O mantko, tyle gości, a ja taka nieprzygotowana!

Witam ogrodniczki.

Pozwólcie, że nim się nie rozkręcę, odpowiem Wam hurtem.
Wpadłam do Ewy i zwątpiłam w słuszność otworzenia mojego wątku. Gdzie ja z moimi rabatkami, do jej obłędnych traw i tego co zrobiła na swoim kawałku ziemi!
Ktoś mi zazdrości odpoczynku w górach... ja sama sobie zazdroszczę!

Jak się wyjeżdża z ciasnej klitki w mieście, to ta chałupka, to istny pałac.
Domek po 35 latach już nie jest kurną chatką. Ma nowy dach, elektryczność, nowe kominy i ludzi, którzy o niego dbają - znaczy nas.

(Dobrze, że mamy to już za sobą, bo jako emerytka - dziś już niewiele mogłabym zdziałać.) Z wodą są kłopoty - choć w ostatnich latach nie mogę narzekać, bo aura już o to zadbała i wody z nieba pod dostatkiem.
Fotki są z różnych lat, ale mówiłam, że bałaganiara jestem.
Na początku był... chaos. Działka zarośnięta, chatka chyląca się ku ziemi, jedna izba, spanie na ziemi, sraczyk w lesie, woda noszona w plecaku, ( w dużej plastykowej butli) gotowanie na rozpadającym się piecu i małe dziecko. Jak dziś o tym pomyślę, to... chciałabym przeżyć to jeszcze raz!
To są najstarsze moje nasadzenia. Rododendron i żółta azalia, rośnie tam jeszcze coś kolczastego i tuja, którą przycinam, bo zasłania świat.
Kwiaty azali w deszczu.

Jeszcze mam chwilkę czasu, to odwiedzę Wasze ogrody.