Miałam, ale ją zabiłam... Dałam jej nawozu, jak dla zwykłej róży i... pożegnała się z tym światem
Nie wysadzałam jej do ziemi, ale kupiłam jej ładną donicę i postawiłam na stole na tarasie. Kilka godzin dziennie była więc w słońcu, a później w deliktanym półcieniu. Przekwitła i po paru tygodniach wypuściła nowe, kwiatowe pąki. Może jakbym jej nie chciała "pomóc", to by je rozwinęła...
Dużo ją podlewałam i regularnie przycinałam, by zachowała zwarty pokrój.
aha, zanim ją wystawiłam na słońce, przez kilka dni stała tylko w cieniu.
Pozdrawiam!
![;:100](./images/smiles/tchauzinho.gif)