Witam
No i dopadło mnie.
Dwa lata spokoju,dwa lata pilnowania się i przyszło.Czy nieuchronne?!
Teraz tylko Phalaenopsisy,jeżeli starczy samozaparcia to i inne,a jakże.
W/g mnie trzy różne objawy:
1.
2.
3.
Łącznie 9 kwiatów /doniczek/.
Jednak dam od razu pozostałe
Catleya,aktualnie ta jedna /już wycięte/,było jeszcze na innych,po wycięciu /1 m-c temu/ na razie spokój/
Dendrobium
1.
2.

to dwie rośliny,przypatrzcie się liściom.Jedne lśniące drugie matowe,jakby z nalotem.Taki nalot ale intensywniejszy był również na innym DN-nie pokażę bo już po nim.
I co ciekawe,to samo było na Oncidium ale z czasem nalot "zrudział",zmywałem go,schodził,choć nie do końca.Kwiat miał małą psb,ale zrzucił liście stracił wszystkie korzenie /chyba moja wina bo w środku był zbity kokon mchu/.Trzymam go jeszcze ale nie wiem właściwie po co.
Inne "cambriowate"

to mój "złoty anioł"

one tak strasznie chcą żyć,popatrzcie ile tu jest młodzieży.

już były obcinane,nie pomogło.
Tyle tego.
Domyślam się.że większość już nie do odratowania więc chyba i na porady już za późno.Jak już to tylko:wyrzucać czy nie,wszystkie czy jakaś selekcja.
Działania już oczywiście podjęte...
Pierwszy raz nie mogę życzyć
miłego oglądania.
