Moja przygoda z ogrodnictwem trwa zaledwie od 6 lat. Wcześniej byłam pewna, że choruję na coś w rodzaju glebowstrętu - nie tylko nie ciągnęło mnie zupełnie do ziemi, ale też odczuwałam niechęć na myśl o pomaganiu rodzicom w pracach polowych (i nie miało to nic wspólnego z lenistwem, nie myślcie sobie). Zapewne ma to związek z faktem, że byłam dzieckiem blokowisk, wychowałam się wśród szarości betonu w równie szarej epoce, gdy generalnie człowiek nie miał zbyt dużego wyboru - w żadnej sprawie.
Ale 6 lat temu, już jako dojrzała żona i matka, zamieszkałam w nowo wybudowanym domu. Dom stoi na odludziu, pod dębami, na suchej, nieurodzajnej ziemi, pod warstwą której czają się paskudne iły. Żyjąc tak blisko lasu, w sąsiedztwie drzew, ptaków i zwierząt, człowiek po prostu staje się częścią natury. Tak też stało się ze mną. Z dnia na dzień zaczęłam marzyć o własnym ogrodzie. Od zera zaprojektowanym przeze mnie, z całym tym popełnianiem błędów i ich mozolnym naprawianiem, z uczeniem się wszystkiego poprzez obserwacje i doświadczenie.
Pamiętam, że najpierw wymarzyłam sobie wrzosowisko i lawendę. Nie miałam jeszcze pojęcia, że wrzosy i lawenda to zupełnie inna bajka, że te roślinki po prostu nie mogą rosnąć razem. Potem zakochiwałam się w każdej roślinie, na jaką się natknęłam w czasopismach ogrodniczych - kompletne wariactwo. Nie znając własnej ziemi, nie myśląc o tym, że rośliny mają określone wymagania, prosto w piach i pył pobudowlany sadziłam hosty i azalie.
Na szczęście w końcu oprzytomniałam. Wciąż popełniam błędy, ale z roku na rok wiem coraz więcej i coraz lepiej rozumiem przyrodę. Ponieważ kocham swój ogród i fotografuję go z wielką pasją, pomyślałam, że równie dobrze - zamiast trzymać te fotografie w zakamarkach komputera - mogę je zamieszczać tutaj. W końcu radość staje się znacznie większa, gdy się ją z kimś dzieli.
Nie mogę obiecać, że będę tu regularnie, ponieważ jestem osobą bardzo zajętą - tytuł wątku jest prawdziwy, jestem pisarką i od czasu do czasu "znikam", udając się do wymyślanego przeze mnie świata, gdzie życie i szczęście moich bohaterów zależy od mojej decyzji. Ale ukochanego ogrodu nie zaniedbam na pewno, tak więc nawet po długiej nieobecności na pewno wrócę tu z nową porcją zdjęć

Mam nadzieję, że będziecie do mnie zaglądać, może czasem coś doradzicie - mile widziana też konstruktywna krytyka

A teraz pora na zdjęcia. Od tego się zaczęło - rok 2010, nieudolne próby zakładania ogrodu:

