Udało mi się zeskanować zdjęcia z początków mojej bytności w ogrodzie:

Tutaj Pelagii jeszcze nie ma. Ta dżungla z tyłu to zaczątek mojego przyszłego ogródka, na miejscu tych wstrętnych płytek jest miejsce do parkowania. Kiedy się wprowadziłam do męża, wszystko było zarośnięte chaszczami wys. ponad 2 m. a sąsiadka polewała granicę Rundapem,żeby chwasty do niej nie wrastały.

To pierwszy rok, bieda, zaczynałam od zera, została tylko śliwka mirabelka.Stary szpadel i torebka nasion to był mój cały oręż, nie było nawet konewki nie mówiąc o wężu. Pierwsze roślinki były dostane od sąsiadów i zdobyczne.

Te dwa zdiątka są z drugiego mojego sezonu w ogrodzie. Skromne zaczątki skalniaka (teraz wszystko urosło i zarosło) Wszystko co mam u siebie, zrobiłam i posadziłam sama--tylko z niewielka pomocą. Większość drzewek, iglaków i krzewów przywiozłam rowerem, albo przytaszczyłam, łącznie z glebą (nie było jeszcze samochodu).Ale np. 3 m. jałowiec Sky Rocket, czy róże sztamowe i tak by do niego nie wlazły.Tyle na razie. Niebawem następne, nowsze fotki.
