymujemy się, choćby na chwilę.
Po drodze do Ngorongoro trafiamy na inną wioskę masajską.
Po godzinie jazdy docieramy na miejsce.
Widok jest absolutnie fantastyczny. Kaldera wygasłego wulkanu. Tysiące zwierząt i ptaków.
Niecałe 300 km?, które można objąć jednym spojrzeniem...
Ale o tym już w następnym odcinku.
cdn
Czegoś mi brakowało na tym safari.
Czegoś, co w czasie innych wyjazdów, było stałym punktem programu.
Czegoś, a właściwie kogoś.
Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, kogo.
Drugiego wieczoru, podczas kolacji, w lodżii w Serengeti, patrzymy są ...
Grupa japońskich turystów.
Przedział jakieś +70. Wykończeni, ale szczęśliwi. Ledwie człapiąc, wszystkim kłaniali się naokoło z ledwie widocznym uśmiechem na ustach.
Wcześnie rano opuszczamy Serengeti.
Plan na dzień dzisiejszy to wizyta w wiosce masajskiej i zwiedzanie PN Ngorongoro.
Krajobraz zmienia się na bardziej urozmaicony. Na horyzoncie pojawiają się wzniesienia.
Dojeżdżamy do wioski. Okolica przyjemna.
Przed nami grupa z Niemiec kończy zwiedzanie wioski.
Masajowie ? autochtoni afrykańskiej półkoczowniczej grupy etnicznej. Zamieszkują Kenię oraz północną Tanzanię. Dzięki swoim charakterystycznym zwyczajom oraz zamieszkaniu w dostępnym terenie są jedną z najlepiej rozpoznawalnych afrykańskich grup etnicznych.
Masajowie porozumiewają się w języku Maa. Uczą się także języków urzędowych Kenii i Tanzanii: suahili i angielskiego.
Całkowita populacja tej grupy etnicznej jest szacowana na ok. 1 mln.
Społeczeństwo Masajów jest silnie patriarchalne. Większość ważnych dla grupy decyzji jest podejmowana przez starszych mężczyzn.
Masaja czy Masajkę łatwo poznać po charakterystycznych kolorowych strojach oraz dużej ilości ozdób.
Mężczyźni noszą czerwone lub purpurowe tuniki w kratę lub rzadziej w pasy. Jako że jest to plemię wojownicze, nie może zabraknąć czego, czym można wojować. Masajski nóż czy też miecz ma długość około 50 cm i noszony jest w skórzanej pochwie przyczepionej do pasa.
Kobiety noszą się równie kolorowo, choć te upodobały sobie kolor niebieski. Zarówno u kobiet, jak i mężczyzn zobaczymy ogromną liczbę ozdób, naszyjniki, bransoletki, kolczyki? ci z terenów Tanzanii noszą biżuterię w kolorze białym, symbolizującym krowie mleko, natomiast ci z Kenii w kolorze czerwonym symbolizującym bydlęcą krew.
Masajowie żyją głównie z uprawy ziemi oraz hodowli bydła, prowadzą półkoczowniczy tryb życia. Podział ról i obowiązków jest na pierwszy rzut oka dość standardowy. Mężczyźni zajmują się stadami, zaś kobiety dbają o gospodarstwo, gotują, opiekują się dziećmi czy też wytwarzają biżuterię z koralików. Jednak to nie wszystko. One także budują domy! Nie są to jakieś mocne i trwałe konstrukcje, ale i takich nie potrzebują. Często się przemieszczają w poszukiwaniu lepszych pastwisk dla swych krów, więc mieszkają w domach, które szybko można postawić.
Najpierw z wioski wychodzą kobiety, tańcząc rytmicznie i podśpiewując.
Kanonem urody masajskiej kobiety jest ogolona głowa i mnóstwo ozdób.
Kobiety powoli usuwają się w cień akacji w oczekiwaniu na występ mężczyzn.
Wojownicy masajscy demonstrują nam taniec adumu.
To właśnie podczas tego tańca pokazują siłę, wytrzymałość i zwinność. Stawką tego rytualnego tańca są kobiety.
Zadaniem każdego wojownika jest jak najwyżej podskoczyć, nie okazując przy tym absolutnie żadnego wysiłku ani zmęczenia. Skok musi być wykonany w miejscu bez uginania kolan, machania rękami i bez rozbiegu. Wojownicy kolejno wychodzą przed szereg i demonstrują niesamowitą zwinność ciała. Całości towarzyszą energiczne i rytmiczne przyśpiewki.
Do zabawy zawsze wciągani są turyści.
Nasz reprezentant radził sobie co najmniej dobrze.
Masajscy wojownicy.
To oni chronią wioskę i zwierzęta - największy skarb Masajów.
Po ciekawym i emocjonującym przedstawieniu pora zwiedzić wioskę od środka.
Moją uwagę jednak przykuwa dwóch chłopców i dziewczynka bawiących się poza obrębem wioski.
Masajowie jako lud koczowniczy, a później półkoczowniczy, budując domy, polegają na lokalnych, łatwo dostępnych materiałach i miejscowej technologii. Tradycyjny masajski dom jest skonstruowany dla ludzi, którzy ciągle się przemieszczają, więc jego trwałość jest bardzo mała. Chaty mają kształt owalu lub koła i są budowane przez kobiety. Szkielet domu jest budowany z drewnianych tyczek, wbitych bezpośrednio w ziemię i przeplecionych mniejszymi gałązkami. Taka konstrukcja jest następnie oblepiana mieszanką błota, trawy, krowiego łajna i popiołu. Chata zwana manyattą jest mała (3 × 5 m), a jej wysokość wynosi 1,5 m. Na tej niewielkiej przestrzeni rodzina gotuje, je, śpi, prowadzi życie towarzyskie i przechowuje żywność oraz wszystko, co posiada.
Mieliśmy okazję zajrzeć do jednej z chat. Mały otwór okienny zapewnia wystarczającą ilość światła. Po środku znajduje się miejsce na małe palenisko, a nad nim otwór w dachu odprowadzający dym. Trzeba przyznać, że żadnych nieprzyjemnych zapachów nie udało się poczuć.
Wioski są otoczone płotem, który jest budowany przez mężczyzn, zazwyczaj z ciernistej akacji. W nocy bydło domowe, kozy i owce są zamykane w ogrodzeniu w centrum wioski, z dala od dzikich zwierząt.
Taki stragan ciągnął się przez pół wioski.
Każdy z naszych kupił jakąś pamiątkę.
Szkoła.
W podwojach świątyni wiedzy wita nas sympatyczny smark ...
...jak się okazało synek nauczyciela.
W szkole odbywała się właśnie lekcja, lekcja angielskiego.
Dzieciaki ochoczo popisywały się znajomością liczebników.
Klasa wewnątrz wyglądała bardzo solidnie.
Dzieci to największy skarb każdej nacji.
Dzieci masajskie wywarły na mnie bardzo korzystne wrażenie.
Kiedy się do nich podchodzi zawsze się uśmiechają, lubią się fotografować, są pełne energii i entuzjazmu.
No i ta duma, duma przyszłych wojowników.
Dziewczynki.
Kończymy wizytę w wiosce masajskiej.
Wojownicy demonstrują jeszcze umiejętność rozpalania ognia.
Ku ich rozpaczy, kilka prób spełzło na niczym. Swą porażkę tłumaczyli zawilgoceniem wszystkich używanych akcesoriów. Faktycznie, w nocy padało.
Nad całością czuwał syn wodza (spogląda z góry na poczynania wojowników), który też oprowadzał nas po wiosce i udzielał ciekawych informacji.
Co czeka Masajów, symbol i ikonę rdzennej Afryki, w przyszłości?
Jak poradzą sobie z naporem cywilizacji, inwazją turystów?
