apus - bardzo mi miło. Powolutku postaram się pokazać wszystkie moje róże - te, którym robiłam zdjęcia

Tak więc zapraszam
Aniu, Veil... troszeczkę przecinam po kwitnieniu i w zasadzie tyle. Wycinam jedynie jakieś 'gorsze' pędy, czyli złamane, albo rosnące w większym zagęszczeniu. To bardzo oszczędne cięcie, ale ona u mnie ma dużo miejsca dla siebie.
Jasmina póki co dobrze znosi zimy. Nie zabezpieczam jej bo to straszny kolos i nawet nie wiedziała bym jak do niej podejść. W tym roku zrobiłam jej jedynie kopiec, aby w razie czego miała z czego odbić. Na razie trzyma się dobrze. Będę ją musiała solidnie prześwietlić wiosną.
Uwielbiam duże róże - pnące, parkowe. Mam też sporo angielek i rabatówek też coś się znajdzie.
Planuję w tym roku likwidację części warzywnej (a w zasadzie przeniesienie go w nowe miejsce), aby pozyskać miejsce na nowe rabaty (czytaj nowe róże

)
daysy, moja Veil ... ma chyba z 6 lat, albo i więcej. Nie pamiętam już dokładnie w którym roku ją posadziłam. Na pewno miałam ją już tej 'sławnej' zimy 2012. Bardzo mi wtedy przemarzła i nie kwitła. Szybciutko się jednak zregenerowała i w kolejnym roku była już słusznych rozmiarów.
Moja ma sporo cienia, kwitnie z pewnością ponad 2 tygodnie. Ponadto jest bardzo zdrowa. Nie imają się jej nawet mszyce.
Pora na kolejne odsłony, tym razem na Louice Odier. Też spora, chyba 4-letnia. Niestety chorowita. Już w czerwcu potrafi złapać czarną plamistość. Mimo tego nie potrafię się z nią rozstać
Tuscany - na tym zdjęciu jednoroczna. W tym roku będzie miała 2 sezony. Posadzona w zamyśle, ze ma robić za 'potwora różanego' i zdaje się ma takie zapędy. Róża o przepięknym kolorze, który nie zawsze udaje mi się wiernie uchwycić. Pod koniec sezonu lubi łapać mączniaka.
I rówieśnica poprzedniczki Mme Plantier. Na zdjęciu również ma jeden sezon. Urosła oszałamiająco i nie mogę doczekać się jej tegorocznego popisu. Pędy ma dużo powyżej płotku przy którym rośnie, także będzie się działo
