Kontynuacja wątku 1cz.:
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?p=16266#16266
Admin.
2 cz:
Broniuszu, to do końca nie tak jest. Miałam zawsze identyczne założenia jak Ty. Kot bedzie w domu, bezpieczny, najedzony, dopieszczony. I tak było przez wiele lat. Nasz nieżyjący juz kot mieszkał 17 lat w mieszkaniu, bez wychodzenia. Bał się wychodzić i nie lubił gdy bralismy go do lekarza. Ale kiedy kupiliśmy domek na działce w kota weszły nowe potrzeby. Zaczął wychodzić, biegał po okolicy, raz się nawet pobił z kotem który "śmiał" wejść na naszą działkę i mało nie stracił życia . Wyobraźcie sobie struszka 17 letniego który gryzie sie z młodym kotem w upał. Efekt był taki że dyszał, stracił dwa zęby.broniusz pisze: To są kociny wychowane w domowych pieleszach, nie znajace głodu ni chłodu, mające zawsze wszystko pod ręką - tfu! łapką - i posiadające nas, którzy spełnimy każde ich życzenie 8) To będą koty TYPOWO DOMOWE - nakolankowe, przytulalskie, związane z człowiekiem na mur, bo od pierwszych swoich godzin znające zapach i dotyk człowieka A na wsi koty traktuje się w ten sposób, że daje się im miseczke mleka (od którego notabene większość kotów ma biegunkę, bo nie przyswajają krowiego mleka) i jeśli chodzi o dalsze wyżywienie, to nakazuje im się tryb "samoobsługowy".
Kotka, która przez rok była w mieszkaniu dostał świra na punkcie chaszczy. Zaczęła wychodzić coraz częściej aż wreszcie nie wróciła na noc. Myślałam że się wykończymy. Szukaliśmy ja do nocy, o 3 nad ranem znowu zaczęliśmy poszukiwania. Tymczasem "Pudzianocha" czyli Cinka wróciła leniwym krokiem z wyprawy około godz. 10 przed południem. Teraz potrafi znikac nawet na dwa dni i dwie noce. I nie jestem w stanie temu zapobiec, choć chciałabym, aby moje koty korzystały tylko z ogródka. ALE JEST TO NIEMOŻLIWE. Kot pokona każdy w zasadzie płot. Martwię się o nie często, ale one pokochały wolność. I co z tego że mają jedzonko, kolana, spanko kiedy chcą i gdzie chcą, jak one kochają wyprawy? Podobno koty rasowe są bardziej "domowe" i taka w zasadzie jest Tina. Ale też zdarzyło się dwa razy, że nie wróciła nam na noc, a my pogrążyliśmy się w rozpaczy i niemocy. W każdym drzemie w ludzich i zwierzętach. Przyzwyczaiłam się do wypraw moich kotów co nie znaczy że martwię się o nie. Nie mam na to wpływu, a nie mam serca zamknąć je w 4 ścianach bo zasmakowały wolności i wiedzą co stracą, będą zwyczajnie cierpieć.