Co myśli ta Masajka? Jak daleko spogląda w przyszłość?
Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi.
Jeszcze na koniec, najpiękniejsza w wiosce. Absolutna Miss z mamusią.
Zaraz po opuszczeniu wioski trafiamy na żyrafę skubiącą listki akacji. W takich sytuacjach zawsze zatrzymujemy się, choćby na chwilę.
Po drodze do Ngorongoro trafiamy na inną wioskę masajską.
Po godzinie jazdy docieramy na miejsce.
Widok jest absolutnie fantastyczny. Kaldera wygasłego wulkanu. Tysiące zwierząt i ptaków.
Niecałe 300 km?, które można objąć jednym spojrzeniem...
Ale o tym już w następnym odcinku.
cdn
- ewa321
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3541
- Od: 5 lip 2014, o 17:13
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
No wreszcie, nie mogłam się doczekać kolejnej relacji
Kolejna rewelacyjna podróż po Afryce i kolejne rewelacyjne zdjęcia !!
Ale jak dla mnie najpiękniejsze są fotki dzieciaków.
Patrzę po kolei na każde z nich, i każde ma nieprawdopodobnie piękne oczy
Kolejna rewelacyjna podróż po Afryce i kolejne rewelacyjne zdjęcia !!
Ale jak dla mnie najpiękniejsze są fotki dzieciaków.
Patrzę po kolei na każde z nich, i każde ma nieprawdopodobnie piękne oczy
Pozdrawiam i zapraszam
- Joaquin
- 200p
- Posty: 260
- Od: 4 lut 2013, o 17:33
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
@pull
Sprawiłeś, że zostałem zmuszony do zorganizowania wycieczki aby to zobaczyć na własne oczy. Dziękuję i pozdrawiam. Piękne zdjęcia i cudo relacja.
Sprawiłeś, że zostałem zmuszony do zorganizowania wycieczki aby to zobaczyć na własne oczy. Dziękuję i pozdrawiam. Piękne zdjęcia i cudo relacja.
Joaquin
- pull
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2364
- Od: 13 kwie 2012, o 20:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
ewa321, Joaquin
W języku Suahili 'safari' oznacza 'długą podróż'.
Safari w czasach kolonialnych było synonimem krwawych łowów.
To w tym czasie biali myśliwi stworzyli ranking zwierząt najbardziej cenionych jako trofea. Nie chodziło nawet o wielkość. Preferowano zwierzaki najbardziej niebezpieczne dla myśliwego (zwłaszcza ranne), a zarazem trudne do wytropienia i ustrzelenia. W skład rankingu wchodziła piątka zwierząt: słoń, nosorożec, bawół, lew, lampart i do dziś określane są jako Wielka Piątka Afrykańska.
Jakkolwiek epoka krwawych łowów jeszcze nie minęła, to obecnie safari oznacza polowanie z aparatem fotograficznym.
Każdy uczestnik safari marzy by zobaczyć Wielką Piątkę, ale z tym bywa różnie.
Czasami można trafić na całą piątkę w kilka godzin, innym razem, kręcąc się po kilku parkach przez tydzień wciąż jakiegoś brakuje.
Najsłynniejsze parki i rezerwaty, w których występują zwierzęta Wielkiej Piątki:
Park Narodowy Krugera w RPA,
Serengeti i Ngorongoro w Tanzanii,
Masai Mara, Amboseli i Lake Nakuru w Kenii,
Zambezi National Park w Zimbabwe.
Przed wjazdem do Ngorongoro widzieliśmy już lwa, słonia i bawołu, czyli brakuje nam jeszcze nosorożca i lamparta.
Jest więc spora szansa zobaczyć brakujące zwierzęta.
Około godziny trwał nasz postój przed wjazdem do wnętrza wulkanu. Ten czas wypełnił nam posiłek i podziwianie niesamowitych widoków.
Droga prowadząca na dno kaldery jest stroma o przewyższeniu 600 m. Wszystkie samochody korzystające z drogi muszą mieć napęd na cztery koła, a kierowca musi mieć specjalne uprawnienia (właściwie takie zasady obowiązują na safari w całej Tanzanii). I tak dochodzi tu do wielu wypadków, szczególnie podczas ulewnych deszczów.
Na zdjęciu widać odcinek końcowy już bardziej łagodny.
Zaraz po osiągnięciu dna kaldery zatrzymujemy się by podziwiać flamingi brodzące przy brzegu Jeziora Magadi ...
... oraz ibisy czczone.
A teraz najbrzydsze zwierzę świata, kultowa świnia Afryki - guziec.
Zwierzę wątpliwej urody, ale niewątpliwej charyzmy.
Niezbyt powabny, ale bardzo wytrzymały i odporny na złe warunki środowiska.
W Ngorongoro zawsze można spotkać żurawia koroniastego.
Ptaki te są w Afryce darzone szacunkiem ze względu na swą dostojność i szlachetność.
Czapla siwa
[
I tu mało turystów.
Na równinie mnóstwo pasących się gnu.
Maluchowi łatwiej na kolanach.
Nasz bystry przewodnik i kierowca coś spostrzegł.
Natychmiast zatrzymał dżipa.
Lornetkował chwilę i ... jest czwarty ssak z Wielkiej Piątki.
Nosorożec
Być może największą atrakcją Ngorongoro są wymierające czarne nosorożce, których gdzie indziej w pełni naturalnym środowisku raczej już się nie spotyka. Nawet tu, pomimo wzmocnionej ochrony finansowanej przez bogate kraje i ONZ, padają łupem kłusowników. Potrzeby azjatyckiej medycyny nie mają dna, tym bardziej, że pojawiła się kolejna plotka o możliwości leczenia raka sproszkowanym rogiem nosorożca.
Cena kilograma rogu to prawie 70 tys. dolarów i jest wyższa od złota, platyny czy kokainy.
Podglądanie odpoczywających lwów, kiedy w zasięgu wzroku kręci się potencjalny obiad, dostarcza niezapomnianych wrażeń.
Na równiku zmierzch zapada szybko.
Kaldera jest czynna do 18 i trzeba z niej wyjechać przed tą godziną, inaczej przyjdzie nocować w dżipie, tam w dole.
Nasza lodżia jest pięknie położona na skraju wulkanu.
Wnętrza urządzone są oczywiście w stylu kolonialnym, podobnie jak w Serengeti.
Nasz pokój.
A taki mamy widok.
Z każdego miejsca lodżii są super widoczki na kalderę, tu z tarasu:
Indusi (mieszkaniec Indii to Indus, wyznawca hinduizmu to hindus) to niewielka kasta w Tanzanii, za to dość wpływowa. W ich władaniu znajduje się część przemysłu turystycznego w tym prawie wszystkie lodżie zlokalizowane wokół parków. Z pewnością gwarantuje to wysoki poziom obsługi.
Nasza grupa była jedyną w lodżii.
Szef kuchni (oczywiście Indus) przygotował kolację godną gwiazdki Michelin. Jak przystało takiej sytuacji, szef pojawił się osobiście by dowiedzieć się o doznania smakowe gości. Otrzymał gromkie brawa za wyśmienitą wołowinę w warzywach.
W takich klimatach kolonialnych czuliśmy się najlepiej.
Wcześnie rano wyjazd. Jedziemy do Kenii do P.N. Amboseli.
Przed wyjazdem cykam jeszcze kilka zdjęć.
Spłoszone stado bawołów znika w zaroślach, ale jeden ciekawski...
Mkniemy w kierunku Kenii.
Bacznie obserwujemy życie codzienne Tanzańczyków.
Na randce.
W drodze po wodę.
Jak to w naturze kobiety bywa, na ploteczki każde miejsce dobre i czas zawsze się znajdzie
Często widać bydło pędzone na targ.
Tu przez Masaja,
tu przez mieszkańców jakiejś wioski.
