

Jak wiecie, właśnie wywracam swoje ogrodnicze życie do góry nogami, rozpoczynając już w najbliższy weekend studia podyplomowe na kierunku Projektowanie Ogrodu z Domem Rodzinnym. Temat dla mnie szalenie ciekawy i pociągający; mam też nadzieję, że w dalszej części otwierający przede mną furtkę do nieco innego postrzegania potrzeb własnego - i nie tylko - ogrodu. Wiążę z najbliższym rokiem duże oczekiwania, a namiastkę tego czym będę się zajmować, zamieszczam tu:
Program studiów obejmuje zagadnienia dotyczące kształtowania najbliższego otoczenia człowieka i rodziny ogrodu przy domu jednorodzinnym, i domu jednorodzinnego. Po wstępnym cyklu wykładów, który zapoznaje z programem studium, studenci wykonują projekty ogrodu rodzinnego oraz domu i wnętrza (3 projekty) oraz projekt całości siedziby rodzinnej i ostateczny projekt dyplomowy (w zależności od potrzeb studenta wykonywany pod opieka architekta krajobrazu, architekta lub architekta wnętrz). Uczestnicy poznają zasady projektowania form ogrodowych i architektonicznych właściwych dla ogrodu i domu rodzinnego, tło społeczno-kulturowe genezy, i przemian ogrodu rodzinnego, problematykę rewaloryzacji, i rekompozycji starych ogrodów, a także projektowania, i wykonywania aranżacji kwiatowych. Oprócz tego w zakres studiów wchodzi nowoczesne roślinoznawstwo oraz materiałoznawstwo, kosztorysowanie i zasady prowadzenia studia projektowego. Istotną częścią zajęć jest praktyczny kurs cyfrowych technik opracowania dokumentacji projektowej. Zajęcia praktyczne obejmują pracę w terenie (budowa i pielęgnacja obiektów sztuki ogrodowej), a także opcjonalnie staż w biurze projektowym.
Ciekawe, prawda?
Na pierwsze zajęcia muszę się wyposażyć w: ciepłe ubrania, wygodne obuwie oraz gorącą herbatę w termos (inwentaryzacja w terenie); ubrania robocze (praca w glinie) oraz noże, szpachlówki itp. (do formowania, cięcia oraz łatwiejszego odskrobywania gliny od drewnianych podkładek); aparat fotograficzny; szkicowniki A4; podkładki do pisania; miękkie ołówki (od 3B wzwyż); nożyczki lub noże do cięcia papieru/tektury.
Uczucia mam mieszane: od ekscytacji po lekkie przerażenie, ale dam radę, muszę!
Wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, serdecznie raz jeszcze dziękuję!
Co mnie czeka w zbliżającym się sezonie w ogrodzie? Otóż, jeśli chodzi o plany, to wyjątkowo nie przewiduję większych rewolucji w ogrodzie. Napracowaliśmy się ponad siły ubiegłej wiosny, zmieniając 'rabatę wstydu', budując nową budlejowo-hortensjową czy przerabiając część frontową. Mnóstwo zajęć pobocznych tym rewolucjom towarzyszyło oraz regularne zajęcia typowego ogrodnika. Mam świadomość, że zrobione jest już wiele i ten rok przeznaczam na cieszenie się tym, co mamy, relaks wśród zieleni oraz zdyscyplinowaną pielęgnację roślinności. Wierzę, że zajęć nam nie zabraknie, bo przecież czekają nas regularne opryski, nawożenie, przycinanie, koszenie wraz z cięciem kantów trawnika, podlewanie, obrywanie przekwitniętych kwiatów, pielęgnacja oczka wodnego, zabiegi przy różach, sadzenie i podlewanie jednorocznych, zmiany dekoracji. W sezonie jest tego naprawdę dużo i chciałabym zmierzyć się ze wszystkim o czasie, zgodnie ze sztuką ogrodniczą i sprawić, by kolejny rok pozbawiony był problemów z pojawiającymi się na przykład częstymi chorobami grzybowymi. Stawiam więc na systematyczność w profilaktyce i ogrodniczą dyscyplinę. Stawiam też od tego roku na nawozy naturalne, co sprawi, że środowisko naturalne w którym funkcjonuję, będzie czystsze i zdrowsze dla odwiedzających nas zwierząt, owadów i nas samych. Mam nadzieję, że pogoda będzie nam w tym roku sprzyjała i nie dostarczy anomalii.
Tyle tytułem wstępu, teraz - tradycyjnie - trochę historii naszego ogrodu, którą chętnie powtarzam, głównie dla nowych gości:
Moje pierwsze doświadczenia w obcowaniu z przyrodą zaczęły się we wczesnym dzieciństwie... Miałam to szczęście urodzić się w domu z ogrodem, w którym prym jedyny i absolutny wiodła babcia... jej ukochanymi roślinami, wręcz podziwianymi przez przechodniów, były róże... Czasami mam piękny sen, że wszystkie róże z babcinego ogrodu nagle znajduję w swoim obecnym... błogie marzenie, bo babcine róże - głównie wielkokwiatowe i herbaciane - rosły cudownie...
W tym czasie ogród mnie jednak szczególnie nie pociągał, chociaż naprawdę doceniałam jego piękno i lubiłam przebywać wśród otaczającej roślinności, podgryzając agrest, czereśnie czy białą porzeczkę wprost z krzaka...
Przebywając na wakacjach u drugiej babci na wsi, miałam do czynienia z innego rodzaju przyrodą, tą naturalną, mniej ujarzmioną, z lasami pełnymi grzybów i jeżyn, z sielskimi krajobrazami, uprawnymi polami, zbiorami plonów, domowym inwentarzem...
Myślę, że to wszystko mnie ukształtowało i ugruntowało w przekonaniu, że kiedyś muszę mieć własny kawałek ziemi...
I mam! Od siedmiu lat zajmuję się tym, co kocham przeogromnie... PanM - czyli mój towarzysz życia na dobre i złe - wynalazł działkę: las brzozowy - położony w dodatku w bliskim sąsiedztwie ziemi moich dziadków... Nie zastanawialiśmy się ani sekundy. W maju 2006 zakup, we wrześniu ruszyła budowa domu, we wrześniu następnego roku powstały pierwsze zarysy rabat i nasadzenia...
To tyle historii...
Dla przypomnienia, nasz ogród uprawiamy w podwarszawskiej wsi, liczy on sobie 1300m2, a położony jest wśród naturalnej otuliny z brzóz.
Staramy się z PanemM tworzyć ogród naturalny, mający ramy iglasto-liściaste, uzupełniany przez krzewy róż, hortensji, traw, różaneczników i wrzosów...
Ogród daje mi siłę i energię do walki z codziennością; jest odskocznią od wszelkich stresów i pogoni za dobrami doczesnymi nowoczesnego świata...
Dziękuję, że mam Was - oddanych, szczerych, zawsze życzliwych przyjaciół-ogrodników

Dziękuję też za możliwość goszczenia wielu z Was w ubiegłym roku i bywania u Was - mam nadzieję, że zbliżający się sezon również dostarczy okazji do chociaż kilku ogrodniczych spotkań na żywo

Zapraszam teraz na spacer po ogrodzie... najpierw widoki aktualne, a potem wizytówka z pełni sezonu:























