W tej chwili w ogrodzie mam ok. 200 odmian róż i wygląda na to, że więcej się nie zmieści.
Przydałaby się jakaś dodatkowa działeczka...
Zacznę może od moich ulubionych róż, czyli od róż angielskich.
Kilka lat temu zapierałam się, że dam sobie z nimi spokój, że są chorowite, mało mrozoodporne, że kapryszą. To była opinia trochę moja, trochę zaczerpnięta z forum.
Ale teraz, gdybym mogła, miałabym je wszędzie, gdzie tyko można.
Okazało się, że nowsze odmiany są coraz lepsze, prawie wcale nie chorują, kwitną ledwo odstając od ziemi, nie kapryszą i dobrze mi zimują.
Najbliższą wiosnę, o ile nic nie wypadnie zacznę z 23 angielkami.
dodad pisze:Czekam Anuś na twoje pięknoty

Dorotko
-- N 08 sty 2012 20:53 --
Ta wstępna opinia o angielkach to wina mojego
Abrahama Darby.
Do dziś, choć 4 sezony ma za sobą nie wygląda jak róża
Daję mu ostatni sezon do wykazania się.
Abraham był moją pierwszą angielką, pamiętam, jak w uniesieniu targałam go cichaczem do domu (dzięki Moni) i chowałam za dom, żeby mój mąż nie padł w końcu na zawał... (szał różany zaczął się nagle i szybko zamienił w obsesję). A potem, na drugi dzień większość dnia przesiedziałam przy krzaczku, nie mogąc wzroku i nosa oderwać...
Sadzonka była okazała i zdrowa, kwiaty cudowne
No i od tej pory tak sobie ze mną pogrywa ten Abrahamek

, jak kwitnie, to go kocham, jak nie kwitnie, to już nie.
Chodzi mi o to, że kwiaty, choć urocze, szybko przekwitają, nie zdążę się nacieszyć a już ich nie ma.
Nie doczekałam się obfitego kwitnienia, dwa, trzy kwiaty to wszystko, co mi pokazał do tej pory podczas swoich kwitnień. Kwiaty nie lubią zbytnio upalnej pogody, szybko tracą swoją jędrność a i długotrwały deszcz nie jest dobry, bo się wówczas nawet nie zamierzają rozwinąć, tylko gniją.
Do tego końcem lata łapie plamistość.
Pokrój też budzi wiele moich zastrzeżeń, trzy długie pędy i mimo odpowiedniego cięcia nic przez te lata nowego z ziemi nie wyszło.
czy to ja mam aż tak felerną sadzonkę?
Przesadzenie nie pomogło.
To zdjęcie z 2009r, wówczas miał najpiękniejsze kwiaty