Zatrzymujemy się by kupić pamiątki.
Sklep jest solidnie zaopatrzony, ale trąci chińszczyzną.
Figurki przed sklepem robią wrażenie.
Po godzinie jedziemy dalej.
Przy drodze wszechobecne stragany z owocami.
Jadąc do Kenii i Tanzanii zabraliśmy komplet 20 zeszytów i pisaków. Rozdaliśmy je dzieciom idącym do szkoły. To towar wielce deficytowy w tych biednych krajach.
Radość rodziców i ich dzieci za podarki były dla nas bezcenne.
Dzieciaki w drodze ze szkoły.
Nie zjedzone artykuły (pełnowartościowe) z naszego wyprowiantowania rozdawaliśmy napotkanym dzieciakom.
Były tak szczęśliwe, że niejedna łza zakręciła się w oku.
Dojeżdżamy do granicy.
cdn
W języku Suahili 'safari' oznacza 'długą podróż'.
Safari w czasach kolonialnych było synonimem krwawych łowów.
To w tym czasie biali myśliwi stworzyli ranking zwierząt najbardziej cenionych jako trofea. Nie chodziło nawet o wielkość. Preferowano zwierzaki najbardziej niebezpieczne dla myśliwego (zwłaszcza ranne), a zarazem trudne do wytropienia i ustrzelenia. W skład rankingu wchodziła piątka zwierząt: słoń, nosorożec, bawół, lew, lampart i do dziś określane są jako Wielka Piątka Afrykańska.
Jakkolwiek epoka krwawych łowów jeszcze nie minęła, to obecnie safari oznacza polowanie z aparatem fotograficznym.
Każdy uczestnik safari marzy by zobaczyć Wielką Piątkę, ale z tym bywa różnie.
Czasami można trafić na całą piątkę w kilka godzin, innym razem, kręcąc się po kilku parkach przez tydzień wciąż jakiegoś brakuje.
Najsłynniejsze parki i rezerwaty, w których występują zwierzęta Wielkiej Piątki:
Park Narodowy Krugera w RPA,
Serengeti i Ngorongoro w Tanzanii,
Masai Mara, Amboseli i Lake Nakuru w Kenii,
Zambezi National Park w Zimbabwe.
Przed wjazdem do Ngorongoro widzieliśmy już lwa, słonia i bawołu, czyli brakuje nam jeszcze nosorożca i lamparta.
Jest więc spora szansa zobaczyć brakujące zwierzęta.
Około godziny trwał nasz postój przed wjazdem do wnętrza wulkanu. Ten czas wypełnił nam posiłek i podziwianie niesamowitych widoków.
Droga prowadząca na dno kaldery jest stroma o przewyższeniu 600 m. Wszystkie samochody korzystające z drogi muszą mieć napęd na cztery koła, a kierowca musi mieć specjalne uprawnienia (właściwie takie zasady obowiązują na safari w całej Tanzanii). I tak dochodzi tu do wielu wypadków, szczególnie podczas ulewnych deszczów.
Na zdjęciu widać odcinek końcowy już bardziej łagodny.
Zaraz po osiągnięciu dna kaldery zatrzymujemy się by podziwiać flamingi brodzące przy brzegu Jeziora Magadi ...
... oraz ibisy czczone.
A teraz najbrzydsze zwierzę świata, kultowa świnia Afryki - guziec.
Zwierzę wątpliwej urody, ale niewątpliwej charyzmy.
Niezbyt powabny, ale bardzo wytrzymały i odporny na złe warunki środowiska.
W Ngorongoro zawsze można spotkać żurawia koroniastego.
Ptaki te są w Afryce darzone szacunkiem ze względu na swą dostojność i szlachetność.
Czapla siwa
[
I tu mało turystów.
Na równinie mnóstwo pasących się gnu.
Maluchowi łatwiej na kolanach.
Nasz bystry przewodnik i kierowca coś spostrzegł.
Natychmiast zatrzymał dżipa.
Lornetkował chwilę i ... jest czwarty ssak z Wielkiej Piątki.
Nosorożec
Być może największą atrakcją Ngorongoro są wymierające czarne nosorożce, których gdzie indziej w pełni naturalnym środowisku raczej już się nie spotyka. Nawet tu, pomimo wzmocnionej ochrony finansowanej przez bogate kraje i ONZ, padają łupem kłusowników. Potrzeby azjatyckiej medycyny nie mają dna, tym bardziej, że pojawiła się kolejna plotka o możliwości leczenia raka sproszkowanym rogiem nosorożca.
Cena kilograma rogu to prawie 70 tys. dolarów i jest wyższa od złota, platyny czy kokainy.
Podglądanie odpoczywających lwów, kiedy w zasięgu wzroku kręci się potencjalny obiad, dostarcza niezapomnianych wrażeń.
Na równiku zmierzch zapada szybko.
Kaldera jest czynna do 18 i trzeba z niej wyjechać przed tą godziną, inaczej przyjdzie nocować w dżipie, tam w dole.
Nasza lodżia jest pięknie położona na skraju wulkanu.
Wnętrza urządzone są oczywiście w stylu kolonialnym, podobnie jak w Serengeti.
Nasz pokój.
A taki mamy widok.
Z każdego miejsca lodżii są super widoczki na kalderę, tu z tarasu:
Indusi (mieszkaniec Indii to Indus, wyznawca hinduizmu to hindus) to niewielka kasta w Tanzanii, za to dość wpływowa. W ich władaniu znajduje się część przemysłu turystycznego w tym prawie wszystkie lodżie zlokalizowane wokół parków. Z pewnością gwarantuje to wysoki poziom obsługi.
Nasza grupa była jedyną w lodżii.
Szef kuchni (oczywiście Indus) przygotował kolację godną gwiazdki Michelin. Jak przystało takiej sytuacji, szef pojawił się osobiście by dowiedzieć się o doznania smakowe gości. Otrzymał gromkie brawa za wyśmienitą wołowinę w warzywach.
W takich klimatach kolonialnych czuliśmy się najlepiej.
Wcześnie rano wyjazd. Jedziemy do Kenii do P.N. Amboseli.
Przed wyjazdem cykam jeszcze kilka zdjęć.
Spłoszone stado bawołów znika w zaroślach, ale jeden ciekawski...
Mkniemy w kierunku Kenii.
Bacznie obserwujemy życie codzienne Tanzańczyków.
Na randce.
W drodze po wodę.
Jak to w naturze kobiety bywa, na ploteczki każde miejsce dobre i czas zawsze się znajdzie
Często widać bydło pędzone na targ.
Tu przez Masaja,
tu przez mieszkańców jakiejś wioski.
Zatrzymujemy się by kupić pamiątki.
Sklep jest solidnie zaopatrzony, ale trąci chińszczyzną.
Figurki przed sklepem robią wrażenie.
Po godzinie jedziemy dalej.
Przy drodze wszechobecne stragany z owocami.
Jadąc do Kenii i Tanzanii zabraliśmy komplet 20 zeszytów i pisaków. Rozdaliśmy je dzieciom idącym do szkoły. To towar wielce deficytowy w tych biednych krajach.
Radość rodziców i ich dzieci za podarki były dla nas bezcenne.
Dzieciaki w drodze ze szkoły.
Nie zjedzone artykuły (pełnowartościowe) z naszego wyprowiantowania rozdawaliśmy napotkanym dzieciakom.
Były tak szczęśliwe, że niejedna łza zakręciła się w oku.
Dojeżdżamy do granicy.
cdn
- Joaquin
- 200p
- Posty: 260
- Od: 4 lut 2013, o 17:33
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Kolejna wspaniała relacja. Piękne zdjęcia, pozdrawiam i dziękuje.
