

"Odkopałam się" trochę w mieszkaniu i stwierdzam, że jednak zdecydowanie czuję ulgę. Przytłaczała mnie już ta ilość doniczek, ciągła wilgoć, niemożność dotarcia do balkonu bez przesuwania, przenoszenia, zdejmowania z haczyka..., problem z "głupim" przetarciem szyby, parapetu itd. Zresztą, co ja tu będę wymieniać, znamy to wszyscy

Mam wrażenie, że przynajmniej część storczykomaniaków dochodzi do tego etapu po kilku latach hodowli, czytałam już o podobnych posunięciach. Nacieszył się człowiek, natrudził, czas na emeryturę i ciepłe kapcie

A żeby było weselej, mi dla odmiany podziurkowała ostatnio liście świnka morska (tym stojącym na podłodze storczykom, wysilać się mocno nie musiała)

A teraz wrzucam jedyne (sensowne) zdjęcia z ostatnich kilku miesięcy, więcej nie będzie, bo po prostu nie mam więcej, sorry

Tak zakwitł mój "zakeikowany" phalaenopsis, obecnie kwitnie wciąż, a każde z keiki ma po kolejnym pędzie, roślina-matka również ma pęd z całkiem sporymi już pączkami. Przypomnę, że roślina ta wypuściła 2 (?) lata temu 4 keiki naraz. Normalnie Matka Polka



Ascocenda, której ceglastego odcienia czerwieni za nic nie mogę uchwycić, czy to w mieszkaniu, czy na zewnątrz w słońcu:


Jeśli o ceglastej czerwieni mowa, to powinnam pokazać tego maluszka co wcześniej, ale na zdjęciu robionym bez lampy, bliższym rzeczywistości- bo i on jest taki ceglasty, że aż prawie brązowy, i cudooownie woskowy. Niestety nie chce pachnieć:

No i ostatnia moja radość: po 2 czy 3 latach dogadałam się w końcu z pewnym rachitycznym i humorzastym MM:


Andziu, miło mi, że zaglądasz, dzięki za dobre słowo

Valdesso Kane, niestety na razie nie ma czym dzielić. Dendrobium zrzuciło latem listki, takie jakieś łyse i biedne się zrobiło- może mu się moje przesadzenie nie spodobało
