leszczyna, oj tak, gdyby można było na działkę przyjeżdżać rowerkiem, to bym chyba codziennie robiła wycieczki. Teraz kiedy jestem w domu, to tylko myślę, co tam się dzieje, co kwitnie, czy padało itd. Ale nie narzekam, tylko wdzięczna jestem losowi za wszystko co mam.
ewazawady, część róż sadziłam jesienią, a cześć teraz niedawno. Te jesienne wszystkie ładnie przezimowały i już ładnie startują, a nowe mają jeszcze gołe pędy. Taka jest zaleta jesiennego sadzenia. Dzięki za informacje o kalinach. Gdy kupiliśmy tę podmokłą działkę, zastanawiałam się, co najlepiej znosi takie warunki. No i przeczytałam, że między innymi derenie i właśnie kaliny. Dlatego posadziliśmy kilka kalin. W zeszłym roku zakwitła koralowa Roseum, a teraz czekam na kolejne odmiany. Widzę, że warunki im sprzyjają. Łany narcyzów też mi się marzą. W ogródku przydomowym kwitły tylko w pierwszym roku po zakupie, a potem już tylko szczypior. A tu kwitną co roku i jest ich coraz więcej, co bardzo mnie cieszy, bo je uwielbiam za urodę i długie kwitnienie.
Karo, no niestety mamy daleko

Prawie dwie godziny drogi w jedną stronę, ale bywamy na ogół dwa razy w tygodniu, jeśli deszcz nie pada. Początkowo wydawało mi się to długo, ale można się w końcu przyzwyczaić. Gdzieś tam po drodze robią aktualnie most, co ma skrócić nam podróż o 15 minut. Niewiele, ale i to dobre.
Bobka, dzięki za odwiedziny. Wkrótce będzie różanie:D
Madziagos, no niestety, na Podlasiu klimat jest dość srogi. Ale mimo to ostatnie zimy nie poczyniły żadnych szkód w różach. Wszystkie przetrwały i czują się dobrze. Tak czy owak będę im na zimę robić kopczyki na wszelki wypadek. Musiałam zaryzykować, bo lubię róże i wbrew powszechnemu przekonaniu nie wymagają dużo pracy. A poza tym kwitną przez cały sezon, a kiedy przyjeżdża się na działkę od czasu do czasu, to takie stałe kwitnienie, mniejsze czy większe, ma zasadnicze.
Igala, jakieś tam warzywka będę mieć. Mam zbite trzy skrzynie i sieję to i owo. Ale nie mam doświadczenia z uprawą warzyw, więc wychodzi mi to wszystko byle jak. W pierwszym roku miałam bardzo obfity zbiór cukinii, trudno było mi wszystko przerobić. Ale już w zeszłym roku było z cukinią fatalnie, zebrałam jedynie trzy sztuki. I nie rosły w tym samym miejscu, co poprzednie. Nie mam pojęcia, co się stało. Pomidory natomiast rosną świetnie do momentu, gdy spadnie deszcz, pojawi się czarna plamistość i koniec. Nie, warzywa zdecydowanie mi nie wychodzą.
Misza, nie będę już prowadzić starego wątku, bo zasada jest taka, że w jednym dziale prowadzi się tylko jeden wątek. Kiedyś miałam jeden wątek w dziale "Mój piękny ogród" i drugi w "Moje róże", ale to było dublowanie postów i mi się nie sprawdziło. Małgosiu, ja kopczyki rozgarnęłam już na początku marca, tak jak radzi pan Hyży. Ale każdy rok jest inny i w sumie nie wiadomo, jak postępować. Czy lepiej za wcześnie, czy lepiej za późno?
JagiS. No bardzo ładnie mnie nazwałaś Jagulko. Oby tylko to się sprawdziło, bo już mnie dziewczyny straszą, że w podlaskim klimacie z różami będzie nie po drodze.
Oprócz żurawi, które widuje nieomal podczas każdej wizyty, innych ptaków nie zauważam, chociaż słyszę przeróżne świergoty z oddali. Na tej naszej patelni nie ma porządnych drzew, więc taka ptaszyna nie ma nawet na czym przysiąść. Aczkolwiek jakieś ptaki muszą tu być podczas naszej nieobecności, bo nasz mały tarasik jest cokolwiek opaskudzony przy barierkach.
cyma, dziękuję za życzenia miłej pracy, ale przecież jak sama dobrze wiesz, taka praca w ogrodzie to nie praca. To tylko gimnastyka, tak potrzebna dla zdrowia i zachowania dobrej kondycji.
plocczanka, cieszę się Lucynko, że mnie odnalazłaś i że znów będziemy mogły porozmawiać nie tylko o różach.