Joaquin
- lojka 63
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2203
- Od: 4 wrz 2011, o 20:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
- Kontakt:
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Też cały czas śledzę i podziwiam ale co do wyjazdu tam to raczej trzeba mieć kasę ,odwagę i nie być " w ciemię bitym",dlatego jestem wdzięczna że się z nami dzielisz tymi wrażeniami bo nawet przed kompem dreszczyk mnie przechodzi widząc te dzieci,warunki w jakich żyją naturalność zwierząt i dziewiczość natury.
- ewa321
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3541
- Od: 5 lip 2014, o 17:13
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Piotr - po Twoich relacjach i fotkach to ja mam wrażenie,
że Ty w tej Afryce spędziłeś co najmniej pół roku
Tym razem zachwyciło mnie ptactwo, szczególnie flamingi
I powiem Ci, że miałeś szczęście, że do fotki jeden pan lew w zaciekawieniu
uniósł lekko głowę, bo większość leży jak zabita
Jedynie panie lwice jak zwykle czujne - super się prezentują na zdjęciach
Domyślam się, że przejażdżka po takim parku nie jest organizowana
podczas lwiego lanczu, bo to mogłoby być niezbyt bezpieczne dla turystów.
Chyba, że się mylę
że Ty w tej Afryce spędziłeś co najmniej pół roku
Tym razem zachwyciło mnie ptactwo, szczególnie flamingi
I powiem Ci, że miałeś szczęście, że do fotki jeden pan lew w zaciekawieniu
uniósł lekko głowę, bo większość leży jak zabita
Jedynie panie lwice jak zwykle czujne - super się prezentują na zdjęciach
Domyślam się, że przejażdżka po takim parku nie jest organizowana
podczas lwiego lanczu, bo to mogłoby być niezbyt bezpieczne dla turystów.
Chyba, że się mylę
Pozdrawiam i zapraszam
- pull
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2364
- Od: 13 kwie 2012, o 20:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
ewa321, Elu, ciągnie się ta moja relacja trochę przydługo, ale jeszcze jeden, dwa odcinki i koniec.
Całe safari w realu zamknęło się w ciągu siedmiu dni.
Sama organizacja safari nie ma żadnego związku z zachowaniem zwierząt. To, że nie widzieliśmy polujących lwów, to tylko nasz pech.
Lew nie jest najbardziej niebezpiecznym zwierzęciem dla uczestników safari. W sieci można zobaczyć lwy wylegujące się tuż obok dżipów, czy wręcz na masce samochodów, a często takie pojazdy są odkryte, tzn. nie posiadają dachu i karoserii bocznej. Chciałoby się wręcz pogłaskać kociaka.
Groźniejszym może być słoń, ale ten jest przewidywalny. Łatwo ocenić jego nastroje, gdyż wszystkie emocje i frustracje okazuje na zewnątrz. Często pozoruje atak, by przestraszyć przeciwnika.
Najgroźniejszym jest nosorożec. Atakuje wszystko co duże i co go irytuje, a irytuje go wszystko. Trzeba zawsze mieć włączony silnik i wiać ile mocy pod maską, żadnych negocjacji nie ma.
Bawół jest płochliwy i nie wdaje się w niepotrzebne awantury.
O lamparcie i gepardzie nie wspomnę.
Dzięki i pozdrawiam.
Całe safari w realu zamknęło się w ciągu siedmiu dni.
Sama organizacja safari nie ma żadnego związku z zachowaniem zwierząt. To, że nie widzieliśmy polujących lwów, to tylko nasz pech.
Lew nie jest najbardziej niebezpiecznym zwierzęciem dla uczestników safari. W sieci można zobaczyć lwy wylegujące się tuż obok dżipów, czy wręcz na masce samochodów, a często takie pojazdy są odkryte, tzn. nie posiadają dachu i karoserii bocznej. Chciałoby się wręcz pogłaskać kociaka.
Groźniejszym może być słoń, ale ten jest przewidywalny. Łatwo ocenić jego nastroje, gdyż wszystkie emocje i frustracje okazuje na zewnątrz. Często pozoruje atak, by przestraszyć przeciwnika.
Najgroźniejszym jest nosorożec. Atakuje wszystko co duże i co go irytuje, a irytuje go wszystko. Trzeba zawsze mieć włączony silnik i wiać ile mocy pod maską, żadnych negocjacji nie ma.
Bawół jest płochliwy i nie wdaje się w niepotrzebne awantury.
O lamparcie i gepardzie nie wspomnę.
Dzięki i pozdrawiam.
- ewa321
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3541
- Od: 5 lip 2014, o 17:13
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Piotr - to pół roku, to było tak z czystej, ludzkiej zazdrości
A opowieść niech się ciągnie i kolejne ... pół roku bo to wszystko to i tak ciągle mało !!
Jak to już ktoś wcześniej napisał - nie każdemu będzie dane tam pojechać,
to uszczęśliw nas chociaż duuużą ilością fot i opowieści
A te informacje o lwach i nosorożcach to mega-ciekawostka !!
A opowieść niech się ciągnie i kolejne ... pół roku bo to wszystko to i tak ciągle mało !!
Jak to już ktoś wcześniej napisał - nie każdemu będzie dane tam pojechać,
to uszczęśliw nas chociaż duuużą ilością fot i opowieści
A te informacje o lwach i nosorożcach to mega-ciekawostka !!
Pozdrawiam i zapraszam
- pull
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2364
- Od: 13 kwie 2012, o 20:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Granice z Kenią przekraczamy w jakiejś wiosce.
Urzędowe budynki graniczne, szczególnie po stronie tanzańskiej, przypominają raczej baraki, ale odprawa odbywa się szybko i sprawnie.
Tuż za granicą robimy postój. Pora zmienić środek lokomocji i przewodnika.
Podczas safari w Kenii i Tanzanii obowiązują podobne zasady.
Samochody jeżdżące po parkach narodowych danego kraju muszą mieć rejestrację tego kraju. W Tanzanii dodatkowo samochody muszą mieć napęd na cztery koła.
Jeżeli chodzi o przewodników i kierowców zarazem, to jeśli posiadają licencję, mogą jeździć po parkach w obu państwach.
Zamieniamy jeepa na busik. Nowy środek lokomocji "komfortem" nie ustępuje staremu.
Najważniejsze, że przewodnik zostaje - świetnie zna się na zwierzętach.
Na postojach często towarzyszył nam ciekawy ptaszek - błyszczak rudobrzuchy. To afrykański odpowiednik naszego szpaka, tylko bardziej kolorowy.
Jakoś wcześniej nie udało zrobić dobrego zdjęcia, w końcu jeden zdecydował się na sesję (oczywiście z bezpiecznej odległości). Trochę się powygłupiał, porobił głupkowate miny i odleciał.
Zmierzamy do Parku Narodowego Amboseli.
To niewielki Park - 392 km?, leżący przy granicy z Tanzanią.
Park słynie z dużej różnorodności ptaków i jest zamieszkały przez ogromne stada słoni.
Dawniej występowały tu także lwy, zostały jednak wytrzebione przez Masajów i nosorożce czarne, wybite przez kłusowników.
Podjeżdżamy pod bramę Parku.
Jednym ze strażników jest kobieta.
Po negocjacjach dostajemy zgodę na fotki.
Roślinność Amboseli to głównie suche zarośla, sawanny, oraz unikatowe zbiorowiska bagienne (głównie turzycowiska).
Zaraz na początku wjeżdżamy w taki obszar bagien.
Mnóstwo tu ptaków, głównie brodzących ...
jak szczudłaki ...
czy czaple
Na mokradłach spotkaliśmy pięknego ptaka.
To bocian. Największy w rodzinie bocianów, bocian siodlasty.
żabiru afrykański
Istnieje 19 gatunków bocianów.
W Polsce gniazduje bocian biały i rzadziej czarny. Obydwa gatunki zimują w Afryce wschodniej - właśnie w Kenii i Tanzanii.
Bociany to majestatyczne i sympatyczne ptaki. Kilka mieliśmy okazję podziwiać:
dławigad afrykański
bocian białoszyi
kleszczak afrykański
marabut afrykański
Bocian białobrzuchy jest darzony wielkim szacunkiem przez Afrykańczyków - uważają, że przynosi on szczęście.
Kolejny egzotyczny i wspaniały ptak, prawdziwy piechur afrykańskiej sawanny. Ten amator żab, jaszczurek, gryzoni i ... wężów zwany jest często wężojadem afrykańskim.
Być może bardziej pasuje do niego nazwa sekretarz, a to dzięki dystyngowanej i eleganckiej formie z jaką się porusza oraz pióropuszowi na czubku głowy.
sekretarz
Zwieńczeniem naszych ptasich obserwacji jest bielik afrykański.
Ruszamy na poszukiwanie słoni, wszak Amboseli słynie z licznych ich stad.
Słoń afrykański żyje w stadach złożonych z samic, młodzieży i młodych karmionych przez matki.
Stadu przewodzi dominująca, najstarsza samica.
Młode samce przeganiane są ze stada, kiedy tylko osiągną dojrzałość płciową. Zbierają się później, aby prowadzić życie w grupie kawalerów.
Słoń to zwierzę bardzo rodzinne, cieszące się z narodzin nowego pokolenia i jednocześnie celebrujące śmierć najbliższych krewnych.
Szybko trafiamy na liczną grupę.
Wokół stada kręci się mnóstwo ptaków, to czaple. Korzystają z okazji by upolować jakiś posiłek.
Słonie są w dość dużej odległości od nas, ale już wiemy, że będą kierować się w naszym kierunku.
Tym czasem jedziemy podziwiać okoliczne krajobrazy.
Trafiamy na malownicze formacje roślinne.
Wracamy do słoni.
Już od dłuższego czasu kilka samochodów oczekuje na spektakl.
Nasz kierowca doskonale wiedział jak się idealnie ustawić.
Słonie przechodzą tak blisko, że chciałoby się je dotknąć.
Nie ma wątpliwości, to tylko niewinne igraszki.
Chyba tylko tu, w Amboseli, można zobaczyć takie przedstawienie. Tutaj słonie mają przyjazny stosunek do ludzi.
Zupełnie inaczej jest np. w P.N. Tsavo. Tam słonie doznawały wiele krzywd od człowieka i dlatego są bardzo agresywne.
Takie niezapomniane widoki tylko w Amboseli.
Zapada zmierzch. Jedziemy do naszej lodżii, która mieści się blisko parku.
Po drodze spotykamy antylopę, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.
Kob śniady.
Ta lodżia wygląda zupełnie inaczej niż te w Tanzanii.
Kompleks stanowią bungalowy i namioty o dobrym komforcie.
Każdy wyposażony w łazienkę i toaletę. Sporo miejsca w środku gwarantuje wygodę i dobre samopoczucie.
Stołówka jedynie zadaszona, ale jedzenie wyśmienite. Duży wybór potraw, deserów, ciast i napojów.
Dodatkowo kilka punktów, gdzie można się zrelaksować, poprawia i tak dobre wrażenie.
cdn
Urzędowe budynki graniczne, szczególnie po stronie tanzańskiej, przypominają raczej baraki, ale odprawa odbywa się szybko i sprawnie.
Tuż za granicą robimy postój. Pora zmienić środek lokomocji i przewodnika.
Podczas safari w Kenii i Tanzanii obowiązują podobne zasady.
Samochody jeżdżące po parkach narodowych danego kraju muszą mieć rejestrację tego kraju. W Tanzanii dodatkowo samochody muszą mieć napęd na cztery koła.
Jeżeli chodzi o przewodników i kierowców zarazem, to jeśli posiadają licencję, mogą jeździć po parkach w obu państwach.
Zamieniamy jeepa na busik. Nowy środek lokomocji "komfortem" nie ustępuje staremu.
Najważniejsze, że przewodnik zostaje - świetnie zna się na zwierzętach.
Na postojach często towarzyszył nam ciekawy ptaszek - błyszczak rudobrzuchy. To afrykański odpowiednik naszego szpaka, tylko bardziej kolorowy.
Jakoś wcześniej nie udało zrobić dobrego zdjęcia, w końcu jeden zdecydował się na sesję (oczywiście z bezpiecznej odległości). Trochę się powygłupiał, porobił głupkowate miny i odleciał.
Zmierzamy do Parku Narodowego Amboseli.
To niewielki Park - 392 km?, leżący przy granicy z Tanzanią.
Park słynie z dużej różnorodności ptaków i jest zamieszkały przez ogromne stada słoni.
Dawniej występowały tu także lwy, zostały jednak wytrzebione przez Masajów i nosorożce czarne, wybite przez kłusowników.
Podjeżdżamy pod bramę Parku.
Jednym ze strażników jest kobieta.
Po negocjacjach dostajemy zgodę na fotki.
Roślinność Amboseli to głównie suche zarośla, sawanny, oraz unikatowe zbiorowiska bagienne (głównie turzycowiska).
Zaraz na początku wjeżdżamy w taki obszar bagien.
Mnóstwo tu ptaków, głównie brodzących ...
jak szczudłaki ...
czy czaple
Na mokradłach spotkaliśmy pięknego ptaka.
To bocian. Największy w rodzinie bocianów, bocian siodlasty.
żabiru afrykański
Istnieje 19 gatunków bocianów.
W Polsce gniazduje bocian biały i rzadziej czarny. Obydwa gatunki zimują w Afryce wschodniej - właśnie w Kenii i Tanzanii.
Bociany to majestatyczne i sympatyczne ptaki. Kilka mieliśmy okazję podziwiać:
dławigad afrykański
bocian białoszyi
kleszczak afrykański
marabut afrykański
Bocian białobrzuchy jest darzony wielkim szacunkiem przez Afrykańczyków - uważają, że przynosi on szczęście.
Kolejny egzotyczny i wspaniały ptak, prawdziwy piechur afrykańskiej sawanny. Ten amator żab, jaszczurek, gryzoni i ... wężów zwany jest często wężojadem afrykańskim.
Być może bardziej pasuje do niego nazwa sekretarz, a to dzięki dystyngowanej i eleganckiej formie z jaką się porusza oraz pióropuszowi na czubku głowy.
sekretarz
Zwieńczeniem naszych ptasich obserwacji jest bielik afrykański.
Ruszamy na poszukiwanie słoni, wszak Amboseli słynie z licznych ich stad.
Słoń afrykański żyje w stadach złożonych z samic, młodzieży i młodych karmionych przez matki.
Stadu przewodzi dominująca, najstarsza samica.
Młode samce przeganiane są ze stada, kiedy tylko osiągną dojrzałość płciową. Zbierają się później, aby prowadzić życie w grupie kawalerów.
Słoń to zwierzę bardzo rodzinne, cieszące się z narodzin nowego pokolenia i jednocześnie celebrujące śmierć najbliższych krewnych.
Szybko trafiamy na liczną grupę.
Wokół stada kręci się mnóstwo ptaków, to czaple. Korzystają z okazji by upolować jakiś posiłek.
Słonie są w dość dużej odległości od nas, ale już wiemy, że będą kierować się w naszym kierunku.
Tym czasem jedziemy podziwiać okoliczne krajobrazy.
Trafiamy na malownicze formacje roślinne.
Wracamy do słoni.
Już od dłuższego czasu kilka samochodów oczekuje na spektakl.
Nasz kierowca doskonale wiedział jak się idealnie ustawić.
Słonie przechodzą tak blisko, że chciałoby się je dotknąć.
Nie ma wątpliwości, to tylko niewinne igraszki.
Chyba tylko tu, w Amboseli, można zobaczyć takie przedstawienie. Tutaj słonie mają przyjazny stosunek do ludzi.
Zupełnie inaczej jest np. w P.N. Tsavo. Tam słonie doznawały wiele krzywd od człowieka i dlatego są bardzo agresywne.
Takie niezapomniane widoki tylko w Amboseli.
Zapada zmierzch. Jedziemy do naszej lodżii, która mieści się blisko parku.
Po drodze spotykamy antylopę, jakiej jeszcze nie widzieliśmy.
Kob śniady.
Ta lodżia wygląda zupełnie inaczej niż te w Tanzanii.
Kompleks stanowią bungalowy i namioty o dobrym komforcie.
Każdy wyposażony w łazienkę i toaletę. Sporo miejsca w środku gwarantuje wygodę i dobre samopoczucie.
Stołówka jedynie zadaszona, ale jedzenie wyśmienite. Duży wybór potraw, deserów, ciast i napojów.
Dodatkowo kilka punktów, gdzie można się zrelaksować, poprawia i tak dobre wrażenie.
cdn
- pull
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2364
- Od: 13 kwie 2012, o 20:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: PODRÓŻE do ciekawych miejsc.
Jumbo
Witam wszystkich zainteresowanych. To już ostatni odcinek tej serii.
Na początek pytanie:
Jaki jest najbardziej pożądany prezent w Afryce?
Odpowiedź w dalszej części wpisu.
Za namową przewodniczki, wcześnie rano, udajemy się do punktu obserwacyjnego.
Tak, to Kilimandżaro - Biały Dach Czarnej Afryki.
To najwyższy masyw górski Afryki, a także jedna z najwyższych samotnych gór na świecie. Właściwie największa, jeżeli wziąć pod uwagę wysokość względną, czyli dystans dzielący wierzchołek od otaczającej równiny.
W skład masywu Kilimandżaro wchodzą trzy szczyty będące pozostałością po trzech wulkanach: Kibo, Mawenzi i Shira.
Masyw Kilimandżaro wznosi się na południe od równika, w północnej Tanzanii, tuż przy granicy z Kenią.
Właściwie to najpiękniejsze widoki na masyw rozciągają się z terytorium Kenii, m.in. właśnie z Amboseli.
W 1973 roku wyższe piętra masywu objęto ochroną w ramach Parku Narodowego Kilimandżaro, a w 1987 wpisano go na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Widok tej samotnej góry budzi w ludziach od tysięcy lat ogromny szacunek ? do tego stopnia, że dla Masajów jest to miejsce święte.
Na wszystkich wyjazdach chętnie korzystam z kąpieli w basenach w miejscu zakwaterowania. Zawsze to idealny relaks po trudach podróży.
Tym razem, po prostu nie było czasu, ale basen z widokiem, jak z bajki.
Po śniadaniu jedziemy do Parku Narodowego Tsavo.
Po wyjeździe z Amboseli, podczas jazdy, długo jeszcze podziwiamy wspaniały, olbrzymi, nieprawdopodobnie biały, skrzący w słońcu szczyt Kilimandżaro.
Nie udało się zrobić zdjęcia lwa, żyrafy, słonia na tle masywu,
ale "udało się pstryknąć" rogaciznę.
Po drodze do Tsavo zahaczamy jeszcze o P.N. Chyulu Hills.
Wzgórza Chyulu są ciekawym zjawiskiem geologicznym.
Powstały zaledwie kilkaset lat temu i uznawane są z najmłodsze góry świata.
Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę.
Wrażenie jest niesamowite. Łazimy po gorących, nagrzanych wulkanicznych skałach, popękanym żużlu i mamy wrażenie jakby erupcja nastąpiła dopiero wczoraj.
Nareszcie docieramy do Parku Tsavo.
Park Narodowy Tsavo to pierwszy i największy park, który powstał w Kenii. Jeden z największych na świecie.
Ze względów administracyjnych Park podzielono na Tsavo zachodnie i Tsavo wschodnie. Całość liczy 22 812 9065 km?.
Na obrzeżach parku spotykamy żyrafy.
Właściwie to mamy szczęście. Park porasta gęsty busz i trudno tu wypatrzyć jakieś zwierzęta.
Tymczasem podziwiamy krajobrazy Tsavo.
Docieramy do naszej lodżii wczesnym popołudniem.
Tsavo jest parkiem bardzo popularnym w Kenii. Z racji swojej bliskości do Mombasy, miejsce to odwiedza sporo nie tylko turystów zagranicznych, ale i Kenijczyków.
Nasza lodżia - Ngulia Safari Lodge - cieszy się sporym powodzeniem. Zawsze w weekend odbywają się tu imprezy okolicznościowe. Tak było i tym razem. Oj potrafi się bawić elita Mombasy.
Lodżia przypomina te z Tanzanii ...
i jest uroczo zlokalizowana na wysokim urwisku.
Podczas lunchu dostrzegamy dziwną konstrukcję.
Jak się miało okazać, najbardziej pożądaną w Tsavo, a może i na całym safari.
Po posiłku ruszamy na safari.
Tsavo zachodnie położone jest na obszarze pochodzenia wulkanicznego.
Z racji podłoża wulkanicznego ziemia jest tu czerwona, żyzna, bujnie porośnięta roślinnością.
Zebry pokryte rdzawo-brunatnym pyłem powulkanicznym wyglądają oryginalnie.
Słoń to "podstawowy" ssak Parku Tsavo i do tego bardzo liczny ( 11500 osobników).
Taplanie się w błocie, posypywanie piaskiem, wszystko to powoduje, że słonie przybierają niezwykły czerwony kolor.
Dość liczne jeszcze akty kłusownictwa powodują, że strażnicy skrupulatnie kontrolują wszystkie samochody.
Na sawannie spotykamy najmniejszą z antylop. Jest tak mała, że trudno ją zauważyć nawet na trawniku - 30-50 cm wysokości (w kłębie).
Wielkooki dikdik.
Już dawno nasz przewodnik zauważył moją wielką fascynację ptakami. Chętnie zatrzymywał się przy każdym wypatrzonym gatunku.
Czarowne ptaki z rodziny dzioborożców afrykańskich.
Ich ciekawym zwyczajem jest to, że samiec zamurowuje samiczkę w dziupli i karmi przez mały pozostawiony otwór. Po wykluciu piskląt uwalnia ją i ponownie zamurowuje wejście do gniazda. Teraz już razem karmią pisklęta. Wszystko to po to, by skutecznie uchronić rodzinę przed wężami i innymi drapieżnikami.
Toko czarnoskrzydły
Toko nosaty
Inne ptaki gniazdujące w Afryce.
Dropik rdzawoczuby i senegalski.
Sawannik
Kulon plamisty
Frankolin żółtogardły.
Białoczub białorzytny z rodziny dzierzb.
Czepiga rudawa.
Jak już nieraz pisałem: zmierzch na równiku zapada szybko.
Pora wracać do lodżii.
Podczas kolacji bacznie obserwujemy tę dziwną konstrukcję.
Nagle z otchłani mroku wyłonił się ...
Tak to lampart - najwspanialszy i najpiękniejszy z kotów. Niezwykle zwinny i inteligentny.
Przez godzinę obserwowaliśmy jak pożera połeć mięsa. Prawdziwa uczta dla niego i dla nas.
Mamy więc zaliczoną całą Wielką Piątkę Afrykańską.
Pełni wrażeń idziemy spać.
Jutro ostatni dzień safari. Wieczorem powrót do kraju.
Przed południem jeździmy jeszcze po Tsavo zachodnim.
Z wielką pasją fotografuję ptaki.
Jaskółki bywają nazywane "ptakami wolności", głównie ze względu na fakt, że nie mogą żyć w niewoli.
Jaskółki to rodzina kosmopolityczna, występują na wszystkich kontynentach.
W Polsce występują trzy gatunki: brzegówka, dymówka, oknówka.
W Afryce spotkałem jeszcze trzy. Właściwie to niewiele, zważywszy na całkowitą ilość gatunków - 83.
Jaskółka rdzawogłowa
Jaskółka rudawa
?
Kraski uchodzą za jedne z najbardziej kolorowych ptaków.
Kraska zwyczajna
Kraska liliowopierśna
Na sawannie mnóstwo takich obrazków:
To gniazda wikłaczy.
Wikłaczowate to najliczniejsza rodzina wśród ptaków. Dość powiedzieć, że jeden z jej gatunków - wikłacz czerwonodzioby, liczy ponad miliard osobników.
Wikłacze to ptaki stadne. Czasem stado liczy ponad milion osobników. I wtedy pojawia się problem.
W swej ogromnej masie są jak szarańcza - potrafią w niedługim czasie zniszczyć sporą plantację zboża.
Ptaki te znane są z misternie budowanych gniazd. Jako jedyne potrafią wiązać supełki i supłać węzełki.
Gniazdo wikłacza pomarańczowego.
Kilka wikłaczy udało mi się spotkać.
łuskowany i okularowy
Wikłacz z podrodziny bawolików.
Bawolik białogłowy.
Innym ptakiem stadnym buszującym po Tsavo są perlice.
Perlica zwyczajna.
Perlica sępia.
Wszechobecny, pokazywany już,
błyszczak rudobrzuchy
W Afryce można spotkać papugi.
Sympatyczna i hałaśliwa
nierozłączka rudogłowa
Pora opuszczać przyjazne Tsavo.
Droga do Mombasy może niezbyt długa, ale bardzo zatłoczona.
Przedmieścia Mombasy.
Mombasa to transportowa dżungla, prawie zawsze jest tu korek.
Panuje jedna zasada w poruszaniu się po drogach: brak jakichkolwiek zasad.
Dlatego mieszkańcy i turyści chętnie korzystają z alternatywnych środków transportu.
Jednym z nich jest piki-piki, czyli motocyklowa taksówka. Gwarantuje szybkie przemieszczanie się po mieście i sprawne omijanie korków.
Zarówno w dużych jak i małych miastach jest ich pełno. Choć piki-piki to zwykłe niedużej wielkości motocykle, jako taksówki nie tylko do przewozu osób, ale i towarów sprawdzają się rewelacyjnie. Kierowca motocykla jest w stanie zabrać od jednej do kilku osób. Nierzadkim widokiem jest na przykład cała rodzina, rodzice z trójką małych dzieci, jadąca na jednym motocyklu.
Innym alternatywnym środkiem transportu jest tuk-tuk.
Jest to połączenie motocykla i samochodu. Z przodu ma jedno koło i kierownicę jak w motocyklu, a z tyłu dwa koła i budkę z kanapą dla trzech pasażerów, jak w samochodzie. Ten trójkołowy pojazd, występujący głównie w większych miastach, jest ciekawą alternatywą dla samochodowych taksówek, od których jest tańszy, a przede wszystkim mniejszy, więc bez problemu gdzie tylko jest to możliwe omija korki, poboczem lub po chodniku.
Miałem okazję pojeździć tuk-tukiem po Mombasie.
Może jest niezbyt komfortowy i trochę głośny, ale dostarcza mnóstwo niesamowitych wrażeń i przyjemności z jazdy, a może i najważniejsze: jest tani.
Do Mombasy dotarliśmy wczesnym popołudniem.
Całe szczęście, że przewodniczka załatwiła nam pokój w hotelu (wcale nie było to takie oczywiste). Jest więc czas na kąpiel i odpoczynek. Wylot do kraju planowany jest na godziny późnowieczorne.
Jest sporo czasu na plażowanie, kąpiel w oceanie czy basenie.
Wszystkie hotele i większe markety w Kenii ochraniane są przez uzbrojonych po zęby strażników.
A wszystko to po zamachach terrorystycznych w 2013 i 2015 r.
By zejść na plażę strażnik otwiera nam wąską furtkę.
W drodze na lotnisko z trwogą patrzę na Mombasę - chyba bym się nie zdecydował na spacer po zmierzchu.
DO ZOBACZENIA AFRYKO !
Już wiem, że na pewno tu wrócę.
Koniec
Dziękuję, miło było gościć w Waszych domach.
Do następnego razu.
PS
Najbardziej pożądanym prezentem w Afryce jest ...
oczywiście piłka do gry w nogę.
Witam wszystkich zainteresowanych. To już ostatni odcinek tej serii.
Na początek pytanie:
Jaki jest najbardziej pożądany prezent w Afryce?
Odpowiedź w dalszej części wpisu.
Za namową przewodniczki, wcześnie rano, udajemy się do punktu obserwacyjnego.
Tak, to Kilimandżaro - Biały Dach Czarnej Afryki.
To najwyższy masyw górski Afryki, a także jedna z najwyższych samotnych gór na świecie. Właściwie największa, jeżeli wziąć pod uwagę wysokość względną, czyli dystans dzielący wierzchołek od otaczającej równiny.
W skład masywu Kilimandżaro wchodzą trzy szczyty będące pozostałością po trzech wulkanach: Kibo, Mawenzi i Shira.
Masyw Kilimandżaro wznosi się na południe od równika, w północnej Tanzanii, tuż przy granicy z Kenią.
Właściwie to najpiękniejsze widoki na masyw rozciągają się z terytorium Kenii, m.in. właśnie z Amboseli.
W 1973 roku wyższe piętra masywu objęto ochroną w ramach Parku Narodowego Kilimandżaro, a w 1987 wpisano go na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Widok tej samotnej góry budzi w ludziach od tysięcy lat ogromny szacunek ? do tego stopnia, że dla Masajów jest to miejsce święte.
Na wszystkich wyjazdach chętnie korzystam z kąpieli w basenach w miejscu zakwaterowania. Zawsze to idealny relaks po trudach podróży.
Tym razem, po prostu nie było czasu, ale basen z widokiem, jak z bajki.
Po śniadaniu jedziemy do Parku Narodowego Tsavo.
Po wyjeździe z Amboseli, podczas jazdy, długo jeszcze podziwiamy wspaniały, olbrzymi, nieprawdopodobnie biały, skrzący w słońcu szczyt Kilimandżaro.
Nie udało się zrobić zdjęcia lwa, żyrafy, słonia na tle masywu,
ale "udało się pstryknąć" rogaciznę.
Po drodze do Tsavo zahaczamy jeszcze o P.N. Chyulu Hills.
Wzgórza Chyulu są ciekawym zjawiskiem geologicznym.
Powstały zaledwie kilkaset lat temu i uznawane są z najmłodsze góry świata.
Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę.
Wrażenie jest niesamowite. Łazimy po gorących, nagrzanych wulkanicznych skałach, popękanym żużlu i mamy wrażenie jakby erupcja nastąpiła dopiero wczoraj.
Nareszcie docieramy do Parku Tsavo.
Park Narodowy Tsavo to pierwszy i największy park, który powstał w Kenii. Jeden z największych na świecie.
Ze względów administracyjnych Park podzielono na Tsavo zachodnie i Tsavo wschodnie. Całość liczy 22 812 9065 km?.
Na obrzeżach parku spotykamy żyrafy.
Właściwie to mamy szczęście. Park porasta gęsty busz i trudno tu wypatrzyć jakieś zwierzęta.
Tymczasem podziwiamy krajobrazy Tsavo.
Docieramy do naszej lodżii wczesnym popołudniem.
Tsavo jest parkiem bardzo popularnym w Kenii. Z racji swojej bliskości do Mombasy, miejsce to odwiedza sporo nie tylko turystów zagranicznych, ale i Kenijczyków.
Nasza lodżia - Ngulia Safari Lodge - cieszy się sporym powodzeniem. Zawsze w weekend odbywają się tu imprezy okolicznościowe. Tak było i tym razem. Oj potrafi się bawić elita Mombasy.
Lodżia przypomina te z Tanzanii ...
i jest uroczo zlokalizowana na wysokim urwisku.
Podczas lunchu dostrzegamy dziwną konstrukcję.
Jak się miało okazać, najbardziej pożądaną w Tsavo, a może i na całym safari.
Po posiłku ruszamy na safari.
Tsavo zachodnie położone jest na obszarze pochodzenia wulkanicznego.
Z racji podłoża wulkanicznego ziemia jest tu czerwona, żyzna, bujnie porośnięta roślinnością.
Zebry pokryte rdzawo-brunatnym pyłem powulkanicznym wyglądają oryginalnie.
Słoń to "podstawowy" ssak Parku Tsavo i do tego bardzo liczny ( 11500 osobników).
Taplanie się w błocie, posypywanie piaskiem, wszystko to powoduje, że słonie przybierają niezwykły czerwony kolor.
Dość liczne jeszcze akty kłusownictwa powodują, że strażnicy skrupulatnie kontrolują wszystkie samochody.
Na sawannie spotykamy najmniejszą z antylop. Jest tak mała, że trudno ją zauważyć nawet na trawniku - 30-50 cm wysokości (w kłębie).
Wielkooki dikdik.
Już dawno nasz przewodnik zauważył moją wielką fascynację ptakami. Chętnie zatrzymywał się przy każdym wypatrzonym gatunku.
Czarowne ptaki z rodziny dzioborożców afrykańskich.
Ich ciekawym zwyczajem jest to, że samiec zamurowuje samiczkę w dziupli i karmi przez mały pozostawiony otwór. Po wykluciu piskląt uwalnia ją i ponownie zamurowuje wejście do gniazda. Teraz już razem karmią pisklęta. Wszystko to po to, by skutecznie uchronić rodzinę przed wężami i innymi drapieżnikami.
Toko czarnoskrzydły
Toko nosaty
Inne ptaki gniazdujące w Afryce.
Dropik rdzawoczuby i senegalski.
Sawannik
Kulon plamisty
Frankolin żółtogardły.
Białoczub białorzytny z rodziny dzierzb.
Czepiga rudawa.
Jak już nieraz pisałem: zmierzch na równiku zapada szybko.
Pora wracać do lodżii.
Podczas kolacji bacznie obserwujemy tę dziwną konstrukcję.
Nagle z otchłani mroku wyłonił się ...
Tak to lampart - najwspanialszy i najpiękniejszy z kotów. Niezwykle zwinny i inteligentny.
Przez godzinę obserwowaliśmy jak pożera połeć mięsa. Prawdziwa uczta dla niego i dla nas.
Mamy więc zaliczoną całą Wielką Piątkę Afrykańską.
Pełni wrażeń idziemy spać.
Jutro ostatni dzień safari. Wieczorem powrót do kraju.
Przed południem jeździmy jeszcze po Tsavo zachodnim.
Z wielką pasją fotografuję ptaki.
Jaskółki bywają nazywane "ptakami wolności", głównie ze względu na fakt, że nie mogą żyć w niewoli.
Jaskółki to rodzina kosmopolityczna, występują na wszystkich kontynentach.
W Polsce występują trzy gatunki: brzegówka, dymówka, oknówka.
W Afryce spotkałem jeszcze trzy. Właściwie to niewiele, zważywszy na całkowitą ilość gatunków - 83.
Jaskółka rdzawogłowa
Jaskółka rudawa
?
Kraski uchodzą za jedne z najbardziej kolorowych ptaków.
Kraska zwyczajna
Kraska liliowopierśna
Na sawannie mnóstwo takich obrazków:
To gniazda wikłaczy.
Wikłaczowate to najliczniejsza rodzina wśród ptaków. Dość powiedzieć, że jeden z jej gatunków - wikłacz czerwonodzioby, liczy ponad miliard osobników.
Wikłacze to ptaki stadne. Czasem stado liczy ponad milion osobników. I wtedy pojawia się problem.
W swej ogromnej masie są jak szarańcza - potrafią w niedługim czasie zniszczyć sporą plantację zboża.
Ptaki te znane są z misternie budowanych gniazd. Jako jedyne potrafią wiązać supełki i supłać węzełki.
Gniazdo wikłacza pomarańczowego.
Kilka wikłaczy udało mi się spotkać.
łuskowany i okularowy
Wikłacz z podrodziny bawolików.
Bawolik białogłowy.
Innym ptakiem stadnym buszującym po Tsavo są perlice.
Perlica zwyczajna.
Perlica sępia.
Wszechobecny, pokazywany już,
błyszczak rudobrzuchy
W Afryce można spotkać papugi.
Sympatyczna i hałaśliwa
nierozłączka rudogłowa
Pora opuszczać przyjazne Tsavo.
Droga do Mombasy może niezbyt długa, ale bardzo zatłoczona.
Przedmieścia Mombasy.
Mombasa to transportowa dżungla, prawie zawsze jest tu korek.
Panuje jedna zasada w poruszaniu się po drogach: brak jakichkolwiek zasad.
Dlatego mieszkańcy i turyści chętnie korzystają z alternatywnych środków transportu.
Jednym z nich jest piki-piki, czyli motocyklowa taksówka. Gwarantuje szybkie przemieszczanie się po mieście i sprawne omijanie korków.
Zarówno w dużych jak i małych miastach jest ich pełno. Choć piki-piki to zwykłe niedużej wielkości motocykle, jako taksówki nie tylko do przewozu osób, ale i towarów sprawdzają się rewelacyjnie. Kierowca motocykla jest w stanie zabrać od jednej do kilku osób. Nierzadkim widokiem jest na przykład cała rodzina, rodzice z trójką małych dzieci, jadąca na jednym motocyklu.
Innym alternatywnym środkiem transportu jest tuk-tuk.
Jest to połączenie motocykla i samochodu. Z przodu ma jedno koło i kierownicę jak w motocyklu, a z tyłu dwa koła i budkę z kanapą dla trzech pasażerów, jak w samochodzie. Ten trójkołowy pojazd, występujący głównie w większych miastach, jest ciekawą alternatywą dla samochodowych taksówek, od których jest tańszy, a przede wszystkim mniejszy, więc bez problemu gdzie tylko jest to możliwe omija korki, poboczem lub po chodniku.
Miałem okazję pojeździć tuk-tukiem po Mombasie.
Może jest niezbyt komfortowy i trochę głośny, ale dostarcza mnóstwo niesamowitych wrażeń i przyjemności z jazdy, a może i najważniejsze: jest tani.
Do Mombasy dotarliśmy wczesnym popołudniem.
Całe szczęście, że przewodniczka załatwiła nam pokój w hotelu (wcale nie było to takie oczywiste). Jest więc czas na kąpiel i odpoczynek. Wylot do kraju planowany jest na godziny późnowieczorne.
Jest sporo czasu na plażowanie, kąpiel w oceanie czy basenie.
Wszystkie hotele i większe markety w Kenii ochraniane są przez uzbrojonych po zęby strażników.
A wszystko to po zamachach terrorystycznych w 2013 i 2015 r.
By zejść na plażę strażnik otwiera nam wąską furtkę.
W drodze na lotnisko z trwogą patrzę na Mombasę - chyba bym się nie zdecydował na spacer po zmierzchu.
DO ZOBACZENIA AFRYKO !
Już wiem, że na pewno tu wrócę.
Koniec
Dziękuję, miło było gościć w Waszych domach.
Do następnego razu.
PS
Najbardziej pożądanym prezentem w Afryce jest ...
oczywiście piłka do gry w nogę.